Strona główna Aktualności Czarny Poniedziałek: Wampir z Rokitek, zapomniany drapieżnik

Czarny Poniedziałek: Wampir z Rokitek, zapomniany drapieżnik

Rokitki to spora wieś w województwie dolnośląskim, leży mniej więcej pół godziny drogi od Legnicy i Lubina. Obecnie miejscowość jest bazą wypoczynkową, słynącą przede wszystkim ze swojego położenia. Dolina Czarnej Wody, w której leżą Rokitki jest chronionym obszarem, który wyróżnia się czystością wody na poziomie VI i niemal morskim mikroklimatem.

W latach 70 i 80 liczne stawy, piaszczyste plaże, oraz zalesione tereny kusiły swoją atrakcyjnością turystów z zagłębia miedziowego, miejsce to tętniło życiem od rana do nocy w letnich miesiącach.

Rokitki mają też swoje dwie wielkie legendy.

Pierwsza opowiada o Czarnym Krzysztofie, ponoć osobnik ten miał być polskim odpowiednikiem Robin Hooda. Miał rabować bogatych i rozdawać kosztowności biednym. Chociaż badacze są niemal pewni, że postać Czarnego Krzysztofa jest jedynie legendą a postać ta nie istniała naprawdę, opowieść wciąż jest przekazywana z pokolenia na pokolenie.

Inaczej ma się rzecz z drugą legendą – o której zapewne większość starszych mieszkańców chciałaby zapomnieć i wymazać, niczym skazę, z historii wsi. Mowa o sprawie Wampira z Rokitek.

W historii Polski, zwłaszcza w czasach PRL-u, mieliśmy do czynienia z wieloma wampirami, jak określano wtedy seryjnych morderców przejawiających skrajnie okrutne skłonności. Karol Kot z Krakowa, Zdzisław Marchwicki z Zagłębia czy Leszek Pękalski z Bytowa. Podczas gdy w Bytomiu grasował Joachim Knyhała a jego zbrodnie wstrząsały opinią publiczną, w Rokitkach niepostrzeżenie i bezkarnie strach siał inny zwyrodnialec. Bił, napadał, rabował, gwałcił aż w końcu zaczął zabijać, jednak przez lata milicja zachowywała się tak, jakby nic specjalnego się nie działo.

Najprawdopodobniej dlatego właśnie Henryk Czyżewski, o którym dziś mowa, pomimo okrucieństwa i wielu zbrodni jest jednym z najbardziej zapomnianych wampirów w dziejach kryminalnych Polski.

Niechlubny bohater tej historii urodził się w 1953 roku, niewiele wiadomo o jego dzieciństwie jednak wiemy, że jako młody chłopak przyciągał spojrzenia. Za sprawą wady wzroku młodzieniec uniknął zasadniczej służby wojskowej i pozostał we wsi. Został cieślą, a w czasie wolnym trenował piłkę nożną z lokalną drużyną. Młody i przystojny, wysportowany, ciemnowłosy mężczyzna cieszył się niemałym powodzeniem wśród kobiet. Tajemnicą poliszynela były schadzki Czyżewskiego z pannami, ale i mężatkami. Na jego korzyść działał fakt, że nie nadużywał alkoholu, przez co budził większe zaufanie wśród pań.

Zdaniem mieszkańców był sympatycznym człowiekiem, ciężko pracującym, zawsze pomagał w potrzebie. No i porządny był z niego sąsiad. Ale w historiach okrutnych drapieżników tak bywa najczęściej. Możemy przeczytać wypowiedzi sąsiadów i członków rodziny, którzy z niedowierzaniem stwierdzają, że nic nie wskazywało, żeby ów człowiek mógł być potworem. Tak było i w tym przypadku, chociaż dochodziły do słuchu cichutkie głosy kobiet, mówiących, że Czyżewski ma jeszcze drugą, mroczną i okrutną twarz.

Pierwsza zbrodnia.

Zbrodnicza droga Czyżewskiego nie zaczęła się od zabójstwa ale od napaści i próby gwałtu. W styczniu 1971, niespełna 18 letni Henryk zaatakował po raz pierwszy. Zmierzał na rowerze w stronę sąsiedniej wsi, naprzeciwko ujrzał młodą samotnie idącą kobietę, gdy się z nią zrównał niespodziewanie rzucił się na nią i wciągnął do lasu.

