Strona główna Aktualności Czarny Poniedziałek: Historia Ręcznikowego Dusiciela z Dusznik-Zdroju, mordercy małych chłopców

Czarny Poniedziałek: Historia Ręcznikowego Dusiciela z Dusznik-Zdroju, mordercy małych chłopców

W tym tygodniu nieco zmienimy formę Czarnego Poniedziałku – sprawy tutaj omawiane, zawsze miały ścisły związek z miejscowościami z Dolnego Śląska.

Tym razem jednak przedstawimy historię, która dotyczy niemal całej Polski, okrutny morderca był jednak Dolnoślązakiem – to ponura opowieść o bestialskich zbrodniach popełnionych na niewinnych dzieciach. Mało znana i rzadko opisywana w mediach.

Na łamach portalu wspominaliśmy już, że krzywda dzieci jest najgorszym aspektem świata true crime, gdy czyta się historie dotyczące morderców, psychopatów i pedofilów krzywdzących nieletnich człowiek zaczyna powątpiewać w istnienie dobra na świecie. Sprawa, którą dzisiaj poruszymy sprawiła, że rodzice małych chłopców w całej Polsce codziennie przechodzili horror, wiedząc, że to ich dziecko może zostać kolejną ofiarą – natomiast policjanci pracowali ponad swoje siły, by zatrzymać sprawcę.

Morderczy szlak

Bytom

20 kwietnia 1990 roku, na komisariat policji przyszło zgłoszenie o popełnieniu okrutnego przestępstwa.

Był ciepły kwietniowy poranek, 10 – letni Marcin prawdopodobnie szedł do szkoły, był piątek, za chwilę weekend i wolne. Chłopiec był całkowicie nieświadomy zagrożenia czyhającego na swoim rodzinnym osiedlu w Bytomiu, gdzie czuł się zawsze bezpiecznie.

Do chłopca podszedł dorosły, nieznany mu mężczyzna – przedstawił się jako kolega taty z pracy – poprosił Marcina, aby ten zaprowadził go do swojego domu, ponoć jego tata zostawił tam kopertę dla ów „kolegi”. Najsmutniejsze w tej historii jest to, że chłopiec był nauczony, aby nie rozmawiać z obcymi i im nie ufać – jego czujność uśpiła informacja o znajomości z ojcem – zgodził się zatem i zaprowadził mężczyznę do swojego domu.

Po przekroczeniu progu mieszkania obcy przestał się już hamować, zaczął krzyczeć na chłopca, że przez jego ojca stracił pracę i z tego tytułu należy mu się rekompensata w wysokości 20 tysięcy złotych. Powoli zbliżał do przerażonego dziecka aż w końcu nie wytrzymał – rzucił się na Marcinka i zaczął dusić go ręcznikiem.

Chłopiec nie dawał oznak życia, wtedy to sprawca przystąpił do przeszukiwania mieszkania, z którego zniknęły – kosztowności, pieniądze, ubrania, kosmetyki i słodycze.

Ale mały Marcin okazał się bardzo odważny – żył i był przytomny, zachował zimną krew i udawał, że nie żyje. Miał okazję dobrze przyjrzeć się mężczyźnie, a gdy ten wyszedł niezwłocznie zawiadomił o zajściu rodziców, a ci powiadomili policję.

Jerzy Jakubowski – prowadzący śledztwo – założył, że sprawcą może być były więzień, który niedawno opuścił zakład karny. Miał na to wskazywać fakt, iż z domu zginęła odzież i kosmetyki – to pozwalało przypuszczać, że ów osobnik nie miał przy sobie takich niezbędnych artykułów.

Zaczęło się poszukiwanie sprawcy, którego później okrzyknięto Ręcznikowym Dusicielem.

Radom

Nie całe 3 tygodnie później, sprawca uderzył ponownie. 7 maja tego samego roku zaatakował w Radomiu.

