Strona główna Kultura Musical, nasza miłość – z twórczyniami Młodzieżowej Akademii Musicalowej rozmawia Izabella Starzec

Musical, nasza miłość – z twórczyniami Młodzieżowej Akademii Musicalowej rozmawia Izabella Starzec

Izabella Starzec: Rozmawiamy na krótko przed II Festiwalem Młodzieżowej Akademii Musicalowej. Bilety rozchodzą się jak ciepłe bułeczki i już na niektóre z przedstawień zaczyna ich brakować, mimo że jest ich w tym roku aż sześć. Festiwal, dla porządku, odbędzie się w dniach 19 – 22 czerwca na scenie ATM w Bielanach Wrocławskich. W czym upatrujecie tak wielkie zainteresowanie tym gatunkiem?

Joanna Kurzyńska: Obserwujemy rozwój zainteresowania musicalem z perspektywy 14 lat, czyli od kiedy powstała Młodzieżowa Akademia Musicalowa. Wynika to z coraz większej ilości profesjonalnych spektakli musicalowych, również światowych hitów na polskich scenach. To piękna sztuka i ludzie pragną się jej uczyć. A u nas w MAM wynika to po części z ciekawości ludzi – jak to jest, że znajomi chodzą na jakieś zajęcia, tańczą, śpiewają a potem mają występy? Też chcę to zobaczyć! Odbiorcami są więc w dużej mierze: rodzina, znajomi i przyjaciele uczestników naszych warsztatów. Potem często się zdarza, że sami się do nas zgłaszają chętni do zajęć musicalowych.

Takiego festiwalu, jeśli mam dobre rozeznanie w ofertach krajowych, nie ma w Polsce. Wyjątkowość tego naszego projektu polega też na tym, że występują maluchy, dzieci, młodzież i dorośli, bo taki mamy przekrój wiekowy w MAM. Nasze spektakle zaś to prezentacje na bardzo wysokim poziomie będące faktycznym sprawdzianem nabytych w MAM umiejętności. Żadnego śpiewania z playbacku. 

Będziecie prezentować tytuły, które już wcześniej były pokazywane na zakończenie różnych sezonów Waszej pracy z uczestnikami MAM. Jednak, jak rozumiem, należy się spodziewać nowych interpretacji tych musicali?

Magdalena Zawartko: Produkujemy nowe przedstawienia na bazie tych dawniejszych. Korzystamy z materiałów, które mają wielką wartość, wspaniałą muzykę i ciekawą historię. Chętnie wracamy do „Piotrusia Pana”, „Alicji w Krainie Czarów”, ale wystawiane przez nowych wykonawców i realizatorów, toteż powstaje zupełnie inna energia i spektakl. Warto więc przychodzić ponownie na te tytuły, ponieważ zawsze czegoś nowego można doświadczyć.

Gdy przed laty zakładałyście Młodzieżową Akademię Musicalową, to chyba nie przypuszczałyście, jak mocno się ta Wasza inicjatywa rozrośnie. To już nie tylko są zajęcia, ale i letnie warsztaty, i festiwal, co układa się w spójną całość. Jak wyglądały początki?

Magdalena: Gdybyśmy były świadome, na co się porywamy, to na pewno nie byłoby takich efektów. Ale to są uroki młodzieńczej niewiedzy. Cały czas podkreślamy, że MAM powstała na fundamencie przyjaźni, pasji, poświęcenia, miłości do sztuki i to nadal trwa. Udaje nam się po latach to pielęgnować. Poszerzyłyśmy nasz Zarząd o kolejne osoby, które z nami współpracują – w tym duchu i w tych wartościach, którym hołdujemy.

Jak to wygląda strukturalnie?

Magdalena: Przynależymy do Stowarzyszenia Dolnośląskie Towarzystwo Muzyczne, które od początku naszej drogi wspiera nas we wszystkich działaniach administracyjnych, biurowych i organizacyjnych oraz w pozyskiwaniu środków. Jest nam naprawdę dobrze pod tymi opiekuńczymi skrzydłami. 

Tworzyłyście MAM we trzy, każda z innym temperamentem i umiejętnościami. Każda też znalazła w tym projekcie swoje wyraziste i odrębne miejsce.

