Strona główna Kultura Pomaganie nie jest nielegalne, oglądanie filmów także, więc idźcie na „Zieloną granicę”

Pomaganie nie jest nielegalne, oglądanie filmów także, więc idźcie na „Zieloną granicę”

Zielona granica w reżyserii Agnieszki Holland materiały prasowe

„Zielona granica” Agnieszki Holland jeszcze przed premierą wzbudzała gorącą dyskusję. To oczywiście dość delikatne słowo na to, co się działo – nie będę jednak cytować tutaj żadnych nienawistnych wypowiedzi. Bo to tekst nie o nich.

Agnieszka Holland pokazała to, co dzieje się na granicy polsko-białoruskiej. Nie jest to żadną miarą film anty-czegokolwiek. To dzieło na wskroś ludzkie, opowiadające się za tym, co jest istotą dobra: empatią, widzeniem drugiego człowieka przede wszystkim jako istoty wydanej na cierpienie i zasługującej na wsparcie. Bo przecież najpierw wszyscy jesteśmy ludźmi. I żaden człowiek nie jest nielegalny.

Jest to rzecz o sytuacji granicznej, w jakiej postawione są postacie tego dramatu: przede wszystkim osoby uchodźcze, aktywiści i mieszkańcy niosący im pomoc, ale także strażnicy graniczni, policja, lekarze. Nikt nie jest ideałem z marmuru. Ale każdy może dokonać wyboru. Właśnie tam, na granicy Polski i Białorusi i jednocześnie na granicy dobra i zła. Kiedy w pewnej scenie jednemu z bohaterów ukazuje się wilk, od razu przypomniała mi się przypowieść o tym, że każdym z nas walczą dwa wilki. Czy zwycięży ten podszyty lękiem przed obcym, napompowany pogardą i okrucieństwem, czy ten odważny, widzący sens pomagania, niezgadzający się na to, by w lesie i na bagnach umierali ludzie?

Jeśli Agnieszka Holland kogoś w tym filmie wzywa do odpowiedzi, to przede wszystkim każdego z nas, abyśmy sobie uświadomili to pęknięcie, zadali pytanie o to, co jest najważniejsze. Wzywa też oczywiście do odpowiedzi system państwa, które nie radzi sobie z sytuacją na granicy. Gdyby sobie radziło, to nie byłoby potrzeby robienia tego filmu; aktywiści, lekarze, mieszkańcy nie chodziliby do lasu i nie musieli się przy okazji kryć przed służbami, które – jak sama nazwa wskazuje – powołane są do pomocy. Tu dodam, że w filmie ukazane są bardzo różne postawy pracowników tych służb. Bo wykonując rozkazy, można pozostać człowiekiem i starać się okazać współczucie. Reżyserka wzywa również do odpowiedzi Unię Europejską, bo jesteśmy jej częścią i także UE nie może umyć rąk w tej sprawie. Problem z migracją to sprawa złożona i nie jest do załatwienia od ręki. Ale im bardziej chowa się głowę w piasek, tym bardziej narasta. Żaden mur, choćby i najwyższy, nie zaradzi temu, że „świat płonie” i że zdajemy teraz – jako kraje europejskie, jako Europejczycy – egzamin z człowieczeństwa.

Plakat Zielona Granica

Oglądając „Zieloną granicę”, czułam wiele emocji. Tak, był gniew, wstyd, były łzy. Nie tylko u mnie. Słyszałam, jak ludzie w kinie płaczą. Wiedziałam, czego mogę się spodziewać, bo przecież śledziłam na bieżąco to, co się działo w tamtym czasie i miejscu, oglądałam relacje Grupy Granica, Medyków na Granice, Matek na Granice. Pakowałam polary, ciepłe skarpetki i termosy, żeby pojechały tam, do potrzebujących pomocy. Ale Agnieszka Holland spojrzała na to wszystko jeszcze mocniej i jeszcze bardziej indywidualnie. Mamy w tej opowieści (przypomnę opartej na relacjach świadków i świadkiń) uciekającą przed przemocą w Syrii rodzinę z trójką dzieci, ciężarną Afrykankę, kobietę z Afganistanu, która nie chciała żyć pod rządami Talibów, przerażonych nastolatków. Mamy strażnika granicznego z ciężarną żoną, który przechodzi ważny proces zrozumienia i przemiany. Mamy główną postać – Julię, która zmagając się z własnymi cieniami, mówi: ja już nikogo więcej w lesie nie zostawię. Wie, jaką cenę może za to zapłacić i jest gotowa to zrobić. I aktywistów, którzy są – nie boję się tego słowa – bohaterami i bohaterkami. Kiedyś będziemy o nich uczyć dzieci, dając ich postawę jako przykład moralny. Na marginesie dodam, że na Kongresie Kobiet we Wrocławiu w zeszłym roku można było podnieść plecak taki, jaki noszą aktywistki Grupy Granica do lasu. Ledwo udało mi się z nim utrzymać na nogach.

A więc idźcie na „Zieloną granicę”. Przeżyjcie ten film, pozwólcie mu działać i oceńcie go sami. Zobaczcie na własne oczy opowieść Agnieszki Holland. Bo oprócz wstrząsającej historii o granicy polsko-białoruskiej i cierpieniu osób uchodźczych – znajdziecie tam też nadzieję. Przecież „kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat”.

Olga Szelc

Pokaż więcej podobnych wiadomości
Pokaż więcej w Kultura

1 komentarz

  1. Obywatel

    30 września 2023 at 20:05

    Wstyd że dziecko komunistów sieje antypolską propagandę i jest przedstawiana jako wzór i świetny reżyser a jeszcze znajdzie się ktoś kto ten kłamliwy film pochwali.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytaj również

Testy elektrycznego autobusu Mercedesa na liniach aglomeracyjnych

Testów elektryków ciąg dalszy. Tym razem możemy się przekonać jak na naszych drogach odnaj…