Strona główna Kultura Andrzej Kosendiak. Narodowe Forum Muzyki we Wrocławiu z prestiżową International Classical Music Award

Andrzej Kosendiak. Narodowe Forum Muzyki we Wrocławiu z prestiżową International Classical Music Award

Izabella Starzec: Specjalna nagroda International Classical Music Award trafia w tym roku do Narodowego Forum Muzyki i docenia nowoczesność obiektu, spełnianie najwyższych światowych standardów, a także zwraca uwagę na szeroką działalność artystyczną. „Dzięki temu NFM staje się wzorem do naśladowania” – czytamy w uzasadnieniu. Czym dla Pana jest to wyróżnienie, uhonorowanie?

Andrzej Kosendiak, dyrektor Narodowego Forum Muzyki: Bardzo się cieszę, że tak jesteśmy postrzegani – odczuwam radość i dumę. Nagroda jest dla mnie potwierdzeniem, że droga, na którą wkroczyliśmy przed laty, przynosi namacalne rezultaty i uznanie – także dla tych wszystkich, którzy współtworzyli to dzieło, jakim jest Narodowe Forum Muzyki.

ICMA jest prestiżową nagrodą. Docenia przede wszystkim nagrania płytowe, a w jury zasiadają wspaniali recenzenci – fachowcy. Jest to jeden z nielicznych konkursów fonograficznych, w którym jurorzy z pewnością słuchają nagrań. Myśmy w ubiegłych latach też otrzymali takie nagrody, natomiast obecna docenia sam projekt i pomysł na sposób prowadzenia Narodowego Forum Muzyki.

Archiwum NFM, fot. Łukasz Rajchert

Doceniono więc ogólną koncepcję prowadzenia NFM jako instytucji kulturotwórczej, edukacyjnej, koncertowej. Jaki jest obecny „stan posiadania” Narodowego Forum Muzyki?

– Myślę, że na najpierw warto się cofnąć w czasie i przypomnieć, jak było kiedyś. Wrocław zawsze był miastem z wielkimi ambicjami – miastem filharmonii, festiwalu Wratislavia Cantans i wielu zespołów muzycznych. Nigdy te ambicje nie mogły się przekształcić w światową renomę zespołów artystycznych. Brakowało miejsca, do którego lgnęliby artyści z całego świata. Marzyło mi się, by Wrocław wykorzystał ten potencjał. Owszem, były jakieś przebłyski, ciekawe momenty, ale myślę, że dopiero budowa NFM stała się katalizatorem zmian.

Co uważa Pan tu za najważniejsze?

– Mamy dzisiaj liczącą się w świecie instytucję muzyczną, która jest partnerem dla wielu ośrodków i festiwali na całym świecie. Mamy kilkanaście zespołów działających w NFM, a ich powstanie było możliwe właśnie dzięki temu projektowi. Są one bardzo wysoko oceniane – nie tylko na polskim rynku muzycznym. Warto wspomnieć, że nasz chór przebywał niedawno w Niemczech i wraz z Berlińskim Filharmonikami przygotowywał trzy wykonania „Kobiety bez cienia” Ryszarda Straussa dla festiwalu Baden-Baden. Wystąpili również w kwietniu w Filharmonii Berlińskiej z tym samym tytułem w wersji koncertowej. To właśnie pokazuje, w którym miejscu jesteśmy – że nasze zespoły są partnerami dla światowej czołówki muzyków.

Jednocześnie powstanie NFM stworzyło możliwości bardzo mocnego wejścia w środowisko lokalne. To, co dzieje się we Wrocławiu, na Dolnym Śląsku i w Polsce, jest również imponujące. Mamy mnóstwo projektów i zajęć edukacyjnych kierowanych zarówno do dzieci, młodzieży, osób starszych, jak również i do samych muzyków – przyszłych zawodowców. Z myślą o nich uruchomiliśmy Polski Chór Młodzieżowy i Akademię Orkiestrową. Staramy się budować relacje z naszą społecznością i sądzę, że właśnie ten całokształt został doceniony.