Joanna: Było to tak: Magda zaprosiła mnie i Malwinę na spotkanie i powiedziała o swoim pomyśle na Młodzieżową Akademię Musicalową. Już wtedy wiedziałyśmy, która i w jakiej dziedzinie najbardziej się spełni – to był od samego początku naturalny podział. Żywiołem Malwiny był taniec, Magdy śpiew, a ja byłam dzieckiem teatru.

Gdy wracamy pamięcią do tych czasów, to same nie dowierzamy, jak to było możliwe, by robić tyle rzeczy na raz… Przecież samodzielnie pisałyśmy scenariusze, wymyślałyśmy choreografię, kostiumy, robiłyśmy aranżacje  – produkowałyśmy cały spektakl, łącznie z rozmowami dotyczącymi wynajmu sceny i wielu innych spraw organizacyjnych.

Poza tym byłyście jeszcze studentkami a już tworzyłyście przestrzeń zawodową i godziłyście te różne obowiązki.

Magdalena: Ja byłam świeżo po maturze, a Asia i Malwina były na I i II roku studiów.

Trzy młode damy z marzeniami zaczęły je realizować. Kiedy przyszły pierwsze efekty?

Magdalena: Nam nigdy nie zależało na efekcie. Chciałyśmy po prostu przygotować dzieci i młodzież do bycia na scenie, dać im różne umiejętności, nauczyć skupienia i współpracy w grupie. Pragnęłyśmy zarazić je pasją i miłością do sztuki i teatru muzycznego. Te dzieci z nami dojrzewały. Dziś to wspaniali młodzi dorośli. 

No dobrze, to zapytam inaczej – czy widzicie jakiś ważny punkt zwrotny w działalności MAM? Może wynikał z jakiegoś momentu zwątpienia?

Magdalena: Był taki kryzysowy moment, który udało nam się pokonać. Działałyśmy wtedy w Imparcie przy Mazowieckiej i miałyśmy w zespole tylko dziewięć osób. Przyszedł mi do głowy pomysł stworzenia spektaklu z muzyką na żywo na podstawie piosenek z bajek. Nazwałyśmy go „Milion gwiazd”, stał się on również moim zaliczeniem na studiach. Na Wydziale Wokalnym, który ukończyłam, obowiązkiem było zaliczenie jakiejś partii operowej. Komisja zgodziła się, by musical wziąć tak samo pod uwagę. Był to więc mój dyplom uczelniany.

W każdym razie Asia napisała scenariusz i wyreżyserowała przedstawienie, Malwina zrobiła choreografię, a nasza dziewiątka podopiecznych wraz ze mną wystąpiła na scenie, na której towarzyszył nam zespół świetnych muzyków. Gdy spektakl zobaczyły inne dzieci, to od września miałyśmy już mnóstwo chętnych i z każdym kolejnym rokiem ta nasza działalność się już tylko rozrastała.

Warto też zaznaczyć, że nawiązałyście kontakty zagraniczne, pozyskując do okazjonalnej współpracy świetnego tancerza i choreografa z Londynu.

Joanna: Tym człowiekiem jest Curtis Angus, który występuje na deskach londyńskiego West Endu. To jest absolutnie piękna historia, jak się poznaliśmy i zaprzyjaźniliśmy. Nawiązaliśmy współpracę w 2016 roku. My jeździłyśmy do Londynu na warsztaty, Curtis przyjeżdżał do Wrocławia uczyć nasze dzieciaki. Pracował z nami już przy „Królu Lwie” (przy czym sam przez lata występował w londyńskiej obsadzie tego musicalu!).

Jaki był tego rezultat? 

Magdalena: Pokazało to nam wszystkim, że możemy stworzyć piękne, długie widowisko, które zasługuje na prezentację szerokiej publiczności. Uzmysłowiło również, na jak wysokim poziomie ci młodzi ludzie mogą stworzyć teatr! To było naprawdę duże dzieło, które przyniosło nam wiele ważnych i przełomowych rozmów – co dalej, jak można pielęgnować to, co już zostało zainicjowane. Upewniło też w słuszności naszych działań i w tym, jak wiele możemy zaoferować także najmłodszym. 

Rozszerzyłyśmy wtedy naszą współpracę o nowych instruktorów i osobę, która zajęła się sprawami organizacyjno-produkcyjno-medialnymi. Jest nią Kasia Rodczyn-Zielińska. Nie musimy już pilnować, czy wszystkie dzieci są obecne, czy mają kostiumy, czy wychodzą na scenę. To dla nas bardzo ważne wsparcie. Kasia również dba o całą stronę marketingową. Jako „MAMowa mama” wie, czego potrzeba dzieciom i jej punkt widzenia jest niezwykle cenny. 

