Kultura Kompozytor – przerabiacz, wywiad z Rafałem Augustynem Autor: Redakcja Data publikacji: 28 listopada 2022 Zapraszamy do przeczytania wywiadu z Rafałem Augustynem, wrocławskim kompozytorem, którego koncert monograficzny odbędzie się 30 listopada w Sali Koncertowej Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej I i II stopnia im. K. Szymanowskiego we Wrocławiu przy ulicy Piłsudskiego 25, o godzinie 19:00. Izabella Starzec: Jesteś człowiekiem wielce zapracowanym. Realizowałeś zamówienie kompozytorskie na Warszawską Jesień AD 2022, niedawno grali Twoje utwory w Filharmonii Szczecińskiej i w Akademiach Muzycznych w Sztokholmie i Hanowerze, piszesz o Bairdzie dla Państwowego Wydawnictwa Muzycznego, wydałeś dwa tomy „Wykładów o kulturze”. Ale tak u nas, w mieście, coś mało tego Augustyna. Koncertu kompozytorskiego doczekałeś się po dobrych 20 latach. Rafał Augustyn: To już nie do mnie ta uwaga. Sam pomysł koncertu był mój, ponieważ szukałem okazji do ogrania materiału na płytę z udziałem pianisty Krzysztofa Książka. Wieczór zorganizował Oddział Wrocławski Związku Kompozytorów Polskich. Natomiast nie zawsze się udaje mieć wykonania własnych utworów i do tego też trzeba przywyknąć. Nieżyjący Andrzej Chłopecki mawiał, że kompozytorzy mają prawykonania, a Augustyn ma „praniewykonania”. Czujesz się rozczarowany? Człowiek wyrabia w sobie pewien stoicyzm, ale chciałbym też jeszcze za swojego życia trochę posłuchać swoich utworów. Jaki jest klucz doboru programu w najbliższym koncercie? To jest po prostu materiał na płytę, którą zamierzamy nagrać dla CD Accord u progu nowego roku, a kluczem są utwory fortepianowe solo. Będą zatem dwie duże kompozycje, które już zaistniały na rynku, czyli Monosonata i Wariacje na temat Paganiniego, do których dołożyłem miniatury z różnych lat. Pisałem je w zasadzie jako prezenty muzyczne, czasem żarty. Na przykład jeden z utworów powstał dla Klaasa Bakkera, pianisty z Amsterdamu i jest impresją na temat dźwięków, których słuchałem nocując na stateczku, używanym przez Klaasa w funkcji muzycznego studia. Jest też utwór pisany jeszcze jako ćwiczenie na zajęcia u prof. Ryszarda Bukowskiego – w ogóle pierwszy, jaki napisałem na studiach we Wrocławiu. A także rodzaj „walety”, utworu, który Kacper Miklaszewski, pierwszy wykonawca Monosonaty wiózł na swój występ w Sankt-Petersburgu, ówczesnym Leningradzie. Lubisz miniatury? Jak najbardziej, choć w mojej tece są bardzo różne utwory, od kilkudziesięciosekundowych po 24-godzinne. A podteksty i konteksty? Owszem, lubię, gdy w utworze COŚ się znajduje. Nie jestem zwolennikiem tezy o zupełnej abstrakcyjności muzyki, ale nie jestem także przywiązany do muzyki programowej. Nie ma jednej reguły. Dobrze, kiedy w muzyce znajdą się – i będą możliwe do odczytania – pewne konteksty znaczeniowe, historyczne, formalne, aluzje w tytułach, podteksty w dedykacjach, może nawiązania i cytaty. Ale nie wszystko musi być od razu widoczne. Jest to gra z rzeczywistością, czasem wycieczka poza muzykę. Ale to nie znaczy, że nie może być w muzyce, także mojej, zupełnej „Czystej Formy”. Taką czystą formą jest Monosonata, wczesny utwór, bardzo wirtuozowski. A z kolei Wariacje na temat Paganiniego są rodzajem refleksji nie tylko na temat słynnego tematu z XXIV Kaprysu, ale także ukłonem w stronę wielkich poprzedników, którzy ten temat brali na warsztat – od Liszta po Lutosławskiego. Czy będzie jakieś prawykonanie? Jest w planach. Napisałem kiedyś miniaturę dla kompozytora Krzysztofa Baculewskiego i jego żony Agnieszki, którzy przeprowadzali się do nowego mieszkania w Warszawie. Zbiegło się to w czasie, gdy Krzysztof Penderecki otwierał swoje prywatne domostwo w Lusławicach i z tej okazji powstało kilka kompozycji „na otwarcie domu” napisanych przez zaprzyjaźnionych krakusów. Pomyślałem, że skoro przyjaciele mają nowe lokum, to niech też dostaną coś z tej okazji. Tylko tak się składało, że nikt poza państwem Baculewskimi nie widział tych nut. Zaproponowałem Krzysztofowi wzięcie tego kawałka pod uwagę. Poprosił o wersję cyfrową zapisu, bo mu łatwiej czytać – no i zdecydowałem się na kolejne przeróbki, przede wszystkim zracjonalizowanie notacji, która była dość niewygodna. Jeszcze czekam na ostateczną decyzję pianisty w sprawie wyboru konkretnych miniatur. Reszta z nich ma już swoje dzieje estradowe, czasem nawet w wykonaniu kompozytorskim… ale jednak postanowiłem zaprzestać publicznych występów. Kiedy ma się dostęp do tak świetnych muzyków, jak Krzysztof Książek, Leszek Możdżer czy Szabolcs Esztényi, a w perspektywie Ewa Pobłocka, to pchanie się na estradę z własnymi ograniczonymi możliwościami nie ma sensu. Jak słuchasz swoich utworów? Mocno przeżywam ten pierwszy raz, gdy słucham na próbie i często myślę z przerażeniem, co to będzie. Na ogół jestem nastawiony krytycznie do własnej twórczości. Często też robię poprawki. Jak widzisz, jestem typem kompozytora – przerabiacza. Dla mnie kontakt z własną muzyką jest impulsem do dalszej pracy. Na ogół się zastanawiam, co trzeba zmienić, co można zostawić. Zawsze jest jeszcze coś do zrobienia.
Agnieszka Rybczak przewodniczącą Rady Miejskiej Wrocławia. Zadziwiający dwugłos w klubie KO – rozłam na horyzoncie?
Podkop sztuką, czyli o teatrze społecznym Z Agnieszką Bresler, prezeską Stowarzyszenia Kolektyw Kobietostan rozmawia Olga Szelc Olga Szelc: Spotykamy się tuż po twoim powrocie z Grecji. Co to był za …
Turystyka, rowery i literatura, czyli książki z Wrocławiem w tle Z Jackiem B. Myszkowskim rozmawia Olga Szelc
Nie jest łatwo być dzisiaj nastolatkiem – przypomina o tym powieść Lucyny Leśniowskiej „Ruchome piaski”
Bezpieczeństwo. 16 Dolnośląska Brygada OT to dzisiaj porządna, rozpoznawalna marka – wywiad z dowódcą, płk. Arturem Barańskim