Jednym z pierwszych zespołów w Filharmonii Wrocławskiej po objęciu przez Pana funkcji dyrektora instytucji stał się chór. Mieliśmy wspaniałe tradycje chóralne w mieście, lecz w pewnym momencie nastała pustka po rozwiązaniu chóru Polskiego Radia i Telewizji prowadzonego przez takich chórmistrzów jak Edmund Kajdasz i Stanisław Krukowski.

– Rzeczywiście, chór był pierwszym zespołem, który wręcz musiał powstać. Przecież mamy festiwal Wratislavia Cantans, którego istotnym elementem jest śpiew chóralny, a my zostaliśmy bez chóru zawodowego. Wydawało mi się to jakąś niedorzecznością, by miasto nie miało takiego właśnie zespołu. Powierzyłem wówczas nad nim  opiekę Agnieszce Franków-Żelazny, która zbudowała wspaniały chór, na którym obecnie sprawuje pieczę Lionel Sow.

A potem była orkiestra barokowa, tak bliska Pańskiemu sercu.

– Wszystkie zespoły są mi bliskie, ale tak – potwierdzam, że od wielu lat interesowałem się wykonawstwem na historycznym instrumentarium, więc taki zespół chciałem powołać do życia.  Później przyszły inne formacje, które były spontaniczną i oddolną inicjatywą naszych muzyków przy zachęcie z mojej strony.

Kolejną formacją był kwartet Lutosławskiego, czyli Lutosławski Quartet, jak brzmi jego oficjalna nazwa, LutosAir, Polish Cello Quartet, a później chór chłopięcy i dziewczęcy. W strukturze NFM jest także orkiestra kameralna Leopoldinum, no i osiem festiwali.

– Rzeczywiście mamy się czym pochwalić. Rozwijamy się nie tylko ilościowo, ale jakościowo. Te zespoły zajmują wysokie miejsce w tej europejskiej wymianie artystycznej. Orkiestra barokowa ma ostatnio fantastyczny czas, podobnie Leopoldinum, chór chłopięcy również, chór NFM też idzie do przodu. Przeszliśmy różne okresy w życiu zespołów. Były czasami momenty stagnacji – jak to w życiu, ale teraz mamy się czym poszczycić.

Spora liczba zespołów może być jednak obciążeniem finansowym dla NFM. Każda nowa struktura wymaga przecież określonych nakładów. Jak to w praktyce wygląda?

– Przypomnę, że NFM jest instytucją współprowadzoną przez miasto, marszałka i ministra, co od samego początku pozwala na rozłożenie tych akcentów finansowych. Oczywiście, mieliśmy trudniejsze lata, co wprost wynikało z pandemii, kiedy nasze przychody drastycznie spadły. Powoli wychodzimy z tego problemu, publiczność wraca, mamy coraz większe przychody z najmu, więc staramy się utrzymać obecny status, ponieważ na to wszystko, co robimy, jest zapotrzebowanie.

A zatem, co dalej? Jak widzi Pan dalszy rozwój instytucji?

– Oczywiście, że sobie zadaję to pytanie, bo umowa o współprowadzeniu kończy się w 2025 roku i myślę, że strony powinny się umówić, w jakim kształcie będzie funkcjonować Narodowe Forum Muzyki w przyszłości. Właściwie to mamy już takie spotkanie potwierdzone z Panami: prezydentem, marszałkiem i ministrem, z nadzieją, że zostanie uzgodniona wspólna wizja rozwoju.

Archiwum NFM, fot. Łukasz Rajchert

Czy to ma się wiązać tylko z koncepcją, czy również sprawami personalnymi?

– W ubiegłym roku zostałem powołany na kolejny pięcioletni okres prowadzenia instytucji. Myślę, że będzie to moja ostatnia kadencja – niedługo minie 20 lat, jak jestem na tym stanowisku, toteż przyjdzie czas na zmiany. Natomiast nie zwalnia mnie to z obowiązku planowania na przyszłość. Kolejny sezon mamy już zamknięty, walczymy o bieżące dotacje, ale jest ewidentna potrzeba, by zastanowić się nad kolejnymi latami. Mam nadzieję, że to, czego dokonaliśmy, zostanie rozwinięte.

