Strona główna Kultura „Boska”. O wstydzie bez (zbędnego) wstydu. Recenzja spektaklu

„Boska”. O wstydzie bez (zbędnego) wstydu. Recenzja spektaklu

„Boska” to spektakl Teatru Kombinat, który w zeszły weekend zagościł na wrocławskiej scenie. Dwójka aktorów przeprowadziła publiczność w leśnickim Zamku przez wyboistą drogę do samoakceptacji.

Jestem boska

Fabuła (na początku) bliska jest codziennym problemom, a spektakl bardzo współczesny. Młoda dziewczyna opowiada widzom o zmaganiu się z zaburzeniami odżywiania. Odwiedziła już niejednego lekarza, stosowała różne diety, a nadal dotyka ją efekt jojo. Frustracja, wywołana szeregiem nieprzyjemnych sytuacji zarówno w podstawówce, jak i liceum sprawia, że bohaterka rozpoczyna studia w Akademii Wychowania Fizycznego. Schudnąć i – co ważniejsze – utrzymać wagę. To jej cel. Wszystko przebiega jak w zegarku, ma rozplanowany każdy dzień – ćwiczenie, bieganie, coraz mniej jedzenia. W końcu następuje moment kryzysu.

Okej, ale dlaczego – nawet w samym tytule – pojawia się ten „boski” pierwiastek? Otóż druga część spektaklu w ogóle nie przypomina tej pierwszej. To… wizja, objawienie, a może sen głównej bohaterki. Stanowi on pogłębioną refleksję o sensie życia, pochodzeniu człowieka czy połączeniu go z całym Wszechświatem. Nagle – wraz z bohaterką – zdajemy sobie sprawę, że każdy z nas jest małą istotą zawieszoną w wielkim kosmosie. I że w tej perspektywie możemy nabrać dystansu do problemów. Nie chodzi tu o zbagatelizowanie swoich trudnych doświadczeń, raczej o uświadomienie sobie, że jesteśmy częścią czegoś większego, a życie jest zbyt krótkie, aby przejmować się tym, co myślą inni.

Spektakl o poczuciu wstydu i samoakceptacji

Twórcy „Boskiej” skupili się również na wizualnym przedstawieniu uczucia wstydu. To ciekawy wątek, któremu warto poświęcić uwagę. Wstyd to uniwersalne doświadczenie, uczucie, które dotyka każdego -w mniejszym lub większym stopniu. Dzięki scenicznym zabiegom możemy niemal na własnej skórze poczuć, co to znaczy się wstydzić. Każda kąśliwa uwaga czy nieprzyjemny komentarz rzucony w stronę głównej bohaterki sprawia, że kolejne części jej ciała owijane są… przezroczystą folią. To proste, lecz genialne zagranie. Folia jak nic innego pokazuje napięcie i stres skumulowane w ciele – czyli stan, który raczej dość trudno oddać za pomocą samej gry aktorskiej.

Również ta druga, „kosmiczna” część przedstawienia nawiązuje do poczucia wstydu. Porusza także kwestię języka. Podczas spektaklu padają słowa, że to nie język kształtuje rzeczywistość – to my mamy nad nim kontrolę. Cóż, z tym nie mogę się do końca zgodzić. Oczywiście nie chodzi tu o kwestie językoznawcze, tylko raczej terapeutyczne. Na potrzeby spektaklu mogę zaakceptować takie myślenie o języku. Bo „Boska” jest pewnego rodzaju terapią. Nie tylko dla odbiorców, może i dla samych twórców? Nagromadzenie – czasami prostych – frazesów o samoakceptacji i poczuciu własnej wartości jest bardzo wysokie. Czasem jest tego za dużo, widz czuje przesyt – przecież nie wszystko należy podawać mu „na tacy”. Gdzie tu miejsce na własną refleksję? W „Boskiej” trochę jej zabrakło.

A jakie ty możesz mieć problemy?

Pozostaje odpowiedzieć sobie na pytanie – kto jest potencjalnym odbiorcą tego spektaklu? Na widowni znalazła się mieszanka różnych grup wiekowych. Obecni byli zarówno seniorzy, jak i młodzież. Według mnie twórcy „Boskiej” powinni skupić się głównie na tej drugiej grupie. Oglądanie  przedstawienia przypomniało mi lata spędzone w liceum czy gimnazjum. Myślę, że kilka lat temu wyniosłabym ze spektaklu więcej. Bardziej by mnie wzruszył, natchnął i zainspirował. W końcu każdy nastolatek chce usłyszeć, że jest wystarczający, że jest dobry, taki, jaki jest. A zaburzenia odżywiania to tylko jeden z potencjalnych problemów, który może wywoływać kompleksy u młodych osób. Każdy może podstawić w to miejsce coś innego. I spektakl również będzie w tej sytuacji prawdziwy.

Wielką zaletą „Boskiej” jest to, że nie infantylizuje widza. Nie mamy tu do czynienia z podejściem: „dziecko, a jakie ty możesz mieć problemy?”. Wręcz przeciwnie. Spektakl uczy traktowania młodych osób z empatią, zrozumieniem, a co najważniejsze – szacunkiem. Uczy także szacunku do samych siebie. Czułości i wyrozumiałości wobec wewnętrznego dziecka, które istnieje w każdym z nas. Wiem, że brzmi to nieco idealistycznie, ale miło usłyszeć czasem ze sceny słowa otuchy. Nawet, jeśli trąciłyby trochę „coachem”. „Boska” to szczery spektakl, a takich jest obecnie niewiele.

Martyna Jersz

Pokaż więcej podobnych wiadomości
Pokaż więcej w Kultura

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytaj również

„I love Chopin” – premiera Teatru Pantomimy już w najbliższy piątek

17 maja odbędzie się premiera nowego spektaklu Wrocławskiego Teatru Pantomimy. Przedstawie…