Postawił na ten sam sposób, zaczepił małego chłopca w godzinach porannych – wiedział, że wtedy niemal na pewno w domu nie ma rodziców dziecka, 10 – letni Wojtek niestety również dał się przekonać i wpuścił mężczyznę do mieszkania.

Nie znamy jednak argumentów jakich użył, ponieważ tym razem sprawca dokonał zabójstwa, ciało malucha odnalazł jego starszy brat, wokół szyi Wojtka wciąż owinięty był mokry ręcznik.  Z domu, ponownie, zginęły kosztowności.

Wrocław

Dusiciel był w morderczym szale, nie próżnował i już 24 maja uderzył ponownie. Tutaj właśnie pojawia się nasze miasto. Na ulicy Buskiej we Wrocławiu, około godziny 11.00 mężczyzna zaczepił 11 – letniego Grzesia.

Zabójca użył podobnej historyjki co za pierwszym razem – przekonuje malca, że jego tata zostawił w domu kopertę z pieniędzmi na kolonię, a nowo poznany mężczyzna ma tą kopertę odebrać

Chłopiec niestety wpuścił Dusiciela do mieszkania i tu również zakończyło się to tragedią. Od razu po przekroczeniu progu mężczyzna zaczyna krzyczeć na dziecko, tak jak w przypadku Marcina z Bytomia, oskarża ojca Grzesia o to, że stracił przez niego pracę – tym jedna razem mówi, że za to musi ukarać samego chłopca.

Sprawca brutalnie zgwałcił 11 – latka, gdy zmaltretowane dziecko leżało na tapczanie owinął wokół jego szyi ręcznik i zaczął go dusić. Życie chłopca uratował tylko fakt, że zemdlał a gwałciciel uznał, że ofiara już nie żyje.

Z mieszkania zniknęły kosztowności – pieniądze, obca waluta i biżuteria. Wydaje się jednak, że ten okropny czyn nie usatysfakcjonował sprawcy do końca, ponieważ pastwił się dalej nad rodziną Grzesia kilka dni później wysyłając do nich list z Warszawy, w który napisał „Zemsta!!! Czekałem 14 lat”.

Dusiciel nie wie wtedy, że jego ofiara przeżyła i złożyła zeznania na policji, doskonale opisując napastnika.

Szczecin

Dokładnie tydzień później Dusiciel uderza ponownie – tym razem w Szczecinie. Niestety tutaj również napad zakończył się zabójstwem.

Ciało 9 – letniego chłopca znaleziono na dywanie, wokół szyi wciąż miał zaciśnięty mokry ręcznik.

Obok zwłok znaleziono liścik, na którym widniały słowa „Zemsta wreszcie Z”.

Z mieszkania zniknęły prezerwatywy i klucze.

Kutno

Do kolejnego morderstwa doszło 6 czerwca tego samego roku w województwie łódzkim. Na kutnowskim osiedlu przy ulicy Tarnowskiego, sprawca pod podobnym pretekstem co wcześniej wszedł do mieszkania 12 – latka. To tam na lustrze napisał czerwoną szminką znane z tej sprawy słowo – „Zemsta”.

Chłopca udusił ręcznikiem, choć niektórzy mieszkańcy miasta podają, że był to krawat m.in. dlatego w Kutnie nazywa się go Krawaciarzem.

Jest jeszcze jeden powód takiego pseudonimu – po zabójstwie sprawca spacerował, jak gdyby nigdy nic, obok górki zwanej przez mieszkańców „Kiercholem” – miejsca gdzie bawiło się mnóstwo dzieci. Nonszalanckim krokiem zmierzał w nieznane, okręcając sobie krawat wokół palca.

Co ciekawe, to właśnie tego dnia w Kutnie policja dostała wiele zgłoszeń o mężczyźnie zaczepiającym małych chłopców, mimo tego nie udało się go zatrzymać.

