Strona główna Kultura Być ciekawym i otwartym – Pierre Jodlowski, dyrektor artystyczny o festiwalu Musica Electronica Nova, w rozmowie z Izabellą Starzec

Być ciekawym i otwartym – Pierre Jodlowski, dyrektor artystyczny o festiwalu Musica Electronica Nova, w rozmowie z Izabellą Starzec

Izabella Starzec: Ideę tegorocznego festiwalu Musica Electronica Nova – dla przypomnienia: zaplanowanego  w dniach 13 – 21 maja w Narodowym Forum Muzyki – opisuje pojęcie „kaleidophonia”.  Jak możemy rozumieć głębiej znaczenie tego słowa, które definiuje festiwal?

– Pierre Jodlowski (dyrektor artystyczny MEN): Słowo zostało wymyślone na użytek festiwalu i jest zderzeniem dwóch innych: „kalejdoskop” i „fonia”. Ma znaczenie metaforyczne, choć odkryłem, że takie słowo istnieje i oznacza pewien instrument skonstruowany u schyłku XIX stulecia. Był to rodzaj urządzenia, które miało określone zastosowanie w hipnozie, podówczas bardzo modnej wśród burżuazji. W kontekście festiwalu chciałem w tym określeniu podpowiedzieć możliwość odkrywania jakiegoś obiektu poprzez wiele różnych fragmentów, co jest w gruncie rzeczy funkcją kalejdoskopu jako takiego.

Współczesna muzyka jest niesłychanie zróżnicowania i wymyka się wszelkim definicjom. Jest tu bowiem wiele różnych estetyk i brzmień. W wykonanie wkrada się również światło i projekcje wideo. Mamy więc sytuację jak w kalejdoskopie, gdy wiele obiektów, czynników, elementów składa się na pewną całość. To właśnie mi przyświecało przy programowaniu majowego festiwalu Musica Electronica Nova.

Elektronika jest na festiwalu podstawowym medium wyrazowym, rodzajem narzędzia i bohatera jednocześnie. Jest też nośnikiem wyobraźni dźwiękowej. Czy tak rozumiesz elektronikę w muzyce?

To pytanie dotyka pewnych aspektów historycznych związanych z rozwojem elektroniki. Przypomnijmy tu lata 50. XX wieku, gdy wywołuje ona prawdziwą rewolucję w muzyce. Ta technika pozwala reprodukować dźwięki. Dzisiaj, gdy skonsumowaliśmy mnóstwo różnych aspektów wynikających z pojawienia się elektroniki, kolejne pokolenie kompozytorów zdecydowanie wcześnie wchodzi w jej eksplorowanie, no i przede wszystkim nie jest to żadna nowość. W zasadzie rozpatruję elektronikę jako narzędzie, które może zostać włączone do procesu twórczego.

Oczywiście festiwal „krąży” wokół różnych wymiarów elektroniki . Czasami jest to medium, które odgrywa kluczową rolę w utworze, niekiedy zaś nadaje kompozycjom tylko pewien delikatny kolor i inną perspektywę. W programie tegorocznego festiwalu będziemy świadkami całego przekroju przez zastosowania elektroniki. Dodam, że nie prezentujemy na festiwalu żadnej szkoły kompozytorskiej, ponieważ elektronika się temu nie poddaje.

Zauważmy, że w programie festiwalowym proponujesz także różne spojrzenia kulturowe, zapraszając, dla przykładu, twórców z Turcji, czy Japonii. Czy tu elektronika będzie wspólnym mianownikiem, czy też jednak medium do wyrażenia pewnej odrębności?

– To jest dobry temat! Żyjemy w świecie coraz większej globalizacji, do której również przyczynia się Internet i media społecznościowe. Doświadczamy w życiu niesłychanego przyśpieszenia w procesie komunikacji. Możemy odnosić wrażenie, że specyfika kulturowa zaczyna zanikać. Ja  w to nie wierzę. Weźmy dla przykładu odrębne języki. Z muzyką może być inaczej, lecz jestem przekonany, że artyści są zawsze częścią jakiegoś środowiska. W nim mieści się właśnie język, tradycja, uwarunkowania geograficzne, polityczne, klimatyczne, itd. Nie sądzę więc, że możemy porównywać kompozytorów z różnych stron świata, ponieważ chociażby z tych wymienionych powodów są inni. Uwielbiam te różnice. One świadczą o naszym bogactwie i dlatego mam nadzieję, że festiwal da odpowiedź na różne zapytania i da świadectwo zachowywania tych różnic kulturowych w prezentowanych utworach.

Jak rozpatrujesz nasze wrocławskie środowisko związane z muzyką elektroniczną, z którego to inicjatywy narodził się ten właśnie festiwal w 2005 roku?

– We Wrocławiu jest wielu fantastycznych twórców reprezentujących wręcz mistrzowską klasę, jak na przykład Cezary Duchnowski, Agata Zubel i wielu innych. Przypomnę, że Cezary i Agata, tworząc duet ElettroVoce, dawali się poznać również na tym festiwalu nie raz, prezentując nie tylko niesłychanie bogate zrozumienie elektroniki, ale również jej wykonania – przekazu. Dodam, że nie rozpatruję wrocławskiego środowiska jako jakiejś odrębnej szkoły. Globalizacja daje wszystkim podobne możliwości, urządzenia i narzędzia. Wielu ma do nich dostęp i może je wykorzystać na różne sposoby.

Co do Polski i polskich twórców, to widzę tu pewną odrębność, która dla mnie wynika z pewnego ducha i relacji z różnymi emocjami. To dla was jest bardzo ważne, a nie słyszę tego np. w Niemczech. Jestem Francuzem, który mieszka w Polsce. Też bliska mi jest ta emocjonalność, i też ją uzewnętrzniam w swoich kompozycjach.