Napaść okazała się niełatwa, kobieta zaciekle się broniła rozjuszając napastnika, któremu w końcu udało się powalić ją na ziemię. Zaczął zrywać warstwy odzienia z przerażonej kobiety i wtedy odkrył, dlaczego ta walczyła jak lwica. Pod grubymi, zimowymi ubraniami Czyżewski ujrzał ciążowy brzuch. Prawdopodobnie przyszły wampir nie odczuwał pociągu seksualnego do kobiet ciężarnych, dlatego zaniechał gwałtu, jednak nie pozostawił niedoszłej ofiary w spokoju. Frustracja seksualna i gniew spowodowany ciążą, sprawił że wściekły chłopak wyżył się na przyszłej matce bijąc ją okrutnie. Po wszystkim pozostawił niemal skatowaną kobietę w lesie i odjechał na swoim rowerze.

Kolejny atak miał miejsce już miesiąc później, tym razem ofiara miała szczęście – napastnika przepłoszył przejeżdżający samochód. W marcu sfrustrowany Henryk postanowił ponownie zaatakować, na swoje ofiary zuchwale wybrał dwie młode dziewczyny. Bez pardonu wszedł między dwie koleżanki, złapał je za włosy i zaciągnął do rowu. Nie przemyślał jednak, że utrzymanie dwóch broniących się kobiet będzie trudne dzięki czemu jedna z nich uciekła. Drugą dziewczynę napastnik postanowił wykorzystać, jednak ta skutecznie stawiła mu opór. Henryk zrezygnował więc z dalszej napaści, ukradł ofierze radioodbiornik tranzystorowy i zostawił przerażoną w rowie.

Co raz częstsze napaści sprawiały, że informacje o nich przedostawały się do opinii publicznej. Co ciekawe, już wtedy pojawiały się głosy mówiące o podejrzeniach wobec Czyżewskiego, jednak nic więcej w tym kierunku się nie działo.

W maju Henryk zaatakował Krystynę.B , na jej szczęście napastnika znowu wystraszył przejeżdżający samochód, jednak tym razem niedoszła ofiara bardzo dokładnie zapamiętała jego wygląd.

Ocalała z napaści Krystyna bez zwłoki udała się na posterunek Milicji Obywatelskiej, ślepo wierząc, że służby od razu wezmą się do pracy. Dokładnie opisała napastnika, którego owszem milicjanci rozpoznali. Jak to najczęściej jednak bywa w takich historiach, nikt nie dał wiary skrzywdzonej kobiecie. Ponad to funkcjonariusze zagrozili jej aresztem i sądem za rzucanie oszczerstw pod adresem porządnego obywatela. Milicjanci stwierdzili, że mężczyzna mający takie powodzenie u kobiet jak Czyżewski nie potrzebuje przecież ich gwałcić, więc oskarżenia są z pewnością wyssane z palca. Tak samo potraktowano inną ofiarę wampira, Janinę.

Ta opieszałość Milicji Obywatelskiej kosztowała życie kilku kobiet.

Czyżewskiego i jego kolegów co prawda przesłuchiwano na komisariacie w sprawach napaści, ale świętoszkowaty Henryk twierdził, że o gwałtach dowiedział się dopiero teraz. Milicja zostawiła go więc w spokoju.

Czując bezkarność, wampir rzucał się uparcie na obce kobiety w okolicach Rokitek. Gdy napaść z jakiegoś powodu nie dochodziła do skutku, napastnik uciekał. Za każdym razem jednak, bił i okradał swoje ofiary. Do gwałtu doszło przynajmniej 4 razy, na szczęście wiele ofiar od tego losu uratował zwykły przypadek, np. spodnie jednej z ofiar, których Henryk nie potrafił rozpiąć.

Cisza przed burzą.

W drugiej połowie lat 70, Henryk jako przykładny obywatel postanowił się ożenić i założyć rodzinę. Dorobił się trójki dzieci. Na początku małżeństwa ataki wampira ustały, chorobliwy popęd Henryka zaspokajała żona i liczne kochanki. Ze względu na swoją pracę często wyjeżdżał w delegacje, to też kwestię romansów miał ułatwioną. Dzięki tej ciszy, po Rokitkach przestały krążyć plotki o jego domniemanej winie. Życie Henryka z zewnątrz wyglądało niemal sielankowo. Przykładny mąż i ojciec, ciężko pracował na utrzymanie rodziny. Był na tyle dobrze opłacany, że dorobił się w końcu trudno dostępnego samochodu – zwanego „mydelniczką”, Trabanta 601.

