Strona główna Kultura Harfa w roli głównej – z harfistką Anną Scheller rozmawia Izabella Starzec

Harfa w roli głównej – z harfistką Anną Scheller rozmawia Izabella Starzec

Harfistka

Izabella Starzec: Jakie możliwości daje harfa jako instrument zespołowy, solowy i kameralny, ale szczególnie w muzyce nowej? Wkrótce w tych brzmieniach usłyszymy Panią 30 października o godz. 19.00 na koncercie organizowanym przez wrocławski Oddział Związku Kompozytorów Polskich w Sali Koncertowej wrocławskiej Akademii Muzycznej.

Anna Scheller, harfistka: To jest doprawdy bardzo szerokie spektrum – od muzyki dawnej po współczesną. Można wykorzystać harfę do ilustracji przyrody, a w dzisiejszych czasach pozwala kompozytorom poszerzać jej możliwości techniczne i barwowe. Wtedy brzmią nie tylko te „klasyczne” dźwięki i charakterystyczna artykulacja, jak glissanda czy arpeggia – rozłożone akordy. Obecnie twórcy szczodrze korzystają z różnych zasobów brzmieniowych harfy.

W jaką zatem stronę idą te eksperymenty?

– Harfę można wykorzystać na wskroś perkusyjnie, choćby przez pukanie w pudło rezonansowe. Używany jest też do gry klucz do strojenia, dzięki któremu uzyskuje się trudny do słownego opisania efekt, taki jakby glissanda pionowego. Tym samym kluczem można szurać po kołkach do strojenia, co przekłada się również na efekt perkusyjny. Możliwe są do uzyskania dźwięki ksylofonowe, gdy struny stłumione są tuż przy pudle rezonansowym, a jeśli na harfie gra się bardzo nisko na strunach, to brzmi niemal jak gitara. W utworze Tomasza Skweresa czy Grzegorza Pieńka, które będziemy mieli okazję wykonać podczas październikowego koncertu, wykorzystane są np. glissanda pedałowe.

I jak rozumiem, to nie koniec tych dźwiękowych poszukiwań?

– Oczywiście, wyobraźnia kompozytorów podpowiada coraz to nowe pomysły, które z przyjemnością realizuję w najnowszych kompozycjach.

Czy stosowana jest również preparacja harfy – podobnie jak w fortepianie, w którym między struny wtyka się różne materiały zmieniające charakterystykę brzmienia całości, czy też fragmentu skali?

– Jak najbardziej, a najczęściej jest to kawałek papieru przeplatany przez struny. Wtedy dźwięki są przytłumione i tak tajemniczo szeleszczą, z nieco metalicznym pogłosem.

Czy harfista nie martwi się, że taki dodatkowy materiał między strunami się wysunie, wypadnie w trakcie gry? W końcu ma struny ułożone pionowo, a nie jak w fortepianie leżące na płasko w pudle rezonansowym.

– Tak, istnieje taka obawa. Pewien kompozytor zaproponował kiedyś umieszczanie między strunami i w dodatku w trakcie gry – piłeczek kauczukowych. Już to widziałam oczami wyobraźni, jak taka piłeczka wypada i podskakuje po estradzie koncertowej [śmiech]. Są za to inne ciekawe pomysły, jak na przykład umieszczenie kamertonu między strunami, który dodaje charakterystycznych metalicznych pobrzęków.

Jak ważna jest Pani zdaniem współpraca miedzy kompozytorem a wykonawcą i jak często twórcy korzystają z konsultacji?

– W przypadku utworów solowych czy kameralnych kompozytorzy raczej kontaktują się z wykonawcą dopiero po pewnym etapie twórczym. Wtedy, gdy już mając właściwie ukończoną pracę, sprawdzają, czy się uda taką kompozycję zagrać, czy też nie. Jesteśmy wtedy w kontakcie i rozważamy, co trzeba zmienić, ulepszyć. Takie rozmowy są bardzo ważne – przecież ich celem jest sprawienie, by utwór dobrze i atrakcyjnie brzmiał.

W muzyce nowej trzeba przeanalizować, czy proponowane różne efekty są w ogóle możliwe do zagrania. O ile panowie harfiści z racji większej rozpiętości ręki mogą objąć większy zakres dźwięków, o tyle kobiety mają z natury drobniejsze dłonie i pewnych pomysłów po prostu nie są w stanie technicznie zrealizować. Czasami też kompozytorzy zapominają, że harfa to nie tylko 47 strun, ale i 7 pedałów. Piszą na harfę, jakby to był fortepian, z czarnymi i białymi klawiszami. Harfiści te „czarne klawisze” obsługują właściwie nogami. Tymczasem wielu rzeczy nie da się zagrać ze względu na pedały, które pozwalają na maksymalnie dwie zmiany chromatyczne jednocześnie.

Chyba to jednak znak naszych czasów – te poszukiwania sonorystyczne?

Też tak sądzę. Kompozytorzy lubią dodawać nowych brzmień, poza tym uważam, że te wszystkie efekty pasują do muzyki współczesnej. Nie zawsze są łatwe w wykonaniu, ale uważam, że muzyka nowa bardzo rozwija nasze muzyczne umysły.

Harfa będzie bohaterką większości kompozycji proponowanych w programie wspomnianego koncertu. Przed Panią duże wyzwania związane z prawykonaniami – jakie wtedy towarzyszą Pani emocje?

Czasami się niepokoję, gdy zbyt długo czekam na nuty od kompozytorów. Czas leci, a ja nie wiem, co mnie będzie czekało [śmiech]. Niemniej zawsze jestem podekscytowana możliwością zaprezentowania utworu po raz pierwszy. Nawet jeśli coś drobnego się nie uda, to tak naprawdę zorientuje się tylko kompozytor i wykonawca. Oczywiście nikt z takim założeniem nie przygotowuje się do koncertu! Ja również – zawsze mi zależy, by zrealizować zapis, oddać intencje kompozytora oraz – co ważne – przekazać też tutaj coś od siebie.

A może zakończymy na wesoło jakąś branżową anegdotką?

Bardzo proszę. Jak wiadomo harfa jest bardzo wrażliwa na temperaturę oraz wilgotność, i długo się ją stroi. Mówimy więc, że harfista pół życia zawodowego stroi instrument, a drugie pół – gra na nienastrojonym…

[śmiech]…

Pokaż więcej podobnych wiadomości
Pokaż więcej w Kultura

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytaj również

Po co deweloperom mieszkaniowym Giełda Papierów Wartościowych?

Jakie korzyści przynosi GPW firmom budującym mieszkania? Czy warto na niej być? Dlaczego? …