Na festiwalu będą dwa koncerty poświęcone naszemu środowisku: wieczór pod egidą Związku Kompozytorów Polskich, Oddział we Wrocławiu i Poznaniu, oraz koncert z udziałem studentów kompozycji elektronicznej. W jaki sposób ułożyłeś tę współpracę?

– W ogóle nie ingeruję w zawartość programową i dobór kompozytorów. Oba te wieczory dają carte blanche organizatorom, czyli ZKP i Akademii Muzycznej we Wrocławiu, tu konkretnie w osobach Mateusza Ryczka, władz rektorskich uczelni i Cezarego Duchnowskiego. Oczywiście, że z sobą współpracujemy, ale na zasadzie rozmów, pewnych dyskusji. Ja niczego nie narzucam i jestem bardzo zadowolony, że festiwal otwiera się na najmłodsze pokolenie kompozytorskie. Cieszę się, że mogą stać się częścią wydarzenia.  W naszej małej społeczności związanej z muzyką elektroniczną każdy jest ważny – młodzi twórcy i dojrzali kompozytorzy .

Festiwal jest również otwarty na bardzo młodą publiczność – dzieci, poprzez specjalne koncerty, czy projekcję filmową w kinie Nowe Horyzonty z muzyką elektroniczną w tle. Jak najmłodsi odbierają ten świat dźwięków?

– Najmłodsza publiczność nie ma żadnych ograniczeń, ani zahamowań w odbiorze muzyki. Nie jest jeszcze w żadnym systemie. Pamiętam świetnie, gdy mój dorosły obecnie syn jako dziecko chłonął różne światy brzmieniowe. Grałem dla niego utwory Helmuta Lachenmanna, Karlheinza Stockhausena, Xenakisa będąc pod ogromnym wrażeniem wrażliwości tego małego człowieczka. My nie mamy definicji, jaka powinna być muzyka dla dziecka. Jakże okropne są te ścieżki dźwiękowe w różnych kreskówkach dla dzieci. Ta muzyka jest taka tania, głupawa, jakieś „la, la, la” i tyle. Może jest ona bardziej dla rodziców, którzy uznają, że właśnie taka muzyka jest w porządku – jest prosta, łatwa i nie „zepsuje” ucha dziecka? To jest kompletne nieporozumienie.

Na festiwalu mamy koncerty pod nazwą Mini Akusma Forum, które są przeznaczone dla młodej publiczności. Nie mają sztywnej formy – dzieci mogą rozmawiać, reagować na dźwięki, co jest jak najbardziej w porządku. Nie chcę, by takie spotkania przybierały formę staromodnego koncertu z ciszą na widowni. Jeśli dzieciom podoba się śmiać, czy krzyknąć – to wszystko jest bardzo naturalne i pożądane.

Jak sobie wyobrażasz elektroniczne jam session, bo i taki wieczór jest w programie?

– Jak wiemy, istotą jam session w jazzie jest jego otwarta formuła improwizacyjna. Ktoś zaczyna grać, inny dołącza, potem kolejni. Profesjonaliści i amatorzy mogą wspólnie cieszyć się z muzykowania. Jeśli przeniesiemy to na nasz grunt, to idea pozostaje ta sama, tylko z kompozytorami w roli głównej. Moje i to młodsze pokolenie jest bardzo zainteresowane wykonawstwem. Mamy komputery, amplifikatory, syntezatory – co tam sobie zażyczymy. Na festiwalu wyobrażam to sobie następująco: ja z grupką kilku kompozytorów otwieramy ten wieczór i następnie zapraszamy innych z ich pomysłami. Bardzo chcę, żeby przede wszystkim w tym dominowała radość i dobra atmosfera.

Co może znaleźć dla siebie muzyczny amator na tym festiwalu? Jak do niego może „podejść” każdy z nas? W jaki sposób byś zarekomendował koncerty festiwalu Musica Electronica Nova?

– To świetna kwestia i dotykająca spraw bardziej ogólnej natury. Otóż kryje się w tym pytanie, jak możemy zachować u siebie taką naturalną ciekawość świata i różnych doznań? Żyjemy w czasach kultury, która do nas przychodzi, a my już nie potrzebujemy się gdziekolwiek wybierać. Miliony kanałów telewizyjnych, streamingów, portali umożliwia nam nieograniczony niemal dostęp do różnych dóbr i wytworów kultury. Za tym oczywiście kryje się pewien system, który nam „podrzuca” i narzuca pewne określone wybory, bowiem już kiedyś wcześniej w coś kliknęliśmy i zostało to zapamiętane. To nas niesamowicie zaczyna ograniczać jako konsumentów kultury.

Jak więc promować festiwal, by publiczność chciała nań przychodzić? Chyba najlepszą formą jest postawienie zapytań: Czy jesteś ciekaw? Czy chcesz odkryć nowe przestrzenie? Jeśli tak, to przyjdź, bo tu usłyszysz takie rzeczy, o których nie miałeś pojęcia i których nigdy nie słyszałeś. Oczywiście, że może to budzić pewne niezrozumienie i zakłopotanie, ale nie ma się czego obawiać – tu się dowiesz i może czegoś nauczysz, a po koncercie może zechcesz poznać coś więcej na jakiś temat? W tym kryje się bogactwo festiwalu. Wystarczy być ciekawym, otwartym i chcieć się tym dalej podzielić.

fot. Łukasz Rajchert

Pokaż więcej podobnych wiadomości
Pokaż więcej w Kultura

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytaj również

Przy ul. Pomorskiej powstaje trasa rowerowa

Przy ul. Pomorskiej i na placu Staszica powstaje nowa droga dla rowerów. Pierwsze są odcin…