Własny samochód dawał wiele swobody o czym Czyżewski doskonale wiedział.

Po kilku latach małżeństwa, między nim a żoną zaczęło się psuć. Z tego powodu bestia drzemiąca w „przykładnym” obywatelu ponownie zapragnęła gwałcić i terroryzować kobiety. Tym razem był jednak mądrzejszy o poprzednie doświadczenia. Mogąc podróżować, zaczął na swoje ofiary wybierać kobiety z miejscowości znacznie oddalonych od jego rodzimej wsi. Dzięki temu mógł uniknąć podejrzeń i oskarżeń, jak te sprzed lat.

Morderczy szał.

Dotąd Wampir z Rokitek pozostawiał swoje ofiary przy życiu, jednak wszystko zmieniło się 1 kwietnia 1981 roku.

Atrakcyjna, 25 letnia Krystyna. R prawdopodobnie próbowała złapać „stopa”, co w tamtych czasach nie było niczym dziwnym. Ograniczone przejazdy PKS-u i brak samochodu, często zmuszało ludzi do łapania okazji aby dostać się do domu lub pracy.

Na nieszczęście kobiety, tego dnia wsiadła do trabanta przystojnego, ciemnowłosego mężczyzny i ruszyła w ostatnia podróż życia. Nie wiadomo co stało się dokładnie dalej, ponieważ druga z wersji tego zdarzenia, mówi o tym, iż kobieta znała Henryka i wsiadła do jego samochodu już wcześniej w Legnicy. Bez względu na to jednak jak znalazła się w samochodzie oprawcy, już nigdy z niego nie wysiadła. Wampir wykorzystał kobietę, i może na tym by się skończyło jednak Krystyna zaczęła wić się w drgawkach. Czyżewski nie mógł wiedzieć, że 25 latka choruje na padaczkę i właśnie dostała ataku. Spanikowany udusił ofiarę, a jej ciało wrzucił do studzienki kanalizacyjnej pod Złotoryją. Ciało kobiety odnaleziono dopiero, gdy miejsce wskazał sam sprawca.

Nieco ponad miesiąc później, 12 maja morderca uderzył ponownie. Elżbieta L. trafiła na niego w Legnicy, wsiadła do trabanta i sprawy potoczyły się niemal identycznie. Henryk zgwałcił kobietę a potem ją udusił. Elżbieta nie dostała żadnego ataku, wampir po prostu pozbył się niewygodnego świadka, który mógłby donieść na milicje o napaści. Od tej pory pozbywał się wszystkich napastowanych kobiet.
W ramach poszukiwania Elżbiety, znaleźli się świadkowie, którzy zapamiętali do jakiego auta wsiadała kobieta. Zanim jednak milicja trafiła na portret pamięciowy Czyżewskiego z lat 70, i zaczęła mu się przyglądać lepiej minęło wiele czasu… zbyt wiele.

2 lipca tego samego roku, wampir zaoferował podwiezienie 18 letniej Janinie C. Nastolatka nigdy nie wróciła do domu, jej ciało sprawca pozostawił w miejscu morderstwa, w szczerym polu w środku lasu.

Na to, że Wampir z Rokitek był nieuchwytny przez tyle lat wpływało wiele czynników, m.in. zawieruchy polityczne w kraju. Były to lata wzmożonych strajków, a w końcu potężnych zmian ustrojowych. Przez to, milicja zajęta była uspokajaniem ludzi na ulicach a nie poszukiwaniem mordercy i gwałciciela.

Ostatnie morderstwo.

Latem 1983 roku, Czyżewski sprzedał trabanta przez co sam musiał korzystać z uprzejmości innych kierowców. Dokładnie 3 września, wysiadł niedaleko własnego domu na terenie jednego z kurortów wypoczynkowych. Mimo później pory nad wodą było mnóstwo ludzi, to jednak nie zatrzymało bestii przed kolejnym atakiem.

