Strona główna Aktualności Ekspedycja Express –wrocławska firma, która współpracowała m.in. z „Ekipą” wypływa na szerokie wody

Ekspedycja Express –wrocławska firma, która współpracowała m.in. z „Ekipą” wypływa na szerokie wody

Czym jest prawdziwa przygoda? O sekretach gier terenowych, miejskich, scenariuszowych rozmawiamy z Tomaszem Pietruszką, twórcą i właścicielem firmy wrocławskiej firmy Ekspedycja Express.

Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z Ekspedycją Express i grami terenowymi?

Wszystko zaczęło się pięć lat temu. Od bardzo młodego wieku prowadziłem firmę IT, wtedy nie było jeszcze nazwy „programista”, a raczej informatyk – a więc człowiek od wszystkiego. W tamtych czasach tworzyłem strony i sklepy internetowe albo kampanie reklamowe. Krok po kroku, obsługiwałem   większe firmy, aż doszedłem do takiego momentu, kiedy zrozumiałem, że to co robię jednak nie do końca jest dla mnie. Może nie przez samą branżę, a raczej dlatego, że rola twórcy i osoby kreatywnej ustąpiła z czasem miejsca funkcji menedżerskiej, ktoś musi przecież czuwać nad całym działaniem firmy. Nie odpowiadała mi do końca ta rola, nie ukrywam, że nadal nie do końca mi odpowiada chociaż wiem z czym muszą się mierzyć. Tutaj zdecydowanie wpłynęły na tą decyzje pewne czynniki rzutujące na jakość życia i wypalenie zawodowe. Podjąłem decyzję, że muszę wyjechać, odpocząć, dać sobie trochę czasu na przemyślenie tego, co chciałbym tak naprawdę w życiu robić. Wpadł mi do głowy taki pomysł, że w zasadzie wspaniale jest robić to, czego mi osobiście brakuje na rynku.

Czyli?

Stąd się wziął taki pomysł, że jak bym przede wszystkim chciał móc coś przeżyć, najlepiej świetną przygodę, jakoś odciąć od codziennego życia – jednocześnie nie wydając masy czasu i pieniędzy, by lecieć np. na inny kontynent. Uznałem, że potrzebny jest jakiś format rozrywki, który dostarczy nam niecodziennych emocji, niecodziennych wrażeń, ale będzie to przystępne cenowo – jednocześnie będzie trwało jeden dzień, trzy dni może tydzień, ale w bliższych, bardziej dostępnych okolicach. Przynajmniej na początku założenie było takie, że to będzie zajmowało maksymalnie jeden dzień. Tak właśnie stworzyłem pomysł – na tamten moment jeszcze nie nazwany – że zrobię pewnego rodzaju grę terenową.

Jaka była ta gra?

Pewnie każdy z nas pamięta jak kiedyś bawiliśmy się w coś takiego jak „podchody”, w tej grze były różnego rodzaju strzałki, wskazówki itd. Brzmiało to banalnie, ale pomyślałem – a gdyby ten pomysł tak troszeczkę dostosować do realiów ludzi 18+ – zrobić te zadania bardziej skomplikowane, uruchomić czynnik rywalizacji, pojawiają się zupełnie nowe emocje, przeżycia, które po prostu życie może nam dostarczyć za pomocą takiej formy rozrywki.

Przyszedł taki moment, że stworzyłem pierwszy scenariusz takiej gry w Sobótce koło Wrocławia. Na ten scenariusz zostali zaproszeni znajomi, znajomi znajomych, przyszło około dwadzieścia osób. Oczywiście było kilka rzeczy, które z obecnego punktu widzenia są zabawne – gra miała trwać osiem godzin, niespodziewanie przeciągnęła się do godzin trzynastu, mieliśmy skończyć w ciągu dnia a skończyliśmy w środku nocy. Bardzo miło wspominam te początki.

Oczywiście okazało się, że jest kilka rzeczy do poprawy i trzeba zacząć się tego uczyć, ale mimo to byłem jak takie dziecko – praca twórcza, czyli wymyślanie i powrót, znowu wymyślanie i tworzenie czegoś tak naprawdę, z niczego.

