Strona główna Aktualności Czarny Poniedziałek: Podwójne zabójstwo w filharmonii

Czarny Poniedziałek: Podwójne zabójstwo w filharmonii

Zbrodnia, która poruszyła cały kraj do dziś pozostaje niewyjaśniona do końca. Młoda, świetnie zapowiadająca się harfistka i pomagających wszystkim meloman – pracownik ochrony filharmonii zginęli z ręki człowieka, na pozór, zupełnie zwykłego i – również pracownika zasłużonej dolnośląskiej instytucji kultury.

Michał

W maju 2013 roku Michał M. kończył 29 lat – zdaniem koleżanek, był bardzo przystojnym i atrakcyjnym mężczyzną. Pracował jako technik sceniczny w Filharmonii Dolnośląskiej w Jeleniej Górze. Koledzy z pracy określali go jako zupełnie normalnego, sympatycznego człowieka, na którym można było polegać.

W filharmonii zajmował się układaniem wyposażenia scenicznego, to on dbał o to, aby na scenie zmieścił się każdy instrument, aby każdy artysta miał przed sobą odpowiednia nuty – a nad sobą idealne oświetlenia.

Michał był „wielozadaniowy” – pełnił również obowiązki sprzedawcy i kontrolera biletów, a gdy zachorowała pani szatniarka również bez zastanowienia zajął się przyjmowaniem od gości płaszczy i kurtek.  Miał duże doświadczenie zawodowe – w podobnej roli pracował wcześniej przy włoskich scenach muzycznych. Biegle posługiwał się językiem włoskim, kilka lat wcześniej, w rodzinnym Wrocławiu pracował jako lektor tego języka.

Michał, owszem – pochodził z Wrocławia, jednak zdecydował się na wyprowadzkę do Jeleniej Góry – w pogoni za miłością. Poznał kobietę, w której zatracił się bez pamięci. Anna była od mężczyzny starsza o 15 lat i wychowywała autystycznego syna. Michała jednak starał się być jak najlepszym partnerem i prawdziwym ojcem dla syna Anny.

Człowiek pełen sprzeczności

Jednak Michał miał też swoją ciemną stronę, sam otwarcie przyznawał się do tego, że ma problemy z agresją. Jego znajomi słyszeli opowieści, że gdy ktoś wpadł na niego na ulicy a tym bardziej powiedział mu coś co się Michałowi nie spodobało – wtedy dochodziło do rękoczynów. Młody pracownik filharmonii uczestniczył również w… kibolskich bijatykach, gdzie udawał się w barwach swojego ukochanego WKS Śląsk. Oprócz problemów z agresją Michał cierpiał również na uzależnienie od hazardu, był to powód, dla którego z resztą wylądował we Włoszech. Jego rodzice, nie wiedząc co począć, wysłali syna do ośrodka odwykowego – z dobrym, początkowo, rezultatem. Wyprowadzka do Jeleniej Góry również była po części podyktowana faktem, iż było tam mniej miejsc do gry. Ale nałóg dopadł go i tam.

Michał przegrywał niemal wszystkie pieniądze, zaczął pić i stał się bardziej agresywny.  Jego związek z Anną nie przetrwał i mężczyzna wyprowadził się ze wspólnego mieszkania. Wynajął mały pokój i wpadł jeszcze głębiej w otchłań hazardowego nałogu. W końcu przestał płacić za pokój więc właścicielka mieszkania wyrzuciła go z lokum, a Michał stał się bezdomnym.

W tej patowej sytuacji rękę do mężczyzny wyciągnął pan Paweł, 59 – letni mąż, ojciec i dziadek, meloman, człowiek niezwykle pomocny, opisywany jako osoba, która innemu człowiekowi oddałaby ostatnia kromkę chleba. Pan Paweł pracował jako ochroniarz w filharmonii, gdy miał nocne zmiany wpuszczał Michała do budynku, aby ten mógł przespać się w jednym z pokoi dla gości lub w pokoju techników.

Victoria

Dzień przed tragedią do Filharmonii Dolnośląskiej w Jeleniej Górze zawitała 26 –letnia studentka i artystka – Victoria Jankowska.