Oława

Kolejnego ataku ponownie dopuścił się w naszych okolicach, w Oławie przy ulicy Szymanowskiego zgwałcił i zamordował 9 – letniego Łukasza. Ciało chłopca, z owiniętym jeszcze wokół szyi mokrym ręcznikiem znalazła jego siostra.

O sprawie pisało wtedy „Słowo Polskie” uznając ją za wstrząsającą nie tylko dla Oławy czy Dolnego Śląska, ale całego kraju

Na miejscu zbrodni ponownie znaleziono liścik głoszący – „Nareszcie dokonałem oczekiwanej zemsty B”.

Zbąszyń

Na pewien czas morderstwa ustały, rodzice dzieci delikatnie odetchnęli z ulgą. W takich sytuacjach można podejrzewać, że sprawca zaprzestał swoich działań bądź trafił do więzienie lub zmarł.

Pewnie wszyscy mieli na to nadzieję, niestety złudną. Dusiciel powrócił 3 stycznia 1991 roku, uderzył w Zbąszyniu. Wszedł do mieszkania wraz z kilkuletnim chłopcem, pod pretekstem sprawdzenia renty jednego z rodziców.

Poprosił dziecko o przyniesienie mu długopisu z czerwonym wkładem, w czasie, gdy chłopiec szukał przedmiotu, zabójca już okradał mieszkanie.

O dziwo dziecko pozostało całe i zdrowe, Dusiciel ukradł pieniądze, bon rewaloryzacyjny i legitymację ubezpieczeniową po czym uciekł.

Dzięki temu udało się stworzyć bardzo wierny portret pamięciowy, chłopiec zeznając bardzo szczegółowo opisał złodzieja – 30/ 35 lat, około 175 cm wzrostu, ciemne włosy oraz obrażenia – zabandażowany palec wskazujący lewej ręki, siniak pod lewym okiem i rozcięcie na prawej skroni.

Poznań

Kolejnego morderstwa i gwałtu Dusiciel dopuścił się na poznańskich Ratajach. Tego dnia pewien mężczyzna wszedł do swojego domu po pracy i zaczął przygotowywać obiad, było to około godziny 15, niedługo w domu miała pojawić się jego żona.

Gdy małżonka wróciła do domu, pierwszym o co zapytała się męża to, gdzie jest ich 12 – letni synek. Mężczyzna stwierdził, że chyba jeszcze nie wrócił do domu ze szkoły, ponieważ nie przyszedł się z nim przywitać.

Zaniepokojona matka jednak sprawdziła pokój syna, chłopiec leżał na łóżku przykryty kołdrą, nie ruszał się ani nie odpowiadał, kobieta podniosła więc pościel a tam ujrzała martwego synka z owiniętym wokół szyi mokrym ręcznikiem.

Owiniętym tak mocno, że ojciec dziecka nie mógł go rozwiązać.

Kryptonim „Zemsta”

Sprawa z poznańskich Rataj była przełomowa – to wtedy udało się powiązać wszystkie sprawy morderstw i napaści na małoletnich chłopców. Na miejscu zbrodni znalazł się całkiem przypadkowo wspomniany już Jerzy Jakubowski – zarządził poszukiwania i przesłuchania mieszkańców nie tylko bloku, w którym doszło do zbrodni, ale i pobliskich budynków.

Znaleziono świadków, udało się ustalić, jak mężczyzna był ubrany, że miał przy sobie torbę dyplomatkę. Podejrzewano, że musiał być pracownikiem kolei albo nią podróżować, szukano więc również na dworcach.

Po tym morderstwie został utworzony specjalny zespół śledczy, który prowadził akcję pod kryptonimem „Zemsta”. Sprawa Ręcznikowego Dusiciela została również nagłośniona w mediach za pomocą programu „997”, w telewizji, na przystankach oraz w taksówkach został upubliczniony rysopis oraz opis sprawcy.

Za pomoc w ujęciu sprawcy komendant wojewódzki policji w Poznaniu ustalił nagrodę 5 000 000 zł.

