Strona główna Aktualności Czarny Poniedziałek: Co się stało z Anią i Robertem? – teorie i poszlaki. Zbrodnia pod narożnikiem [CZĘŚĆ 2]

Czarny Poniedziałek: Co się stało z Anią i Robertem? – teorie i poszlaki. Zbrodnia pod narożnikiem [CZĘŚĆ 2]

W zeszłym tygodniu opowiedzieliśmy o wydarzeniach pod Narożnikiem.

Przypomnijmy – w sierpniu 1997 roku, w Górach Stołowych doszło do brutalnej zbrodni na dwójce studentów – Ani i Robercie. [LINK DO CZĘŚCI 1]

Powiedzieliśmy już co się stało, jak wyglądał dla pary dzień wyprawy, i wspomnieliśmy o kilku znaczących faktach.

Dziś kontynuujemy historię, tego tragicznego wydarzenia. Opowiemy więcej o miejscu zbrodni i pierwszych spekulacjach. Poruszymy teorie ustalone przez Janusza Bartkiewicza, oraz te– badane przez policję.

Zapraszamy zatem, na drugą część serii artykułów o Zabójstwie pod Narożnikiem.

 

PIERWSI ŚWIADKOWIE 

Wiemy na pewno, że Ania i Robert bezpiecznie dotarli na niebieski szlak około godziny 12, wiemy to, bo byli widziani przez innych turystów, którzy przyjechali tam z Wielkopolski.

Jest taki stary górski zwyczaj,  że na szlaku należy witać się z każdą osobą, którą mijamy. Ma to pomóc w zapamiętaniu innych wędrujących, w razie gdyby zgubili się, czy też potrzebowali pomocy.

Tak też było tym razem, Robert przywitał się zwykłym „cześć” z dwiema mijanymi turystkami. Kobiety zdziwiły się, nie znając zwyczaju, ale przyniósł on zamierzony skutek, para została przez nie doskonale zapamiętana. 

Jednym ze szczegółów z zeznań kobiet, który interesował śledczych, był wianek, który Ania miała na głowie w momencie, gdy te widziały studentów. Jednak przy ciele dziewczyny, takiego wianka nie znaleziono.  Czy Ania wyrzuciła go gdzieś po drodze? A może sprawca zabrał go ze sobą? Tego nie wiemy do dziś. 

Później tego samego dnia, parę widziała kobieta zbierająca jagody razem z synem. Poprosiła nawet malucha, aby podbiegł do studentów i zapytał o godzinę, ten jednak zawstydził się i nie spełnił prośby matki. A szkoda, byłby ostatnią znaną osobą, która miała interakcję ze studentami przed ich śmiercią. 

Studenci poszli swoją drogą, natomiast kobieta po kilku godzinach wróciła do domu, przed wejściem do budynku usłyszała huk wystrzałów z pistoletu, a później krzyk kobiety. Ostatnio wystrzał usłyszała już po wejściu do mieszkania, spojrzała wtedy na zegarek i dzięki temu wiemy kiedy dokładnie doszło do zabójstwa.

Brakowało 3 minut do godziny 17 

Podobne zeznania śledczy otrzymali około dwóch dni po rozpoczęciu dochodzenia. Pewien 12-latek zeznał, że i on słyszał przeraźliwe dźwięki dochodzące z kierunku, w którym leży Narożnik. Chłopiec pozostał sam w obozowisku, podczas gdy jego rodzina wybrała się na spacer. Mimo znacznej odległości (kilkaset metrów), ich obóz znajdował się w takim miejscu, w którym słychać było nawet rozmowy ludzi na szlaku. Nastolatek powiedział policjantom, że w pewnym momencie usłyszał huk a po nim przeraźliwy damski krzyk. Zaraz potem usłyszał drugi strzał i ponownie damski wrzask, po trzecim strzale nastała kompletna cisza. 

Po czasie na jaw wyszło, że te same dźwięki zbrodni słyszało pewnie małżeństwo, i ich przyjaciel. Z początku myśleli, że to jakieś wygłupy, ale po kilku dniach i oni zgłosili się do śledczych.