Skoro zaczęło to już być takie małe przedsiębiorstwo zajmujące się produkcją teatralną, to doprawdy trudno sobie wyobrazić, że prowadzą je trzy osoby, które przede wszystkim zajmują się stroną artystyczną. Kasiu, jak trafiłaś do zespołu?

Katarzyna Rodczyn-Zielińska: Za sprawą mojej córki, która chodziła do MAM. Jestem więc taką „MAMową mamą” już 7 lat. W ten sposób znalazłam się w tym magicznym świecie, z którego nie sposób było już wyjść. Wciągnęłam się w tę społeczność i stałam jej częścią. Teraz z moją córką dzielimy się tym naszym wspólnym światem, co nie zawsze jest łatwe, ponieważ raz muszę być mamą, a innym razem organizatorką. 

Czym się zajmujesz?

Katarzyna: Są to m.in. sprawy marketingowe – już teraz się zastanawiam, jak będzie wyglądała MAM od września. W tym jednak momencie jest to przede wszystkim spektrum działań związanych z organizacją naszego czerwcowego festiwalu – promocją, ostatnimi sprawami dotyczącymi kostiumów, scenografii. Mam doświadczenie graficzne, w związku z moim wykształceniem, dlatego zajmuję się także projektowaniem strony wizualnej naszych przedsięwzięć.

Czego się nauczyłaś w Młodzieżowej Akademii Musicalowej?

Katarzyna: Przede wszystkim organizacji pracy i wyczulenia na indywidualizm każdego z naszych artystów i instruktorów. Tworzymy w większości zespół kobiecy i oczywiście bywają między nami różne napięcia, jednak praca jest ogromną przyjemnością. Czasami z jakiegoś niefortunnego zajścia wychodzi coś dobrego – wspólnie sobie świetnie radzimy.

Magdalena: Gdy zaczęliśmy się bardzo rozrastać, a grup przybywało, to do Kasi dołączyłyśmy jeszcze jedną osobę – Zosię Lubieniecką-Sanchez, która również pozostaje z nami w wieloletniej przyjaźni i jest kolejnym filarem, na którym opiera się działalność MAM. Jesteśmy zatem od kilku lat w piątkę.

Malwino, a co dla Ciebie było największym wyzwaniem w momencie, w którym ruszyła ta Wasza musicalowa inicjatywa?

Malwina Aleksander: Właściwie to pojawiły się wtedy, gdy zaczęło nam przybywać grup. Na zajęcia musiałam być przygotowana i co by się nie działo, każdy potrzebował wskazówek. Z biegiem czasu wypracowałam sobie pewien system pracy, który pozwolił mi łatwiej wchodzić w tę twórczość. Pracowałam nad ruchem, kompatybilną choreografią, mając jednocześnie do czynienia ze śpiewem i aktorstwem. Trzeba było więc uzyskać równowagę i własny język przekazu, który systematycznie zdobywałam, uczestnicząc w wielu warsztatach. 

Waszym założeniem w MAM jest wydobywanie z młodych ludzi tego, co mają w sobie najlepsze –  jeśli ktoś ma mniejsze predyspozycje wokalne, to może się bardziej wykazać w ruchu, czy aktorstwie i odwrotnie.

– Malwina: Tak to właśnie funkcjonuje. W latach, gdy tworzyłyśmy kadrę instruktorską tylko we trzy, to spędzałyśmy przerwy na rozmowach o różnych osobach z grup. Zwracałyśmy uwagę na ich szczególne umiejętności. Jeśli ktoś miał mieć solówkę wokalną, to wtedy inaczej ustawiałam ruch; Asia z kolei odpowiednio ujmowała to w scenach.

Czy miałyście przypadki osób, które jednak nie odnajdywały się w tej przestrzeni musicalowej?

– Malwina: Oczywiście. Jedni rozkwitali dopiero po paru latach, inni szybko rezygnowali – głównie dotyczyło to dzieci ambitnych rodziców, które same tego po prostu nie chciały.