Bożena Ch. miała wówczas 22 lata, właśnie wracała ze spotkania z przyjaciółmi dróżką pośród wysokich traw. Z naprzeciwka szedł nie kto inny jak Henryk Czyżewski, gdy mieli się minąć mężczyzna złapał dziewczynę, zasłonił jej usta i zaciągnął na pole ziemniaków. Tam ponownie zgwałcił i udusił ofiarę, ciało pozostawiając odkryte na polu uprawnym. Następnego dnia sprawca wrócił jednak na miejsce zbrodni. Bał się, że ciało Bożeny znajduje się zbyt blisko jego domu, na widoku, co może rzucić na niego podejrzenia. Rano wziął więc łopatę, wrócił na pole i zakopał ciało dziewczyny w płytkim grobie. Po wszystkim, jak gdyby nigdy nic poszedł z synem na mecz lokalnej drużyny piłki nożnej. Na pytanie kolegi, skąd ma na twarzy zadrapania odparł ze śmiechem, że wpadł w krzaki agrestu. W rzeczywistości ślady pozostawiła na nim broniąca się zaciekle Bożena.

Zatrzymanie i wyrok.

Morderstwo Bożeny Ch. Było ostatnim w niechlubnej karierze Wampira z Rokitek. Henryk został aresztowany 10 października 1983 roku. Powodem były zeznania Krystyny B. – ofiary mordercy, która na uszła z życiem. Początkowo Czyżewski zaprzeczał, że ma cos wspólnego z kobietą, twierdził, że zna ją tylko z widzenia ale nic poza tym.

Tym razem, na szczęście śledczy przyłożyli się do sprawy bardziej i w portrecie tajemniczego napastnika z lat 70 rozpoznali Czyżewskiego. Przesłuchiwany godzinami Wampir, przyciśnięty do muru w końcu przyznał się do wszystkiego. Do zabójstw, napaści, kradzieży i gwałtów. Krwawy Wampir z Rokitek został zatrzymany i oskarżony o zabójstwo 4 kobiet oraz liczne napaści, gwałty i grabieże. Na wizji lokalnej sprawca wskazał wszystkie miejsca gdzie znajdowały się zwłoki ofiar. W zeznaniach twierdził, że po pierwszym morderstwie chciał zgłosić się na milicję ale nie mógł zostawić żony samej z trójką małych dzieci. Mówił że mordował, bo miał takie potrzeby i ponoć mógł to robić cały czas ale się powstrzymywał. Później biegli orzekli jego całkowitą poczytalność w chwili dokonywania przestępstw, jednak nadmienili, że Henryk ma skłonność do wybielania swojego postępowania. W sądzie zeznawała przeciwko niemu nawet jego własna żona, którą oskarżał o chciwość i chęć przejęcia majątku.

Dowody jednak mówiły same za siebie, a zeznania ocalałych ofiar mordercy zakręciły ostateczną pętle na jego szyi. Wampir z Rokitek, krwawy morderca i gwałciciel, potwór w ludzkiej skórze został stracony 29 kwietnia 1986 roku. Zawisł dokładnie o 19.30 w zakładzie karnym we Wrocławiu. Była to jedna z ostatnich kar śmierci wykonana w powojennej Polsce.

Przykład Henryka Czyżewskiego, to jedna z wielu straszliwych spraw czasów PRL. Mimo mniejszego rozgłosu Wampir z Rokitek, zasługuje na niechlubne miano jednego z najokrutniejszych zbrodniarzy w dziejach naszego kraju.

Jego historia nie tylko wstrząsa, ale i uczy tego, co teraz wpaja się dzieciom od najmłodszych lat, a czego zabrakło w rozkochanych w podróżowaniu autostopem latach 70 i 80. Przestrogi, o tym, aby pod żadnym pozorem nie ufać obcym, a tym bardziej nie wsiadać z kimś takim do samochodu.

Aleksandra Zielińska

Artykuł powstał w oparciu o współpracę z Gazetą Sąsiedzką 이웃을 위한 신문 

Zdjęcia operacyjne Milicji Obywatelskiej

Pokaż więcej podobnych wiadomości
Pokaż więcej w Aktualności

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytaj również

Czarny Poniedziałek: Zbigniew Czajka. Bezlitosny świdnicki pedofil i morderca [18+]

Dzisiejszy Czarny Poniedziałek to historia przerażającej zbrodni popełnionej na małym dzie…