Strona główna Aktualności Władysław Baczyński, wrocławski rencista – morderca. Mścił się za krzywdy w pracy?

Władysław Baczyński, wrocławski rencista – morderca. Mścił się za krzywdy w pracy?

Tajemniczy morderca grasujący najpierw w Bytomiu a później we Wrocławiu, sprawiał Milicji Obywatelskiej nie lada problem przez prawie 12 lat.

Co jakiś czas znajdowano ciała zastrzelonych ofiar – strzałem z broni o kalibrze 9 mm.

Byli nawet świadkowie tych zdarzeń, jeden z nich, pięcioletni letni syn jednej z ofiar usłyszał nawet nazwisko sprawcy z ust konającego ojca. Nie zapamiętał go jednak.

Sprawcę niejednokrotnie widziano, jednak nikt nie był w stanie opisać dokładnie jego rysopisu. Kto zatem bawił się z milicją w kotka i myszkę?

Bytom

18 lipca 1946 roku zbliżał się ku końcowi, mimo stosunkowo późnej godziny w jednym z parków w Bytomiu wciąż byli spacerowicze a między nimi bawiły się dzieci.

W pewnym momencie gwarną atmosferę zabawy i rozmów rozdarł przeraźliwy huk wystrzału. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, ofiara była już martwa.

Anna S. przybyła do Bytomia z ważnego powodu. Po repatriacji ze Lwowa zamieszkała we Wrocławiu, tam też kilka dni wcześniej jej stary znajomy – wykorzystując pełne zaufanie kobiety – okradł ją i uciekł.

Na Śląsk kobieta przyjechała w celu odebrania swojej należności od owego nieuczciwego znajomego.

Podczas oględzin miejsca zbrodni nie znaleziono zbyt wiele, kilka łusek z broni o kalibrze 9 mm, oraz drobną sumę pieniędzy, którą ofiara miała przy sobie – wykluczało to raczej motyw rabunkowy.

Zabezpieczone łuski wysłano do badań, jednak broń nie znajdowała się w bazie Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej. W połowie 1946 w Polsce krążyły jeszcze tysiące sztuk broni z czasów wojny a budowa pionów kryminalnych milicji znajdowała się w powijakach.

Sekcja zwłok Anny wykazała, że bezpośrednią przyczyną zgonu była rana postrzałowa klatki piersiowej, która biegła przez organy wewnętrzne m.in. płuca, a postrzał doprowadził do krwotoku wewnętrznego.

Początkowo o zabójstwo podejrzewano wspomnianego znajomego, który okradł denatkę. Znaleziono go jednak i przesłuchano dopiero po pewnym czasie, nie sposób więc było sprawdzić jego alibi.

W obliczu braku dowodów, sąd oczyścił mężczyznę ze wszelkich podejrzeń, a w sprawie zabójstwa Anny nie wystąpiły żadne postępy.

Seria wrocławska

26 listopada 1956 roku ok. godziny 18 z pracy wracał Chaim N. po drodze zatrzymał się – jak to miał w zwyczaju – aby wypić butelkę portera. Kilkanaście minut później sąsiedzi znaleźli ciało mężczyzny w bramie kamienicy, w której mieszkał.

W tym przypadku również wykluczono motyw rabunkowy, Chaim wciąż miał przy sobie pieniądze i dokumenty.

Oględziny zwłok nie wykazały żadnych śladów napadu, mężczyzna nie miał żadnych obrażeń, nie wyglądał na kogoś kto stoczył przed śmiercią walkę.

Wglądało to jakby ofiara zmarła z przyczyn naturalnych. Sekcja zwłok wykazała natomiast coś innego.

Okazało się, że denat został postrzelony w klatkę piersiową, pocisk nadal znajdował się w ciele, a strzał z pewnością oddano z daleka, dlatego na miejscu zbrodni milicjanci nie zauważyli nic nadzwyczajnego.

W tej sprawie pojawił się świadek – jeden z sąsiadów zeznał, że widział mężczyznę w średnim wieku, ubranego w ciemny płaszcz i bryczesy, jednak nie widział dokładnie jak wyglądał.

Ponownie funkcjonariusze MO nie mieli żadnych tropów, ponownie jak poprzednim razem – sprawa została umorzona.

Józef S był inżynierem, mieszkał w dzielnicy willowej na obrzeżach Wrocławia.

9 stycznia 1957 roku wrócił z żona taksówką do domu. Przed swoja posesją małżeństwo zauważyło dwóch mężczyzn, jednak nie przejęli się tym zbytnio. Mężczyzna udał się do domu nieopodal, aby odebrać swojego 5- letniego synka od babci, Pani S. za to udała się do domu.

Po chwili usłyszała kroki na podwórzu, była pewna, że to jej mąż i synek wracają już do domu. Jednak po chwili padł strzał.

Kobieta wybiegła przed dom i zauważyła uciekającego mężczyznę, podjęła próbę pościgu jednak szybko zrezygnowała, i popędziła w stronę garażu – tam niestety potknęła się o martwe ciało męża.