Pomysł się bardzo spodobał, wymagał dopracowania, na które poświęciłem wtedy trzy miesiące, zapraszając kolejne grupy i tworząc kolejne testy. W momencie, kiedy to było już takie, że w zasadzie nie było uwag, widziałem, że ludzie się po prostu bawią, ich emocje, i że nadaje się to dla osób dorosłych, co raz więcej osób zaczęło dzwonić i się tym interesować, postanowiłem, że trzeba to wszystko jakoś sformalizować.

Tak powstała nazwa „Ekspedycja Express”, może troszeczkę nawiązująca do znanego programu „Azja Express” – i tak to się tak naprawdę zaczęło.

Na jakim etapie rozwoju znajduje się dziś Ekspedycja Express?

Jesteśmy już w zupełnie innym miejscu, robimy już przede wszystkim ekspedycje dla osób indywidualnych. I pracujemy regularnie z wielkimi korporacjami.

Pamiętam taki znany mój cytat, który mam w głowie i paru moich znajomych również go pamięta – powiedziałem kiedyś, że „nigdy w życiu nie zrobię ekspedycji na więcej niż trzydzieści osób”.

W tym momencie mogę powiedzieć, że przez ostatnie dwa lata takiej nie zrobiłem, bo już robiliśmy imprezy nawet na ponad tysiąc osób, więc jest to dla nas już chleb powszedni.

Jak wygląda sama gra?

Zaczyna się od tego, że dzielimy się na drużyny, które są różne – mogą być dwuosobowe, czteroosobowe, pięcioosobowe – raczej nie większe. Celem każdej drużyny jest zdobycie jak największej ilości tzw. ekspedycyjnej  gotówki czyli takiej waluty, która obowiązuje w grze, za którą oczywiście potem drużyna, która zdobędzie jej najwięcej może ją wymienić na nagrody rzeczowe.

Jak się zdobywa tą gotówkę? No nie jest to takie proste, bo trzeba wykonywać zadania, ale tak jak wspominałem te zadania do banalnych nie należą. To co jest jeszcze ważne, to że uczestnicy podczas naszej gry nie mogą korzystać z własnych telefonów komórkowych, otrzymują specjalne torebki, my na to mówimy „safebagi”, każdy jest zobowiązany do włożenia swojego telefonu do takiej torebki.

Uczestnicy cały czas mają swój telefon przy sobie, ale otrzymują od nas na czas gry cały ekwipunek, cały sprzęt, plecak, wyposażenie, wszystkie elementy potrzebne do gry  i takiego specjalnego smartfona, który stanowi też element bezpieczeństwa, bo my na bieżąco wiemy, gdzie jest dana drużyna, jakie wykonuje zadanie, na jakim jest etapie, więc jesteśmy coś tam w stanie pomóc, podpowiedzieć  i  zadbać o bezpieczeństwo np. o to żeby się dana drużyna nie zgubiła, a jakby się coś stało, to zawsze mają kontakt do organizatora.

To już jest powiedziałbym bardzo kluczowy element, ponieważ ludzie podczas naszej zabawy nie przeglądają Facebooka czy Instagrama, potrafią się odciąć i zaangażować w całości w zabawę, czyli skupiają się na przeżyciach.

Jakie zadania czekają na uczestników?

Jeżeli mówimy o przeżyciach to w grze są zadania na logiczne myślenie, zadania manualne. Jeśli chodzi przykłady to na logiczne myślenie oczywiście wykorzystujemy orientacje w terenie i okazuje się, że nie mając Google Maps ludzie średnio radzą sobie z mapą i orientacją. Jednak jak już się uda – w końcu są w drużynie i muszą współpracować – to np. muszą wykonać dziewięć zadań rozsianych w różnych miejscach, wynikiem każdego zadania jest cyfra, a ciąg poprawnie ułożonych cyfr tworzy specjalny numer telefonu, na który uczestnicy dzwonią. Połączenia obsługuje już nasz system, no i drużyna, która zrobiła to jako pierwsza, że tak powiem rozbija bank.

