Strona główna Zdrowie Urlop menstruacyjny czy zwolnienie lekarskie?

Urlop menstruacyjny czy zwolnienie lekarskie?

Żyjemy w czasach, w których firmy oferują coraz ciekawsze benefity. Po modzie na owocowe czwartki, piłkarzyki w biurze karty multisport przyszedł czas na benefity bardziej socjalne, na przykład czterodniowy tydzień pracy albo wprowadzony niedawno przez CD Projekt Red urlop menstruacyjny.

Polega on na tym, że raz w miesiącu można wziąć dzień wolnego z okazji bolesnej miesiączki. Prywatna inicjatywa prywatnej firmy, wszystko zgodnie z prawem, powinno pozostać ciekawostką, ewentualnie przyczynkiem do dyskusji na temat tego, jak rynek pracy traktuje osoby, które muszą życ z tym, że zaatakuje je ból (PCOS, endometrioza, ale też migrena przecież) i czy da się coś z tym zrobić.

W komentarzach pod artykułem zawrzało. Wiele osób było bardzo przeciw, tak jakby to była ustawa, a nie zupełnie prywatna inicjatywa. Osobiście najbardziej mnie uderzyła opinia, że można przecież brać zwolnienie lekarskie. W takich przypadkach zastanawia mnie, czy dana osoba w ogóle próbowała dostać się do lekarza pierwszego kontaktu na cito, a co dopiero miesiąc w miesiąc. Samo branie chorobowego przerabiałam ostatnio w zeszłym roku podczas przeziębienia z zapaleniem zatok, ledwo mogłam siedzieć, i to naprawdę jest wyzwanie ogarnąć wizytę, nawet telefoniczna, kiedy jedyne na co ma się ochotę, to położyć się i czekać aż przejdzie. Udało mi się po kilku godzinach, mogłam udać się do łóżka i tam cierpieć.

Ogólnie też lekarzy jest już mało, jesteśmy w ogonie unijnym z wynikiem 2,4 lekarza na 1000 osób w 2017r, podczas gdy Niemcy mieli 4,4, a Czechy 3,7. Kadra również nam się starzeje, więc lekarze z czasem nam wymrą jak dinozaury, jeżeli nic z tym nie zrobimy. Wracając do tematu – osobiście bym wolała, żeby u nas wszedł system, w którym można wziąć dwa-trzy dni chorobowego zupełnie bez konsultacji z lekarzem.

Szczerze nie widzę większego sensu zawracania głowy lekarzowi tylko po to, żeby mu powiedzieć „tak, znowu mnie boli, to samo, co zwykle, potrzebuję zwolnienia”. Takie rozwiązanie, tyle że do siedmiu dni, funkcjonuje w Wielkiej Brytanii. Która, owszem, boryka się w tej chwili z olbrzymimi problemami gospodarczymi, ale po pierwsze nie mają one nic wspólnego z tym, że ludzie często biorą chorobowe, a po drugie ten kryzys jest ogólnoświatowy.

Część ludzi wychodzi z założenia, że tego typu urlopy będą nadużywane, ale to znajduje pokrycia w rzeczywistości. W naszym kręgu kulturowym mamy raczej do czynienia ze szkodliwym zjawiskiem, które się objawia tym, że osoby z przeziębieniem chodzą do pracy, a nie co i rusz biorą zwolnienie i na pewno sprzyja temu fakt, że podczas chorobowego nie dostaje się 100% pensji tylko mniej. Jeżeli chodzi o urlopy, to firmy w Stanach Zjednoczonych wprowadzały nielimitowane urlopy i okazywało się, że ludzie mniej lub bardziej świadomie ścigali się między sobą, kto weźmie mniej wolnego.

Dochodziło do sytuacji, w których odgórnie wprowadzano obowiązkową liczbę dni urlopu do wykorzystania. Do tego dochodzi jeszcze jeden aspekt psychologiczny związany z tym, że kobiety w IT są mniejszością i jest presja społeczna, żeby wykazywały się bardziej niż mężczyźni. Po to, żeby udowodnić, że są warte tego, żeby na danym stanowisko pracować. Tak niestety wygląda wchodzenie do zmaskulinizowanego zawodu. Kompletnie bym się nie zdziwiła, gdyby urlopy menstruacyjne w CDPR skończyły jako zapis na papierze, raptem jeden akapit w regulaminie i to wszystko.

Emilia Kolus

Pokaż więcej podobnych wiadomości
Pokaż więcej w Zdrowie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytaj również

Komunikacyjna rewolucja we Wrocławiu. Wybrane oferty ułatwią poruszanie się po aglomeracji

Nasze miasto liczy obecnie 893 tys. mieszkańców. Po Wrocławiu porusza się jednak około 1,2…