Victoria pochodziła z Warszawy, tam też na co dzień mieszkała i studiowała. Niedawno obroniła licencjat z polonistyki, kochała literaturę i opisywana była przez bliskich jako „chodzący słownik języka polskiego”. Po zdobyciu dyplomu nie spoczęła na laurach – obroniła drugi licencjat na Uniwersytecie Muzycznym im. Fryderyka Chopina, w klasie harfy. W instrumencie tym zakochała się bez pamięci, gdy tylko trafiła do szkoły muzycznej. W 2013 roku dziewczyna dostała się na studia magisterskie na Uniwersytecie Muzycznym – wiązała swą przyszłość zawodową z grą na harfie i, ogólnie, muzyką klasyczną. Victoria była osobą doskonale zorganizowaną i przedsiębiorczą. Biegle mówiła po hiszpańsku i fascynowała się kulturą iberyjską i latynoską. Udało się jej się zorganizować pod patronatem ambasady polskiej w Meksyku recital z okazji roku Witolda Lutosławskiego. Victoria zagrała tam koncert razem ze swoim przyjacielem, który akompaniował jej na flecie. Po występie wygłosiła jeszcze, po hiszpańsku, wykład na temat harfistów polskich.

Victoria miała już wyrobioną pewną renomę i bardzo dobrą opinię wśród polskich muzyków klasycznych. Grywała niejednokrotnie z uznanymi zespołami. W Jeleniej Górze wystąpić miała w zastępstwie. Koncert Filharmonii Dolnośląską z okazji Dnia Kobiet miał odbyć się 8 marca – harfista, który normalnie grał w zespole, przebywał w tamtym czasie na kontrakcie muzycznym na Bliskim Wschodzie.

Victoria była zachwycona propozycją zastępstwa, nie tyle ze względu na finanse (za jednorazowy występ miała trzymać 800 zł), ale i prestiżowy charakter oferty.  Victoria od razu zgodziła się na występ i 7 marca stawiła się w Jeleniej Górze na próbie generalnej. W koncercie „Muzyczne Pary” miała zagrać utwory Piotra Czajkowskiego, Uwerturę – fantazja Romeo i Julia i wstęp do dramatu muzycznego Tristan i Izolda Richarda Wagnera.

Tragiczna noc

Po południu 7 marca odbyła się próba generalna do koncertu, świadkowie zeznawali później, że owego dnia Michał i Victoria rozmawiali ze sobą przez chwilę. Ze względu na ciężar instrumentu, mężczyzna pomagał w przenoszeniu harfy należącej do Victorii.

Koledzy Michała żartowali, że powinien umówić się z harfistką, później opowiadali, że mężczyzna wpatrywał się w studentkę jak w obrazek, a nawet miał usiąść w pewnym momencie w pierwszym rzędzie i obserwować jej grę niemal jak zaczarowany.

Po próbie Victoria udała się do pokoju dla gości, gdzie podekscytowana zadzwoniła do mamy, aby zrelacjonować jej swój pierwszy dzień w Jeleniej Górze, po rozmowie od razu położyła się do snu, chciała być jak najbardziej wypoczęta w dniu koncertu.

W tym samym czasie z Michałem było gorzej z godziny na godzinę. Po pracy udał się ze znajomymi do pobliskiego pubu, gdzie wypił kilka piw, w tym stanie odezwał się jego nałóg i nogi niemal same poniosły go do salonu gier.

W salonie Michał przegrał dużą część swojej wypłaty – najpierw 100 zł, potem 200 – aż w końcu podbił stawkę. Tak stracił jeszcze 450 zł.

Zrezygnowany mężczyzna napisał do swojej byłej partnerki, Anna pisała z Michałem, który pogrążony w żalu wyznał, że chciałby umrzeć, aby nikogo więcej nie krzywdzić, od słowa do słowa w końcu para zaczęła się sprzeczać aż w końcu kobieta zakończyła rozmowę mówiąc byłemu partnerowi, że jest bydlakiem, który okradł niepełnosprawne dziecko – okazało się bowiem, że również Annie mężczyzna był winien niemałe pieniądze.

Pod wpływem alkoholu, w poczuciu porażki Michał udał się do filharmonii, gdzie wpuścił go pan Paweł – i to tam rozegrała się tragedia.

Zamknięte drzwi

Rankiem, ósmego marca pod budynkiem filharmonii wyczekiwali zziębnięci i poirytowani ludzie. Pracownicy, którzy przyszli już o godzinie 7.00 do pracy czekali, aż ochroniarz – pan Paweł, otworzy im w końcu drzwi, co powinien zrobić już wcześniej. W końcu, jeden z pracowników pomyślał, że 59 – latek mógł zasłabnąć i potrzebuje pomocy, zdecydowano więc aby zadzwonić straż pożarną.