Pomimo świadków, rysopisu, dokładnego opisu, znajomości działania sprawcy udało mu się popełnić jeszcze dwie zbrodnie.

Dokładnie 7 marca sprawca ponownie przyjechał do Wrocławia, gdzie zgwałcił 12 – letniego chłopca. Ponad miesiąc później, bo 18 kwietnia zaatakował w Sosnowcu, gdzie na szczęście ofiara przeżyła.

Śledztwo

Prowadzone dochodzenie było znacznie utrudnione, przez to, że sprawca grasował w całym kraju. Nie można było określić jego terytorium.

W trakcie śledztwa wytypowano dwóch podejrzanych, jeden z nich wyszedł z więzienia niedługo przed pierwszym morderstwem po odsiedzeniu 7 lat za gwałt i morderstwo małego chłopca.

Drugi podejrzany natomiast był bardzo podobny do sprawcy i siedział w więzieniu za kradzieże, ciekawym było to, że aby dostać się do mieszkań również zaczepiał małych chłopców i pod wieloma pretekstami prosił o wpuszczenie do mieszkania.

Mimo, że oba tropy wydawały się obiecujące, obaj mężczyźni zostali po czasie wykluczeni z kręgu podejrzanych.

Pomocne w tej sprawie okazały się spotkania jakie policjanci organizowali z uczniami i kadrą pedagogiczną szkół, ostrzegali dzieci i nauczycieli przed groźnym maniakiem – i to właśnie jedna ze szkół przyczyniła się do zatrzymania sprawcy.

Dusiciel ujawniony

22 kwietnia 1991 roku, niemal równo rok po pierwszej zbrodni policjanci otrzymali zgłoszenie od dyrektorki jednej ze szkół podstawowych w Poznaniu, jej uczniowie zgłaszali wychowawcy, że niedaleko szkoły zaczepiał ich dziwny mężczyzna.

Chwilę później na policji ponownie rozbrzmiał telefon – inna kobieta zgłosiła, że w parku obok szkoły podstawowej zauważyła mężczyznę bardzo podobnego do tego, którego rysopis obiegł cały kraj.

Funkcjonariusze błyskawicznie udali się na poznańskie Rataje, w prywatnych samochodach tak aby móc zastawić pułapkę na podejrzanego.

Jeden z policyjnych oddziałów zauważył w końcu mężczyznę – spokojnie spacerującego jedną z parkowych alejek.

Funkcjonariusze zatrzymali podejrzanego, który miał przy sobie brązową dyplomatkę a na stopach charakterystyczne, śnieżnobiałe adidasy, o których wspominał jeden z ocalałych chłopców.

Była dokładnie godzina 10:45, gdy udało się ująć Ręcznikowego Dusiciela – 40 letniego Tadeusza Kwaśniaka.

Jerzy Jakubowski zastrzegł, że nikt oprócz niego nie ma prawa przesłuchać podejrzanego, zakazał również jakichkolwiek rozmów z nim w drodze na komisariat.

Tadeusz Kwaśniak w chwili zatrzymania miał dokładnie 40 lat, urodził się na Dolnym Śląsku, dokładnie w Lądku – Zdroju. Z wykształcenia był cieślą, uchodził za samotnika i dziwaka.

Jak się później okazało, przeżył bardzo ciężkie dzieciństwo, oprócz problemów w nawiązywaniu relacji z rówieśnikami, był również ogromnie skonfliktowany z ojcem.

Psychologowie, którzy go później badali stwierdzili, że jego zbrodnie miały być zemsta na ojcu – jednak w momencie morderstwa widział siebie w roli swojego ojca – napastnika, natomiast jego ofiary reprezentowały jego samego z czasów dzieciństwa. Podejrzewano również, że wybierał na narzędzie zbrodni ręcznik, ponieważ sam mógł być bity przez ojca mokrym, ciężkim ręcznikiem.