Gdzie organizujecie ekspedycje?

Ekspedycje tak naprawdę można zrobić wszędzie, nie ważne czy to jest Polska, Europa czy gdzieś dalej. Organizowaliśmy ekspedycje już w 25 krajach łącznie z Azją, w tym roku też planujemy kolejną edycję ekspedycji Azja Express Tajlandia – Malezja – Singapur. Teraz mamy takie specjalne zlecenie z Ameryki Południowej, więc właściwie teren nie ma znaczenia, oczywiście my sugerujemy jakiś teren, ale zazwyczaj to klient sobie wybiera pewien obszar. Ponieważ tworzymy gry dla osób indywidualnych, to też staramy się, żeby to były jakieś wspaniałe i ciekawe miejsca.

Gry mają również scenariusze fabularne?

Właśnie nie. Stawiamy na zadania. Mamy też zadania bardziej ekstremalne, dla tzw. hardcorowców i jesteśmy z tego co słyszałem jedyna firmą w Polsce, która oferuje takie rzeczy.

Na przykład jest zadanie, że zdobytą gotówkę w pewnym momencie trzeba obstawić – można ją podwoić albo stracić i aby to zrobić należy coś zjeść. Tutaj się pojawiają egzotyczne klimaty, bo my bardzo dużo czasu poświęcamy na importowanie różnych egzotycznych rzeczy, oczywiście dopuszczonych, zgodnych z prawem i przebadanych. Mamy np. suszone karaluchy, stuletnie chińskie jajka – które wiadomo jednym smakuje drugim nie, możliwe, że będzie trzeba zjeść Duriana. Jeśli ktoś chce coś takiego przeżyć, no to u nas zdecydowanie jest na to szansa. Była też edycja, w której uczestnicy próbowali papryczek o różnej skali ostrości kończącej się na Carolinie Reaper, która, jak wiadomo, dość mocno skręca żołądek. Oczywiście zadania są różne, np. skok z tamy. Coś takiego robiliśmy w tym roku – skok z najwyżej położonej tamy w Europie, z której w Szwajcarii skakał słynny James Bond.

Tak naprawdę zadania nie są jednak ze sobą ściśle powiązane, stricte jest jakieś zadanie i jest jego kategoria. Każda drużyna musi wykonać lub też nie, dane zadanie, albo działa zasada – kto szybciej, lepiej je wykona, kto czegoś zrobi więcej. Czasami są to zadania, w których trzeba się przełamać i zrobić coś niecodziennego, np. może być to zadanie, że wszystkie drużyny dostają pięć minut i muszą zdobyć jak najwięcej monet jednogroszowych, potem wrzucają je na swoje wagi i drużyna, która ma ich najwięcej zwycięża. To co dalej się stanie, czy drużyna będzie musiała podbiec do kogoś na ulicy, czy wymienić to w aptece to jest właśnie kwestia kreatywności i tej przygody, którą się tworzy.

Jeżeli mamy dany scenariusz, to te zadania w każdej edycji są w jakiś sposób do siebie podobne, chociaż co chwila tworzymy nowe edycje więc te zadania się zmieniają kilka razy do roku całkowicie. ale wiemy, że choćby zagrało w tą grę sto, tysiąc czy dziesięć tysięcy osób to każda z nich przeżyje inną przygodę, bo każda z nich sama ja wytworzy. Tutaj ważnym elementem jest życie, czyli to co nam się może tak naprawdę naturalnie przytrafić.

Jakiś przykład?

Są na przykład zadania fotograficzne, gdzie trzeba wykonać jakąś fotografię, załóżmy miejsca, które jest dostarczone na zdjęciu, ale wcale nie chodzi o to miejsce. Chodzi o to, żeby zrobić taką sama fotografią i trzeba np. wspiąć się na 13 piętro jakiegoś budynku, bo stamtąd została zrobiona fotografia. Na pierwszym planie musi być jakiś witraż i trzeba go jakoś znaleźć i się zaczyna szukanie w okolicy, gdzie mogło zostać zrobione to zdjęcie, myślenie co fotograf miał na myśli i próba dokładnego skopiowania jego pracy. Co nie jest takie proste i trzeba dobrze pomyśleć.

