Strona główna Aktualności Czarny poniedziałek: Zbrodnie w maleńkim Lechitowie – gdy jedna ofiara to jeszcze za mało

Czarny poniedziałek: Zbrodnie w maleńkim Lechitowie – gdy jedna ofiara to jeszcze za mało

Lechitów to maleńka wioska położona w powiecie górowskim na Dolnym Śląsku, rozciągnięta wzdłuż ruchliwej szosy. Jest to jedno z tych miejsc, w których wszyscy znają wszystkich.  Lechitów liczy sobie niespełna stu mieszkańców.

W 2010 roku, w ciągu zaledwie miesiąca, jeden człowiek zniszczył życie dwóch rodzin – w tym swojej własnej.

Niemal nieskazitelny

Dominik urodził się w 1983 roku, mieszkał w Lechitowie, pochodził z wielodzietnej rodziny. Nie miał głowy do nauki, jednak mimo to wyrósł na człowieka, którego sąsiedzi uważali za porządnego i pracowitego. Ukończył tylko szkołę podstawową, jednak zaraz po niej zaczął pracować zarobkowo. Zajmował się wykańczaniem pomieszczeń, w okolicy mówili o nim – złota rączka.

Miał dobrą opinię, przede wszystkim nie pił alkoholu, co było uznawane za cechę niezwykłą i pożądaną u mężczyzny. Miał jednak i swoją ciemną stronę – przejawiała się w kontaktach z kobietami.

W jednym ze związków został ojcem. Dominik bił partnerkę. Kobieta odeszła zabierając ze sobą małe dziecko. Dominik jednak nie był długo samotny. Niebawem poznał kobietę, z którą, jak deklarował, chciał spędzić resztę życia. Poślubił zatem o dwa lata młodszą Justynę, zamieszkali razem w Lechitowie, w tym samym domu, w którym mieszkali rodzice małżonki. Niedługo później na świat przyszedł syn – Kamil.

Z początku w małżeństwu układało się dobrze, Dominik dbał o rodzinę a także o sam dom – starał się, aby wyglądał lepiej od innych. Wśród ludzi miał opinię trochę dziwnego człowieka. Co prawda nie pił alkoholu, ale wiadomo było, że lubi wdawać się w konflikty. Justyna natomiast miała wśród znajomych i sąsiadów nieposzlakowaną opinię, wszyscy uważali ją za troskliwą i ciepłą osobą, które zawsze była skora do pomocy.

Z czasem jednak w małżeństwie zaczęło się psuć, Dominik co raz częściej znikał z domu, a żona podejrzewała go o zdradę. Sama Justyna z kolei, wedle miejscowych plotek, miała być w relacji z niejakim Krzysztofem mieszkającym w niedalekiej Górze.

Zakochani

Agnieszka była młodziutka, miała zaledwie 22 lata. W opinii znajomych i rodziny była słońcem w towarzystwie. Dziewczyna promieniała, była wesoła i radosna. Bardzo lubiła imprezować i szybko się zakochiwała.

Na jej nieszczęście zakochała się również w żonatym Dominiku.

Spotykali się często. Cała wieś huczała od plotek o ich romansie. W końcu wieści doszły także do Justyny, która próbowała nawet porozmawiać z kochanką męża, jednak ta udawała wtedy, że nie ma jej w domu.

Najczęściej spotykali się w jego samochodzie, jeździli na przejażdżki i uprawiali seks na obrzeżach wsi. Podejrzewano nawet, że Agnieszka zaszła z mężczyzną w ciążę.

Dziewczyna miała skłonność do znikania na kilka dni, jej rodzice byli już przyzwyczajeni do jej wielodniowych pobytów u kolejnych partnerów.

12 listopada Agnieszka wyszła do sklepu po cukier i wsiąknęła jak kamień w wodę. Ponieważ nie był to pierwszy raz, gdy 22-latka znikała z domu, rodzina nie przejęła się tym zbytnio i nie zgłosiła na policję zaginięcia, tym bardziej, że z telefonu dziewczyny przychodziły SMS-y.

„Jestem w ciąży, mieszkam u chłopaka i nie wrócę nigdy do tego pier… Lechitowa” – tak brzmiała jedna z wiadomości, które otrzymała rodzina Agnieszki. Ta sytuacja utrzymywała się kilka tygodni. Agnieszka zniknęła.