Zaburzenia powstałe na skutek takiego a nie innego traktowania Tadeusza w dzieciństwie, spaczyły jego osobowość i psychikę – 12 lat spędził w zakładzie karnym za „czyny lubieżne” w stosunku do małych dziewczynek oraz wielokrotne kradzieże.

Po odbyciu wyroku w zakładzie karnym we Wronkach, powrócił od razu na ścieżkę kradzieży i gwałtów na osobach nieletnich – co wskazuje na to, że seksualnych ofiar drapieżnika mogło być znacznie więcej.

Podczas przesłuchania Tadeusza Kwaśniaka, zostało zorganizowane okazanie. Niektóre ofiary przyjechały na posterunek, chłopcy musieli stanąć z bestią twarzą w twarz, nie oddzielała ich od siebie żadna szyba czy lustro weneckie.

Z początku mężczyzna nie okazywał żadnych emocji, stał sztywno przed pokrzywdzonymi chłopcami, jednak, gdy wszyscy zgodnie zidentyfikowali Tadeusza jako swojego oprawcę w końcu pękł. Przyznał się do wszystkiego słowami „Tak, panie naczelniku, zabiłem paru chłopaczków”.

Już po pierwszej nocy mężczyzna potwierdził przyznanie się do winy i z makabrycznymi szczegółami opisał zbrodnie, miał również niesamowitą pamięć, pamiętał każdą ofiarę, każde imię, zachowanie chłopców, osiedle i mieszkanie – do tego stopnia, że w jednym z mieszkań, podczas wizji lokalne zauważył zmiany jakie zaszły tam po remoncie, m.in. kolor ścian czy ustawienie mebli.

Wszystkie zeznania potwierdził później, w trakcie przesłuchania przez prokuratora – ze wszelkimi szczegółami opisywał włamania, kradzieże, gwałty i morderstwa – przy czym można było odnieść, że tak jak w trakcie wizji lokalnych odczuwał ogromną satysfakcje i podniecenie opowiadając o swoich zbrodniach.

Sprawiedliwości (nie)stało się zadość

Policjanci oczywiście starali się dowiedzieć, dlaczego Kwaśniak zostawiał przy ofiarach liściki, o co chodziło z całą zemstą? Zabójca jednak nigdy nie wyznał prawdy w tej kwestii, niestety również biegłym nie udało się tego dokładnie ustalić.

Zostały jedynie podejrzenia odnoście zemsty na ojcu, chociaż spekulowano również, że mężczyzna mścił się za gwałt, którego ofiarą miał paść w więzieniu.  Mimo iż w Polsce obowiązywała jeszcze kara śmierci, niektóre źródła podają jakoby Kwaśniakowi groziło tylko 25 lat pozbawienia wolności, ponoć mężczyzna odetchnął wtedy z ulgą myśląc, że mu się, poniekąd, upiekło.

Bał się jednak przemocy jakiej z pewnością doświadczyłby w więzieniu, wywalczył, dlatego pojedynczą celę.

Sprawa jednak zakończyła się nie tak jakby tego oczekiwano – 24 lipca 1991 roku ciało Tadeusza Kwaśniaka znaleziono w jego jednoosobowej celi, mężczyzna powiesił się na bandażu.

Śledztwo w sprawie jego śmierci umorzono, pomimo że policjanci w tym Jerzy Jakubowski mówili wprost, że mężczyzna nie był typem samobójcy.

Tak właśnie skończył Ręcznikowy Dusiciel, powieszony – samodzielnie lub z czyjąś pomocą.

Aleksandra Zielińska

Pokaż więcej podobnych wiadomości
Pokaż więcej w Aktualności

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytaj również

Czarny Poniedziałek: Zbigniew Czajka. Bezlitosny świdnicki pedofil i morderca [18+]

Dzisiejszy Czarny Poniedziałek to historia przerażającej zbrodni popełnionej na małym dzie…