W holu filharmonii faktycznie znaleziono leżącego na ziemi pana Pawła, jednak od razu wiadomo było, że na miejscu potrzebna będzie również policja. Było jasne, iż mężczyzna padł ofiara morderstwa, leżał w kałuży własnej krwi.  

Policjanci, którzy szybko przybyli na miejsce, rozpoczęli zatem oględziny miejsca zbrodni i całego budynku. Być może, liczono może na to, że sprawca ukrywa się nadal w środku.

W trakcie przeszukania policjanci dotarli w końcu do pokoju gościnnego na pierwszym piętrze, gdzie odkryli kolejne ciało, młoda harfistka leżała martwa w swoim pokoju.

W obliczu podwójnego zabójstwa filharmonia została zamknięta a policjanci natychmiastowo rozpoczęli śledztwo, okazało się, że sprawca nie zacierał za sobą żadnych śladów, na portierni znaleziono jego zakrwawioną kurtkę a obok niej odkryto kartkę, na której zabójca napisał „To hazard, Ania nie jest niczemu winna, z resztą o niczym nie wiedziała. Hazard zabiła, poległem, szukajcie mnie w piwnicy”.

Po odkryciu wiadomości śledczy udali się do piwnicy podejrzewając, że sprawca popełnił tam samobójstwo, jednak w pomieszczeniu nikogo nie znaleziono. Postanowiono zatem przejrzeć nagrania z monitoringu, na których wyraźnie widoczny był nie kto inny, jak technik filharmonii – Michał M.

Przebieg zbrodni

Ujęcie Michała nie zabrało policji wiele czasu. Został zatrzymany w pociągu relacji Kraków – Wrocław, był bardzo zaskoczony zatrzymaniem, ale nie stawiał oporu. Po kilku godzinach w końcu rozpoczęto przesłuchanie, w trakcie którego z grubsza ustalono, co stało się w nocy z 7 na 8 marca 2013 roku.

Wzburzony po hazardowej porażce Michał został wpuszczony do filharmonii przez pana Pawła, zamiast jednak udać się do pokoju techników, powędrował do pokoju gościnnego, w którym znajdowała się Victoria. Wiadomo, że kobieta nie wpuściła go sama, ale Michał mógł mieć klucze, jak wiemy, wcześniej pomieszkiwał w tym samym pokoju.  

Później dokonał zabójstwa, choć twierdził, że atak nie miał podłoża seksualnego, w co śledczy nie uwierzyli. Na wniosek matki ofiary, przebieg sprawy i jej szczegóły zostały utajnione.

Po dokonaniu zbrodni na młodziutkiej harfistce, mężczyzna zabił również życzliwego mu od lat ochroniarza, pana Pawła – zadał mu ponad 60 ciosów nożem oraz kilka ciosów młotkiem w twarz i głowę. Sposób, w jaki Michał zabił ochroniarza, to książkowy przykład „nadmiarowego zabijania” – z angielskiego „overkill”.

Wyrok

Pomimo młodego wieku oraz uzależnienia od alkoholu i hazardu Michał otrzymał najwyższy wymiar kary możliwy w Polsce. Biegli uznali go za poczytalnego. Sąd Okręgowy w Jeleniej Górze skazał Michała M. na dożywotnie pozbawienie wolności z możliwością przedwczesnego zwolnienia po odbyciu co najmniej pięćdziesięciu lat z zasądzonego wyroku. Obrońcy mężczyzny złożyli apelację, która została odrzucona. W ramach później złożonej kasacji Sąd Najwyższy we Wrocławiu utrzymał wyrok w mocy, skracając jednak okres do przedterminowego zwolnienia do 40 lat.

Michał M. wyjdzie na wolność najwcześniej w roku 2054 – w wieku 70 lat

Ku pamięci Victorii

Mama Victorii Jankowskiej chcąc upamiętnić swą ukochaną jedynaczkę i jej dorobek, założyła w 2015 roku fundację jej imienia. Fundacja wspiera młodych utalentowanych muzyków oraz organizuje koncerty dla pacjentów szpitali i hospicjów.

Aleksandra Zielińska

Pokaż więcej podobnych wiadomości
Pokaż więcej w Aktualności

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytaj również

Czarny Poniedziałek: Zbigniew Czajka. Bezlitosny świdnicki pedofil i morderca [18+]

Dzisiejszy Czarny Poniedziałek to historia przerażającej zbrodni popełnionej na małym dzie…