Jedynym świadkiem zbrodni był malutki syn małżeństwa, widział twarz oprawcy a nawet usłyszał jak szarpiący się z nim ojciec wypowiada jego nazwisko. Niestety umysł zszokowanego dziecka nie zarejestrował tej informacji.

Pani S. za to doskonale zapamiętała twarz zabójcy i utrzymywała, że bez problemu go rozpozna.

Sprawa zabójstwa inżyniera ponownie nie doprowadziła do żadnych tropów, jednak na miejscu znaleziono sporo śladów – odcisku butów nadające się do wykonania gipsowych odlewów, dwie łuski o kalibrze 9 mm oraz oprawę do zegarka z uszkodzonym uchwytem do paska.

To również dzięki łuskom znalezionym na miejscu zabójstwa Józefa S, udało się ustalić, że wszystkie trzy sprawy – Anny S., Chaima N. oraz wspomnianego Józefa S. są ze sobą połączone, a sprawą jest ta sama osoba.

Ostatnią ofiarą strzelca był Józef W., w wigilię Wielkanocy 18 kwietnia 1957 roku Józef i jego zona leżeli już w łóżku. W pewnym momencie małżeństwo usłyszało jakiś huk, mężczyzna podejrzewał, że otworzyła się szafa i wstał, aby ją zamknąć.

Kiedy podszedł do okna w swoim mieszkaniu słysząc było kolejny huk, był to wystrzał, po którym Józef W. osunął się.

Strzelec trafił prosto w serce, zabijając błyskawicznie.

Strzał był idealnie wymierzony, jedynym miejscem z jakiego można było go oddać było drzewo oddalone od okna o kilkadziesiąt metrów.

Milicja wiedziała zatem, że zabójca musi być wyborowym strzelcem i prawdopodobnie używa sprzętu optycznego np. celownika.

Zabójstwo Józefa W udało się połączyć z poprzednimi sprawami.

Jednak los miał się jeszcze szerzej uśmiechnąć do milicjantów.

Sprawca

W nocy z 29 na 30 kwietnia 1958 roku patrol milicji zatrzymał podejrzanie zachowującego się przechodnia, przy mężczyźnie znaleziono gotowy do strzału pistolet typu FN oraz ok 60 sztuk amunicji o kalibrze 9 mm.

Okazał się nim być Władysław Baczyński.

Ze względu na posiadaną broń postanowiono kilkukrotnie przeszukać jego mieszkanie. Na miejscu znaleziono ciekawe przedmioty, m.in. 4000 zł, zegarek bez szkiełka, lufę do sztucera i optyczne celowniki do broni.

Wszystkie tropy prowadziły do stwierdzenia, że to właśnie Baczyński jest poszukiwanym od lat zabójcą. Podejrzenia potwierdziła analiza broni przeprowadzona przez zakład kryminalistyki KGMO.

Władysław był z zawodu kierowcą, miał żonę oraz 3 dzieci. Od pewnego czasu nie pracował – przeszedł na rentę inwalidzką. Z tego powodu jego rodzina cierpiała biedę.

Jak to często bywa wśród sąsiadów cieszył się nienaganną opinią, konflikty w domu rozwiązywał twardą ręką, ale zawsze za zamkniętymi drzwiami.

Opinie w zakładach pracy, w których zatrudniony był zabójca były różne. Dyrekcja Wytwórni Filmów Fabularnych we Wrocławiu miała o nim bardzo dobre zdanie, jednak opinie z innych miejsc pracy określały go jako człowieka krytego, dziwnego, mściwego i opryskliwego wobec współpracowników – zwłaszcza wobec swoich przełożonych.

Skazany

Zarówno motywy zabójstw, jak i dziwne zachowanie zabójcy, które zaobserwowano w trakcie śledztwa wskazywały na konieczność badań psychiatrycznych.

W gazecie Słowo Polskie, wydawanej w tamtych czasach mogliśmy przeczytać o tym, iż Baczyński chciał uchodzić za osobę niepoczytalną.

Biegli orzekli jednak zgodnie, że podejrzany jest w pełni sił umysłowych i może odpowiadać za swoje zbrodnie.

Władysławowi udowodniono 4 morderstwa, przez długi czas nieznany był motyw, jednak sam winny przyznał, że mordował ludzi, którzy mieli mroczna przeszłość i źle traktowali swoich współpracowników.

Dwie z ofiar z pracowały kiedyś z Baczyńskim.

Oskarżony przyznał również, że miał dłuższą listę ofiar, i gdyby go nie złapano z pewnością mordowałby dalej.

Władysław Baczyński został skazany prze Sąd Wojewódzki we Wrocławiu na karę śmierci, mimo rewizji wyroku Sąd Najwyższy go podtrzymał.

Egzekucja została wykonana 17 maja 1960 roku.

Pokaż więcej podobnych wiadomości
Pokaż więcej w Aktualności

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytaj również

Czarny Poniedziałek: Zbigniew Czajka. Bezlitosny świdnicki pedofil i morderca [18+]

Dzisiejszy Czarny Poniedziałek to historia przerażającej zbrodni popełnionej na małym dzie…