Te zeznania pomogły policji stwierdzić, że nie był to przypadkowy atak, zbrodnia z przypadku. Analizując rozkład krzyków Anny i strzałów, oraz ślady na ciałach ofiar, policjanci mogli stwierdzić, że napastnik trzymał Roberta „na muszce”, mimo że zabił go pierwszym strzałem, oddał jeszcze jeden. To przez to Ania tak wrzeszczała. Potem uciszył także dziewczynę, jednym czystym strzałem.

Zastanawiające jest to, dlaczego nikt tego faktu nie zgłosił? Czemu nikogo nie zdziwiły wrzaski i wystrzały na szlaku? Okazuje się, że na tych terenach, od dawna był problem z kłusownictwem. Policjanci zamierzali więc sprawdzić lokalnych kłusowników, wykorzystali do tego wszelkie doniesienia o jakimkolwiek popełnionym przez nich przestępstwie, lub wykroczeniu. Niestety, lokalni kłusownicy nie wiedzieli nic o popełnionej zbrodni, żaden z nich nie został uznany za podejrzanego.

 

MAKABRYCZNE ODKRYCIE

Zwłoki studentów odnaleziono dopiero po 9 dniach, od rozpoczęcia ich wyprawy do Karłowa. Pisaliśmy już w poprzedniej części, ze ludzie przechodzący nieopodal czuli zapach rozkładu. Nikt jednak nie pomyślał, że mogą to być ciała ludzkie, zakładano, że nieprzyjemny odór pochodzi od padliny. 

Niestety okazało się inaczej. 27 sierpnia oddział GOPR-u znalazł ciała Ani i Roberta.

Pierwsze odnaleziono zwłoki Roberta, chłopak był obnażony od pasa w dół, nie miał na sobie butów, jednak mimo to jego białe skarpety pozostały nieskazitelnie czyste. Stwierdzono zatem, że obuwie zostało skradzione już po dokonaniu zabójstwa. Pojawiły się przypuszczenia, że przed śmiercią Robert mógł być ciągnięty po ziemi. Ciało Anny znaleziono od kilku, do kilkunastu metrów dalej, dziewczyna również była częściowo obnażona, jej majtki zostały ściągnięte do kostek. Tak samo jak chłopak nie miała na sobie butów, jednak jej skarpety były czyste, bez śladów leśnego igliwia, którego pełno było wokół. 

Poza naruszonymi ubraniami śledczy nie znaleźli na ciałach pary żadnych śladów, wskazujących na wykorzystanie seksualne. Przyjęto zatem, że sprawca chcąc zmylić policję, i upozorował taki motyw napaści. 

Grupa śledcza zwróciła uwagę na inne ślady, poniżej kolan u Anny jak i u Roberta można było zauważyć otarcia, miały około 3×4 cm. To jasno wskazywało na to, że młodzi ludzie przed śmiercią upadli, albo musieli klęczeć – to tylko potwierdzało teorię o egzekucji. 

Przy pomocy rodziców, udało ustalić się, co prawdopodobnie posiadali przy sobie Ania i Robert. Nie byli zamożni, co więcej absolutnie na takich nie wyglądali. Byli zwykłą parą studentów, szli na obóz naukowy, w plecakach mieli jakieś drobne kwoty, ekwipunek i jedzenie. 

Jedyną cenniejszą rzeczą był aparat fotograficzny Ani. Ale zabijać z powodu Zenita? Zniknęły na pewno ich dowody osobiste, legitymacje studenckie, jak i te honorujące ich jako strażników przyrody. Sprawca, bądź sprawcy, zabrali ze sobą również pamiętnik Ani, zegarek Roberta, i wspomniany aparat fotograficzny. Rzeczy studentów zostały w większości odnalezione, w promieniu kilkudziesięciu metrów od położenia zwłok. Znaleziono m.in. parę butów Anny, części garderoby, czy plecaki, na których były widoczne ślady krwi.

Mimo to, na żadnym z odnalezionych przedmiotów nie znaleziono linii papilarnych. Choć po latach, nawet były dowódca grupy śledczej – Janusz Bartkiewicz mówi, że ślady były zabezpieczane w niewłaściwy sposób.

Policja wykluczyła zatem również motyw rabunkowy. 