Istotne jest również to, jaka jest kondycja orkiestry symfonicznej i kto ją będzie prowadził. Miała różne  lata – i lepsze, i słabsze. W tym momencie odnoszę wrażenie, że niedawny wysoki poziom wykonawczy, jaki osiągnęła przy Jacku Kaspszyku, sporo opadł. Zastanawiam się, czy obecnie – przy kończącej się kadencji Giancarlo Guerrero – nie przydałby się zespołowi taki lider, który poprowadzi orkiestrę w kierunku dobrej, wysokiej energii artystycznej?

– Giancarlo Guerrero pracował w trudnym czasie lockdownu, ale tuż przed pandemią odbyliśmy fantastyczne tournée w Stanach Zjednoczonych i myślę, że właśnie ten okres był apogeum kondycji zespołu. Jacka Kaspszyka zawsze będziemy mieli w sercu – cenię sobie tę siedmioletnią współpracę, w czasie której orkiestra najbardziej się rozwinęła. On ją przekształcił – co by tu nie powiedzieć – z lokalnej, w kierunku europejskiej. W każdym razie udało mu się to w dużej mierze dokonać.

Skutki pandemii odczuwamy bardzo mocno, między innymi z powodu separacji ludzi, a przecież praca w orkiestrze jest pracą zespołową. Wszyscy muszą być razem, by tworzyć wspólną wizję. Był to więc bardzo trudny moment dla nas. Teraz jesteśmy na etapie poszukiwań nowego szefa artystycznego, który – mam nadzieję – da nowy impuls do rozwoju. Nasza orkiestra ma wielki potencjał i jestem dobrej myśli, bo wiem, że są fantastycznymi muzykami.

Na co by Pan w pierwszym rzędzie postawił? Na młodość, doświadczenie, energię, nazwisko?

– Tu nie ma jednoznacznej i jedynie słusznej odpowiedzi. Trzeba uwzględnić kilka elementów. Orkiestra musi mieć wymagającego szefa na każdej próbie. Muzycy lubią takich dyrygentów, którzy podnoszą im poprzeczkę – to jest taki doping do ich własnej pracy. Z drugiej strony, jeśli to jest bardzo młody człowiek, to ma przed sobą bardzo trudne zadanie, by wejść w doświadczony zespół i wypełniać swoje zadanie i funkcję lidera. Powinien niezaprzeczalnie być znakomitym fachowcem. Czasami trafia się dyrygent wygodny, który niekoniecznie daje jakieś szczególne wrażenie artystyczne. Mam nadzieję, że uda się znaleźć taką osobę, która spełni swoje zadanie.

Mam wrażenie, że orkiestra jest ostatnio nieco zmęczona.

– Nie podzielam tego odczucia. W mojej ocenie są koncerty bardzo różne – czasami wybitne, a czasem nie takie, jak byśmy się spodziewali. Tu szukanie prostych przyczyn jest zawodne.

Wróćmy do uroczystości kwietniowej, czyli galowego koncertu, który odbędzie się 21 kwietnia w Narodowym Forum Muzyki. Odbędzie się wręczenie nagród i uroczyste prezentacje tych, którzy otrzymali te wyróżnienia. Od kogo wypłynęła inicjatywa organizacji tego wydarzenia we Wrocławiu?

– Było to naturalną konsekwencją przyznania nagrody Narodowemu Forum Muzyki za całokształt działań i to właśnie International Classical Music Award wystąpił z tą propozycją, pozostając głównym organizatorem tego wieczoru. To jest właśnie taka prawdziwa współpraca, która jest możliwa, gdy obie strony uznają swą równoważność. Grupa recenzentów, partnerów muzycznych uznaje nas za właściwych do przeprowadzenia tej uroczystości. Co roku odbywają się gdzie indziej, ale – jak do tej pory – żadnej sal koncertowych w Europie szacowne gremium nie uznało za wzór do naśladowania. W tym właśnie mieści się dla mnie waga tego wyróżnienia.

Fot. Łukasz Rajchert

Pokaż więcej podobnych wiadomości
Pokaż więcej w Kultura

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytaj również

Prawie 1100 interwencji, 16 nietrzeźwych kierowców – policjanci podsumowali ostatni weekend

Od piątku do niedzieli wrocławscy policjanci przeprowadzili prawie 1100 interwencji. Zatrz…