Magdalena: Dodam, że dla wszystkich drzwi były otwarte. Myśmy nie wybierały, nie robiły żadnych przesłuchań – wystarczyło, by uczestnicy mieli w sobie pasję. Obecnie, z racji tego, że grup jest dużo i trzeba dbać o komfort i higienę pracy, planujemy takie przesłuchania. Będą one jednak służyły zapewnieniu adekwatnej grupy do możliwości kandydatów. Oczywiście, że nie jesteśmy w stanie przyjąć wszystkich, ale serdecznie zapraszamy na przesłuchania. My nie szukamy gwiazd. Interesują nas osobowości.

Na początku MAM była adresowana do dzieci i młodzieży między 7 a 15-16 rokiem życia. Jak jest obecnie?

– Malwina: Drugim w kolejności był pomysł na grupę dla dorosłych, czyli powyżej 18 roku życia.To były głównie mamy naszych musicalowych dzieci. Pamiętam, jak siedziały w garderobie przed naszym pierwszym pokazem – dziewczyny już w pełnej charakteryzacji  i z przypiętymi mikroportami, ale tak zestresowane, że autentycznie były gotowe do ucieczki [śmiech]. Na początku ta grupka liczyła pięć osób, a teraz jest najliczniejsza – wiekowo od studenta do seniora. Nazwałyśmy ją MAMuty. Moja mama też chodzi na zajęcia.

No pięknie. Czy oprócz mam są także babcie, ojcowie i dziadkowie?

– Malwina: Są babcie i paru tatusiów, dziadków nie ma. A szkoda! [śmiech] Naprawdę, każdy by znalazł tam swoje miejsce! 

I jak rozumiem, świetnie się bawią.

– Malwina: Najlepiej na świecie, a po zajęciach często idą jeszcze razem na karaoke.

Magdalena: Warto zauważyć, że w dorosłych tkwi jakaś, być może, dawna potrzeba, by realizować się artystycznie i scenicznie. Wydaje mi się również, że umuzykalnienie człowieka w młodym wieku jest bardzo ważne i wcale nie po to, by był artystą. To nawet nie chodzi o to, by chodzić do szkół muzycznych, wystarczy się uwrażliwić na ten świat i w każdym wieku można do niego dołączyć.

Macie zatem oprócz grupy dorosłych, czyli MAMutów także MAMinki, czyli dzieci w wieku przedszkolnym. Od którego roku życia przyjmujecie obecnie do Młodzieżowej Akademii Musicalowej?

Joanna: MAM zaczyna się od MAMiątek, czyli dwu- i trzylatków. Oczywiście najmłodsi przychodzą i uczestniczą na początku w zajęciach razem z rodzicami. Potem są starsze MAMinki – cztero-, pięcio- i sześciolatki.

Jakie zadania powierzacie tym najmłodszym?

Magdalena: Najważniejsze! Dla takich małych dzieci już samo wyjście na scenę, postawienie kilku kroków, skierowanie wzroku w stronę publiczności – to już jest prezentacja. Dlatego są z rodzicami, którzy dodają im pewności siebie, ale i rodzice muszą dać przykład swoim dzieciom. Na dobrą sprawę dziecko się rozwija razem z nimi, a potem zaczyna chodzić samo na zajęcia. Tak jest z trzylatkami, które w pierwszym semestrze chodzą razem z mamą, czy tatą, a w drugim semestrze uczestniczą w zajęciach już samodzielnie. 

Jakich kompetencji nabywa dziecko w tym otoczeniu?

– Malwina: Najpiękniejsze jest to, że dzieci od najmłodszych lat uczą się estetyki teatru, bycia w grupie, bycia na scenie. Czują się bardzo ważne, gdy mają powiedzieć to jedno nawet słowo i uczą się je powiedzieć donośnie i z zaangażowaniem, które wieńczy cały proces przygotowań. Są bardzo dumne, ponieważ gdzieś wśród publiczności siedzi mama, babcia, czy tato, którzy są bardzo wzruszeni. To wszystko przekłada się na ich codzienne życie w szkole, na podwórku, w domu.

A Ty Kasiu co zaobserwowałaś u swojej córki na przestrzeni tych kilku lat przychodzenia na zajęcia do MAM?

– Katarzyna: Moja córka miała pięć lat, gdy rozpoczynała swoją przygodę ze sceną. Najpierw dość długo przełamywała różne bariery, bo była w grupie najmłodsza. Co ciekawe, odnalazła w dzieciach wielkie wsparcie, dziś to są jej najlepsi przyjaciele i myślę, że będzie szła z nimi dalej przez życie. Obecnie ma lat 12 i widzę w niej dużą pewność siebie. Podczas letnich obozów musicalowych, w których również uczestniczy, dzieci nabywają umiejętności rozmowy, wyrażania siebie i swojego zdania. Uczą się dyskutować w dobrej atmosferze. Każdego wieczoru siedzą w kole i omawiają różne pomysły teatralne. Moja córka nabrała bardzo dużo odwagi. Patrzę na nią z uznaniem!