„Ucieczka”

13 grudnia 2010 roku stało się coś, czego nikt całkowicie się nie spodziewał. Dominik wpadł przy furtce na swoją teściową Krystynę, której oznajmił, że żona zostawiła go dla kochanka i odeszła z domu. Możemy sobie tylko wyobrażać w jakim szoku była rodzina kobiety.

Teściowie Dominika nie mogli uwierzyć w taki rozwój wypadków – nie było możliwe było, aby Justyna, niezwykle troskliwa matka, zostawiła swojego małego synka. Jeszcze dzień wcześniej była u rodziców i rozmawiała z nimi normalnie, opowiadała nawet o swoich planach na przyszłość, była właśnie w trakcie szukania pracy.

Wkrótce w mieszkaniu małżonków zjawili się inni bliscy zaalarmowani zniknięciem Justyny, Krystyna zauważyła wtedy krew na zlewie w mieszkaniu córki i zięcia. Jednak Dominik miał na to logiczne wytłumaczenie. Dzień wcześniej teść zaciął się w ich domu i obmywał ranę nad zlewem. To okazało się prawdą. Jednak ojciec Justyny był niemal pewien, że nie krwawił na tyle mocno, aby zostawić takie ślady – jednak mógł zawsze coś przeoczyć… Temat krwi w zlewie poszedł na razie w zapomnienie.

Rodzina próbowała się dodzwonić do rzekomej uciekinierki, dziwiło ich, że nie zabrała ze sobą ciepłych ubrań ani tabletek antykoncepcyjnych, które przyjmowała przecież codziennie.  Jej telefon jednak milczał, mimo sygnału kobieta nie odbierała.

Przyszedł za to sms. Niespodziewanie, akurat, gdy rodzina chciała zgłaszać zaginięcie na policję.

„Nie szukajcie mnie i zajmijcie się Kamilkiem”

Podczas, gdy bliscy dziewczyny zamartwiali jej zniknięciem, Dominik zaczął w ich obecności myć naczynia, dość specyficznie, bo szorował je jakby chciał wręcz zerwać z nich farbę.

Mężczyzna przekonywał rodzinę swojej żony, że ta uciekła z kochankiem. Mimo wszystko utrzymywał, że ma do niej największy żal za porzucenie ich synka, a sam przyjmie ją z powrotem, gdy kobieta zrozumie swój błąd.

Przez następne tygodnie sytuacja się nie zmieniała, co jakiś czas tylko przychodziły zdawkowe wiadomości z numeru Justyny. Rodzina zatem czekała, aż kobieta sama wróci.

Ich nadzieja zgasła w święta Bożego Narodzenia, gdy kobieta nadal nie wróciła do domu. Rodzice wierzyli, że wróci na Wigilię chociażby ze względu na swoje 3-letnie dziecko, nikt jednak nie zapukał do drzwi.

Poszukiwania

Pod koniec roku rodzina w końcu zgłosiła zaginięcie Justyny. Ulotki o zaginionej rozwieszali wszyscy, także Dominik. Wszyscy liczyli na to, że ktoś rozpozna kobietę, ktoś nawet zgłosił, że widział ją w pobliskiej Górze. Ten trop jednak okazał się fałszywy.

Policja ograniczyła się do przesłuchań najbliższych zaginionej, sprawdzono oczywiście dworce, przytułki dla bezdomnych, szpitale a nawet agencje i osoby prywatne załatwiające pracę za granicą. Nic jednak to nie dało.

Styczeń nie przyniósł żadnych rewelacji w sprawie zaginięcia, jednak w tym czasie policja i rodzina ujrzała inna twarz Dominika.

W styczniu 2011 roku mężczyzna wraz ze szwagrem i trzema kolegami ukradli fragmenty torowiska. Zostali zidentyfikowani i zatrzymani. Dominika wyprowadzono w kajdankach z domu i zamknięto w areszcie, przesłuchano, a także przeszukano jego samochód.

W czasie, gdy mężczyzna był w areszcie, jego teściowa, jak zwykle zresztą, od zniknięcia Justyny zajmowała się małym Kamilkiem.  Przez nieobecność zięcia kobieta poczuła się pewniej i postanowiła przeszukać mieszkanie młodych.

Coś zaniepokoiło ją w pokoju wnuczka, panele podłogowe były poluzowane. Krystyna miała bardzo złe przeczucia. Wraz z synową i kuzynką zastanawiały się czy podnieść panele, i sprawdzić powód ich wypchnięcia. Zanim jednak zdążyły cokolwiek zrobić do domu wrócił Dominik, przywieziony przez szwagra z komisariatu.