Ile ekspedycji organizujecie w ostatnich czasach? W którą stronę rozwijają się wasze ekspedycje?

Średnio organizujemy ekspedycje co drugi dzień, ale jest to oczywiście średnia, bo zdarza się, że organizujemy trzy/ cztery dziennie. Oczywiście są tzw. sezony. Nie ukrywam jednak, że teraz już dużą rolę gra tutaj klient biznesowy, który ma po prostu pewne wymagania, czasami chce grę specjalnie zrobioną dla niego, a od pewnego czasu pojawiają się już takie bardzo duże projekty, są to np. zlecenia stacji telewizyjnych.

Ostatnio robiliśmy bardzo duży projekt – wyścig kamperów, dla znanej na pewno osobom tzw. Ekipy. Był to wyścig przez 9 państw Europy, kilkoma kamperami i dziesiątki zadań na całej trasie.

Oglądalność tego była na poziomie 3 do 3,5 miliona widzów.

Był to tez taki dla nas projekt, po którym widzieliśmy, że znowu jesteśmy – myślę, że na ten moment jedyni – którzy są w stanie zorganizować całość, od samego początku – przygotowania, zaplanowania, stworzenia scenariusza, załatwienia miejsc, porozumienia się z lokalną ludnością. Jesteśmy w stanie wszystko to zorganizować i przeprowadzić, tak naprawdę już bez większego stresu. To już jest taka wisienka na torcie. Plany na przyszłość są takie, że na pewno będziemy nadal robić gry dla osób indywidualnych, bo to zapotrzebowanie zdecydowanie jest, więc będziemy tworzyć jeszcze bardziej spektakularne edycje.

W tym roku na pewno zrobimy też wyścig autostopowy z Wrocławia do Włoch, w grudniu lub styczniu zorganizujemy po raz drugi, 10 – dniową edycję w Azji. Pierwsza miała miejsce tylko w Tajlandii, gdzie również podróżowaliśmy autostopem. Uczestnicy wykonywali niesamowite zadania, bardzo zagłębili się w kulturę Tajlandii, na czym bardzo nam zależy – aby to nie była tylko gra, ale i możliwość zobaczenia i zwiedzenia ciekawych miejsc.

Z pewnością nie zabrakło tam ciekawych zdarzeń…

Słynna historia z tamtej edycji to jedno z zadań, uczestnicy musieli zdobyć kokosy. Następnie trzeba było je przetransportować do innej miejscowości – gdzie musimy brać pod uwagę, że nie był to jeden orzech ważący kilogram a pęk o wadze około 25 kilogramów, więc niektórzy – zwłaszcza drobne Panie – mieli podwójnie trudne wyzwanie. Następnie trzeba było rozłupać te kokosy, wylać z nich mleko – do czego potrzebna jest porządną siekiera i jest to niezwykle ciężka praca. Potem orzechy trzeba było wysuszyć, pomalować i dostarczyć na szczyt góry do którego prowadziło 500 schodów.

W połowie trasy, po dwudniowym zadaniu do jednej z drużyn podbiegła małpa i ukradła te miski z plecaka. To są właśnie rzeczy, których nie przewidzimy. Dziewczyny płakały pół godziny, bo tak związały sentymentalnie z tymi miskami, które kosztowały je niesamowitą ilość pracy. Stało się to przed samym finałem, dosłownie wszyscy uczestnicy widzieli tą sytuację. No i niestety takie rzeczy też się zdarzają, nam jako organizatorom było również bardzo przykro, ale niestety nie możemy naginać reguł i nie mogliśmy zaliczyć tego zadania. To nas też czasem boli, to są niesamowite emocje, ale po jakimś czasie spotykamy się z tymi uczestnikami, przychodzą na kolejne edycje i możemy już do takich sytuacji podejść z przymrużeniem oka i po prostu się z nich śmiać.