W toku poszukiwań znaleziono trzy naboje, ale tylko dwie łuski. Mimo wielkich starań nie udało się namierzyć broni, z której zamordowano studentów. Do dzisiaj nie znaleziono pozostałych dwóch łusek. Jedyne co wiemy to, że pociski były produkcji czeskiej.

 

TEORIE I PODEJRZENIA 

Śledczy niemal od razu wiedzieli, jaki był przebieg zabójstwa, odkryli też wiele śladów i dowodów. Mimo wszystko nie było odpowiedzi na najważniejsze pytania.

Kto dopuścił się zbrodni? I dlaczego?

W trakcie śledztwa pojawiło się wiele domysłów, dlaczego studenci zeszli ze szlaku, i jak natknęli się na swoich zabójców. Specjalnie podajemy tu liczbę mnogą, ponieważ policjanci, jak i Janusz Bartkiewicz do tej pory twierdzą, że sprawców musiało być co najmniej dwóch. 

Hipotez branych pod uwagę przez policję było kilka, oto niektóre z nich:

To Anna zboczyła ze szlaku. udając się za potrzebą, Robert poszedł za nią, i niefortunnie znaleźli się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze. Tak mogli natrafić na sprawcę.

Kolejnym podejrzeniem policji, było sytuacja, w której młodzi ludzie kierowani miłosnym uniesieniem udali się w ustronne miejsce, aby pobyć razem sam na sam. Ta hipoteza również zakłada, że wpadli na zabójcę przypadkowo. 

Ciekawym tropem był również, wspominany wcześniej „tajemniczy blondyn”. Ta teoria opierała się na zaginionym aparacie i pamiętniku Anny. Być może kobieta sfotografowała ów mężczyznę, i zapisała coś o nim w dzienniku. jak to miała w zwyczaju. Być może blondyn, miał powody, aby desperacko nie chcieć być uwiecznionym czy to na zdjęciu, czy to na papierze. Postanowił więc pozbyć się dowodów i zabił studentów. 

Podejrzewano również, że młodzi mogli być zaplątani w pracę dla grupy przestępczej. Popularne wówczas było wśród studentów, nie tylko zażywanie narkotyków, ale i handel nimi, oraz podrabianymi banknotami. Te spekulacje jednak całkowicie nie zgadzają się z naturą ofiar.

Jedną z bardziej prawdopodobnych hipotez, była ta, że Anna i Robert z jakiegoś powodu zboczyli ze szlaku i natknęli się na przestępców dokonujących nielegalnej transakcji. To nie byłaby nowość w Górach Stołowych, było tam mnóstwo miejsc, które przestępcy wybierali na skrytki narkotykowe. Być może Anna, robiąc zdjęcia przyrody, przypadkowo sfotografowała coś, czego według sprawców nie powinna uwieczniać. Być może zaczęła uciekać w stronę Roberta, i tak zabójcy dopadli ich oboje.

Jest jeszcze jedna teoria, która bardzo często pojawiała się w mediach. Była związana z obozem neonazistów, który miał ponoć miejsce właśnie w Górach Stołowych. Ten wątek jednak jest na tyle szeroki, że pozostawimy jego opis na następną część naszej serii.

Sprawa Zabójstwa pod Narożnikiem jest niesamowicie skomplikowana, i zagadkowa, do tej pory nierozwiązana budzi wiele emocji i wątpliwości. Wiele przełomów, bardziej lub mniej znaczących miało miejsce w przeciągu tych 25 lat. Kilka z nich obiegło media całkiem niedawno. 

Jeśli chcecie poznać najnowsze doniesienia ze sprawy, oraz teorię odnoszącą się do neonazistowskiej grupy grasującej w Górach Stołowych, bądźcie cierpliwi. Już w następny poniedziałek poznamy kolejne aspekty tej tajemniczej historii.

Czytaj kontynuację – [LINK DO CZĘŚCI 3]

Pokaż więcej podobnych wiadomości
Pokaż więcej w Aktualności

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytaj również

Czarny Poniedziałek: Zbigniew Czajka. Bezlitosny świdnicki pedofil i morderca [18+]

Dzisiejszy Czarny Poniedziałek to historia przerażającej zbrodni popełnionej na małym dzie…