Strona główna Aktualności Trzeba słuchać sercem – rozmowa z Grażyną Pstrokońską – Nawratil

Trzeba słuchać sercem – rozmowa z Grażyną Pstrokońską – Nawratil

Sylwetkę twórczą Witolda Lutosławskiego przybliża wybitna wrocławska kompozytorka, prof. Grażyna Pstrokońska-Nawratil.

Izabela Starzec: Czym dla Ciebie jest muzyka Witolda Lutosławskiego?

Grażyna Pstrokońska – Nawratil:…Szukam właściwego słowa…Przychodzi na myśl jedno – ta muzyka jest po prostu wielka, a napisał ją geniusz. To wielkie szczęście, że mamy takiego kompozytora jak Witold Lutosławski. Na czym polega jego geniusz? Na osobowości, na fantastycznym warsztacie kompozytorskim – unikalnym, niepowtarzalnym, który się poznaje  po kilku sekundach słuchania, na połączeniu niezwykłego intelektu z niespotykaną wrażliwością na barwę brzmienia.

Ten intelekt powoduje, że muzyka jest niezwykle precyzyjna. To jest muzyka konkretu, dopracowana w każdym calu i bardzo kolorowa. Nie znajdzie się w niej żadnej rysy – Witold Lutosławski jest w swoim dziele doskonały.

W jakich okolicznościach miałaś okazję spotkać Witolda Lutosławskiego?

Na przykład podczas Muzycznych Spotkań w Baranowie Sandomierskim, kiedy zasiadaliśmy przy jednym stole z mistrzem, czy uczestniczyliśmy w seminarium. Były okazje do rozmów i poznania kompozytora jako uroczego człowieka, który potrafił się nawet włączyć w taneczny korowód w baranowskim parku.

Może tego tak na co dzień Lutosławski nie okazywał, ale jeśli się rzeczywiście pozyskało jego zaufanie i przyjaźń, to był przemiły, podobnie jak jego żona Danuta, która była osobą uśmiechniętą, niezwykle ciepłą i przygarniającą do siebie. Warto wspomnieć, że Witold Lutosławski często pomagał, choć bardzo dyskretnie, zarówno kompozytorom, jak i innym osobom potrzebującym wsparcia, np. w leczeniu. Fundował też stypendia zagraniczne dla młodych artystów.

Co w głównej mierze ukształtowało Lutosławskiego jako artystę?

Przede wszystkim wielowiekowa tradycja muzyki i niezwykły talent, który pomnażał.  We wczesnym okresie twórczości czerpał z ducha Bartoka i Szymanowskiego, łącząc to z nurtem neoklasycznym. Znał i odczuwał muzykę zarówno poprzedników, jak i sobie współczesnych, i umiał pójść dalej wprowadzając swoje dzieła na muzyczny Olimp. Jego język kompozytorski udoskonalał się, unowocześniał i uniezależniał, zachowując finezję i szczególny koloryt muzyki.

A fascynacja kulturą francuską?

Tak, oczywiście – to elegancja jego muzyki, doskonałość, wykończenie każdego detalu, aluzyjność, np. poprzez tytuł Livre pour l’orchestre, wykorzystanie języka francuskiego w warstwie słownej dzieł.

Czy jego język jest w stanie przemówić do różnych odbiorców?

Zdecydowanie tak – ze względu na emocjonalność tego języka, choć nieco ukrytą, ponieważ Lutosławski nie uznawał rozmów o swojej muzyce w kontekście programowości. Chodzi raczej o ładunek autentyczności, który jest w niej zawarty i szczególne widzenie proporcji, czerpane ze świata antycznego. I to są właśnie warstwy, które przemówią do każdego ze względu na doskonałość, kolory, emocje, ruch, przestrzeń, czas. To wszystko jest fantastycznie połączone.

Głównym środkiem wyrazowym dla Lutosławskiego są przede wszystkim instrumenty. A jak rozumieć u niego pierwiastek wokalny?

On śpiewał instrumentami, bo partie instrumentalne w utworach Lutosławskiego mają wiele wspólnego z muzyką wokalną. Skomponował też kilka arcydzieł wokalno-instrumentalnych, np. Trois poémes d’Henri Michaux, Les espaces du sommeil, Chantefleurs et chantefables. Lutosławski był również autorem licznych pieśni i piosenek – także dla dzieci.

Co sądzisz o jego symfonice, a zwłaszcza III Symfonii, która będzie też prezentowana podczas Dni Witolda Lutosławskiego w Narodowym Forum Muzyki?

To jest dzieło, które co roku analizuję ze studentami, ponieważ zobrazowany jest w  nim dojrzały język kompozytorski Lutosławskiego. Ten utwór ukazuje perfekcyjną technikę mistrza i jego wielką indywidualność. III Symfonia powstała w okresie, w którym Lutosławski osiągnął doskonałość, także w kontekście architektoniki dzieła i jej szczególnego piękna. W połączeniu z emocjami, jakie niesie muzyka – mamy utwór idealny, na wskroś współczesny.

Jak słuchać Lutosławskiego? Intelektem, sercem?

Zawsze trzeba słuchać sercem, bo to jest najlepszy doradca. Dla słuchacza, który nie jest prowadzony w tajniki warsztatu kompozytorskiego, jakiegokolwiek zresztą, pozostaje percepcja emocjonalna, jakże potrzebna naszemu światu…

Pokaż więcej podobnych wiadomości
Pokaż więcej w Aktualności

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytaj również

Przy ul. Pomorskiej powstaje trasa rowerowa

Przy ul. Pomorskiej i na placu Staszica powstaje nowa droga dla rowerów. Pierwsze są odcin…