Aktualności Kultura „Gwiazda do oka” – tomik opowiadań wrocławianina Jacka Świłło – recenzja Autor: Redakcja Data publikacji: 26 czerwca 2023 Jacek Świłło to wrocławski poeta, prozaik i muzyk. Ma w dorobku książki poetyckie i gra na saksofonie w afrobeatowo-funkowo-jazzowym OvE. Nakładem wydawnictwa Mamiko ukazał się tomik jego opowiadań „Gwiazda do oka”. Tło wydarzeń w opowiadaniach to często jakaś przeszłość („Ojciec Wróbla”). Czas bywa określony (np. datą) albo nie, ale można rozpoznać po rekwizytach, gdzie i kiedy mniej więcej jesteśmy. A postacie? Mamy chłopaków-łobuziaków, dorosłych mężczyzn, ale i portrety ojców, w dwóch przypadkach wojskowych. Teksty Jacka Świłło to zabawa z pamięcią i sposobem pamiętania, językiem, jakim się opowiada, a także wyobraźnią, której nie trzeba i nie należy stawiać granic. Bo rzeczywiście nic nie jest tu takie, jak się wydaje. A to następuje psychiczne i fizyczne przekształcenie bohatera, a to przydarzają się postaciom rzeczy, o których nie śniło się filozofom. Ale – kto wie – może przyśniły się autorowi (który jest dyplomowanym polonistą i filozofem). Pojawiają się elementy grozy, jak w tekście „Przypadek sędziego Kellera”. Bywa też i humorystycznie, na pograniczu czarnego humoru, jak w „Podaj mi rączkę, trumienko”, w którym to opowiadaniu grupa nastolatków podejrzewa sąsiada o bycie wampirem. Całkiem zabawna jest „Erupcja”, odsłaniająca kulisy pewnego konkursu na scenariusz filmowy. Są też takie teksty, które poruszają, jak „Matka wrony” opowiadanie o pandemii, ale także o konsekwencjach, które dopadają uciekającego przed nią bohatera. Niemal w każdym opowiadaniu Jacka Świłło rzeczywistość jest skrzywiona (kto potrafi płakać tak prawdziwie jak błazen?), łączy się z jakimiś alternatywnymi światami, tu i ówdzie pojawiają się zjawy, a może halucynacje, zaś narrator zdaje się wskazywać, że nie ma niczego pewnego, niczego na zawsze, niczego, co można zmierzyć i ocenić. Żeby pojąć świat, warto otworzyć się na jego doświadczanie w całości, także tej mrocznej, dziwnej, nieracjonalnej. Może tam właśnie swój matecznik ma wyobraźnia? Jeśli lubicie zabawę znaczeniami, podążanie tropem imaginacji autora, nie stronicie od tego, by autor wywiódł was na nieznane drogi, a i macie przyjemność z tropienia w tekstach rozmaitych kontekstów – to z pewnością warto sięgnąć po ten tomik. A że jest nieduży, można go też zabrać na urlop. Lato to dobry czas, by czytaniu oddać się w całości. Olga Szelc Książki pod ręką
Zagadka kryminalna na tle wojennej i powojennej historii karkonoskich schronisk – „Schronisko, które przestało istnieć” Sławomir Gortych to autor bloga Zagubiony w Karkonoszach, zakochany w górach wędrowiec, ale także …
Wprost z naszych marzeń – o płycie „Chopin Project” Polish Cello Quartet w rozmowie z Izabellą Starzec opowiada wiolonczelista Krzysztof Karpeta