Mężczyzna widząc trzy zaniepokojone kobiety w swoim domu, domyślił się, że jego okropna tajemnica mogła wyjść na jaw.

Wziął do ręki kartkę i długopis, w milczeniu zapisał coś na niej i wcisnął w ręce teściowej, synkowi dał 50 zł i okazał opiekować się babcią. Potem poprosił szwagra, aby z powrotem zawiózł go na komisariat.

W samochodzie wysłał jeszcze SMS-a do Krystyny.

„Kocham was i przepraszam za wszystko”

Prawda wychodzi na jaw – przez telefon

Mężczyzna w drodze na komisariat zadzwonił do teściowej i wyjawił, że pozbawił życia swoją żonę. Powiedział też, że chce popełnić samobójstwo. Przerażona kobieta od razu zadzwoniła na policję mówiąc, że zięć przyznał się do zabicia jej córki, a ciało ukrył pod panelami w pokoju ich 3-letniego synka. Tym samym pokoju, gdzie przez wiele nocy, Krystyna spała razem z wnuczkiem. Nie widząc, że jej ukochana córka spoczywa tuż obok.

Mężczyzna nie odebrał sobie życia, został błyskawicznie zatrzymany przez policję. Inni funkcjonariusze udali się do domu rodziny, w obecności brata Justyny podnieśli panele w pokoju Kamilka, tam znaleźli zwłoki kobiety. Dzięki niskim temperaturom ciało zachowało się w dobrym stanie.

Szybko okazało się, że była to jednak już jego druga zbrodnia. Wcześniej Dominik zamordował swoją młodą kochankę – Agnieszkę. W dzień, w którym „zaginęła” pojechali na obrzeża wsi, dziewczyna chciała o romansie powiedzieć jego żonie wprost, mimo, że nie była to jakaś wielka tajemnica. Dominik jednak wpadł w szał. Zadał 22-latce przynajmniej 6 ciosów kluczem do kół samochodowych. Po zabójstwie miał dopuścić się aktu nekrofilii na ciele Agnieszki. Zwłok nawet dobrze nie ukrył – przykrył je tylko śmieciami, liśćmi i zostawił.

Proces

Dominik został oskarżony o dwa morderstwa, do których się przyznał. Kwestia zbeszczeszczania zwłok została wykreślona z aktu oskarżenia, ponieważ sam oskarżony zmienił zeznania. Być może spodziewał się, że opowieści o czynach nekrofilnych pomogą mu uzyskać statut osoby niepoczytalnej.

Mężczyzna twierdził, że zabił Justynę w szale. Po stosunku jaki odbyli, kobieta miała udać się do łazienki, gdzie po chwili Dominik miał znaleźć ją z nożem w ręku. Mówił, że wyrwał jej go błyskawicznie i powalił drobną kobietę, a jej głową uderzał o posadzkę, dopóki nie uszło z niej życie.

Okazało się, że sprawa miała drugie dno. Pewnego dnia w bagażniku samochodu Dominika, Justyna znalazła komórkę i biżuterię. Doszło między nimi do kłótni, w trakcie której żona wprost oznajmiła mężowi, że podejrzewa go o morderstwo kochanki.

Po awanturze Dominik przestraszył się, że żona go wyda, a on trafi do więzienia na długie lata. Postanowił więc uciszyć kobietę na zawsze. Podczas gdy Justyna udała się pod prysznic, jej mąż złapał młotek i to właśnie nim pozbawił ją życia. Po wszystkim odsunął panele w pokoju syna i wcisnął tam zwłoki kobiety, której ślubował miłość, dopóki śmierć ich nie rozłączy.

Dominik K. za zamordowanie swojej żony Justyny K. i Agnieszki, został skazany na dożywotnie pozbawienie wolności, o warunkowe zwolnienie będzie mógł ubiegać się po 35 latach odsiedzianych w więzieniu.

Aleksandra Zielińska

Pokaż więcej podobnych wiadomości
Pokaż więcej w Aktualności

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytaj również

Czarny Poniedziałek: Zbigniew Czajka. Bezlitosny świdnicki pedofil i morderca [18+]

Dzisiejszy Czarny Poniedziałek to historia przerażającej zbrodni popełnionej na małym dzie…