Wrocław – gra terenowa od Ekspedycja Express

Na wasze wyprawy można się po prostu zapisać?

Tak, oczywiście. Ekspedycja w Azji była właśnie dla osób indywidualnych, to nie był żaden event firmowy. Jeżeli chodzi zapisy to jest to bardzo proste – wystarczy wejść na naszą stronę, zobaczyć jakie mamy terminy i kupić bilet, przyjść na miejsce startu i tutaj już nasi organizatorzy ułożą wszystko tak, że przede wszystkim będziemy mogli odpocząć, odciąć się trochę od cywilizacji, zostaniemy wprowadzeni w inny świat. Poznamy na pewno fajnych, nowych ludzi, bo staramy się, żeby ekspedycja była takim miejscem, gdzie w tych czasach, gdzie jednak trudno poznać kogokolwiek – jest jakaś taka bariera społeczna – tutaj wprowadzamy taki klimat, że ludzie ze sobą rozmawiają, bo tez zachęcamy do tego,by podczas zadań sobie pomagać, ale i przeszkadzać.

Te interakcje pomiędzy uczestnikami co chwile są, powoduje to też właśnie to, że ta sama gra za każdym razem jest inna, bo my nie wiemy jak ona się potoczy, to w dużej mierze zależy jednak od uczestników. My nie mamy żadnego wpływu na wynik możemy tylko prowadzić, przygotowywać i oceniać, ale według jasno określonych zasad, więc nie możemy tym manipulować.

Oczywiście jedni uczestnicy są mniej świadomi na co się piszą od drugich, ale zazwyczaj mówią nam, że po pierwszych dwudziestu minutach, już tak wczuwają się w ta grę, że przestają przejmować się tym co wypada, co można co mogą lub nie mogą robić. Nagle wszystko staje się możliwe, i zaczynają sami sobie udowadniać, że zrobią, dadzą radę, pokonają przeciwników, jednym pomogą od drugich będą chcieli być lepsi.

To jest bardzo fajne, bo widzimy jak uczestnicy też się zamieniają jakby wychodziło z nich trochę takie ich prawdziwe Ja, jakby ściągali te maski codzienności i po pół godziny są już inni a co dopiero po sześciu godzinach, bo nie ukrywam, że czasami na końcu edycji po sześciu czy ośmiu godzinach uczestnicy umawiają się na piwo, idą ze sobą porozmawiać.

Ilu macie pracowników? W jaki sposób rekrutuje się do tak niezwykłej branży?

Na ten moment takich stałych osób których na stałe u nas pracują jako taki „Senior Event Manager” mamy osiem, a więc tyle eventów jesteśmy w stanie przeprowadzić. Natomiast jeżeli chodzi w ogóle o organizatorów, którzy z nami współpracują to już jest grupa trzydziestu pięciu osób. Nie ukrywam, że my mamy takie założenie, że u nas wszyscy organizatorzy to najpierw są uczestnicy. Nie ma innej drogi, chociaż czasami ktoś próbuje przysłać CV.

Plany na rozwój firmy?

Mamy chyba całkiem ambitne. Nie jesteśmy bardzo dużą firmą i myślę, że korporacją nigdy nie będziemy chociaż pewne plany mamy z tym związane – bardziej na zasadzie odłamu naszej firmy z ekspansją za granicę, nie ukrywam, że takie plany mamy już na drugą połowę tego roku.

Dziękuję za rozmowę.

Pokaż więcej podobnych wiadomości
Pokaż więcej w Aktualności

1 komentarz

  1. Michał

    20 lutego 2023 at 10:33

    Byłem, grałem z 2 lata temu, to co robią jest genialne!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytaj również

Przy ul. Pomorskiej powstaje trasa rowerowa

Przy ul. Pomorskiej i na placu Staszica powstaje nowa droga dla rowerów. Pierwsze są odcin…