Warsztaty, jako letnia koncepcja zajęć, pojawiły się już w pierwszym roku funkcjonowania MAM. Wybrałyście piękne miejsce w ośrodku „DRESSO”  w Sulejowie i zorganizowałyście wtedy jeden dziesięciodniowy turnus. Ta idea jest kontynuowana, macie więcej chętnych niż miejsc. Jednak po latach nie jesteście już w stanie wyłącznie same prowadzić tych wszystkich zajęć.

Malwina: To prawda. Trzeba było poszukać instruktorów, by móc stworzyć kolejne grupy. Naszym wielkim darem jest umiejętność natrafiania na ludzi pełnych pasji do nauczania. Mamy doprawdy niesamowitą kadrę, są to najwyższej rangi profesjonaliści w swoich dziedzinach.

Kiedy robicie zapisy do MAM?

Katarzyna: We wrześniu odbędą się przesłuchania, choć oczywiście z kampanią promocyjną ruszamy już wcześniej. Mamy swoją stronę, ogłaszamy się na Facebooku, Instagramie, gdzie pojawiają się wszystkie informacje dotyczące rekrutacji i do których grup robimy nabór. 

Jaki jest obecnie rytm spotkań w ciągu roku szkolnego?

Magdalena: Każda grupa ma jedne kilkugodzinne zajęcia w tygodniu.

Gdzie można spotkać wychowanków MAM, którzy wyfrunęli spod Waszych skrzydeł?

Magdalena: Pierwszą naszą absolwentką, która ruszyła w ten musicalowy świat jest Kaja Karczmarczyk, obecnie Kaja Karolina, która ukończyła bardzo prestiżową szkołę w Londynie –  Millennium Performing Arts. Do niej rekomendował ją wspomniany już wcześniej Curtis Angus. Kaja zdobyła dyplom z wyróżnieniem i jest pierwszą polską absolwentką tej szkoły. Kolejni w tej uczelni byli Laura Gronek i Kuba Domagała. 

– Joanna: Natomiast Marta Horyza jest absolwentką Fontainebleau School of Acting we Francji. Marta bardzo prężnie działa, artystycznie i pedagogicznie. Obecnie współtworzy międzynarodowy zespół TilTomorrowTheatre Company i współpracuje z Instytutem im. Jerzego Grotowskiego we Wrocławiu, współtworząc również ze mną zespół Studia Kokyu. To jest niesamowita radość i satysfakcja, by móc po latach uczenia dzielić z Martą scenę i współtworzyć piękne projekty.

Magdalena: Są także i Ci, którzy po naszym MAM poszli na studia artystyczne w Polsce. Wśród nich jest Maja Korbiel, obecnie nasza instruktorka, która jest absolutnie świetna w tym, co robi. Podobnie Wiktoria Łukowicz, która jest z nami od pierwszego dnia istnienia Młodzieżowej Akademii Musicalowej. Przeszła wszystkie szczeble wtajemniczenia i obecnie jest znakomitą instruktorką, kontynuującą nasze wartości. Wśród absolwentek są również:Marika Klarman-Gisman (obecnie aktorka Teatru Polskiego we Wrocławiu), Klaudia Sobieszek (studentka Studium Wokalno-Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej  w Gdyni) i Milena Libura (studentka Studium Musicalowego CAPITOL).

Cudowne są te wspomnienia, ale powróćmy do Waszego festiwalu, który będzie okazją do podziwiania Waszych podopiecznych i wspólnej pracy. 

Joanna: To będzie piękne wydarzenie! Podczas Festiwalu zaprezentują się nasze wszystkie grupy, od MAMiątek i MAMinków po MAMuty. Co ciekawe, spektakl z udziałem dorosłych wyprzedał się w kilka godzin i trzeba było dołożyć kolejne przedstawienie! Tak więc zainteresowanie jest ogromne. I najlepiej przyjść na wszystkie spektakle.

Poszukujemy także wolontariuszy do pomocy przy Festiwalu. Wszystkich zainteresowanych, którzy ukończyli 16 rok życia i chcieliby poznać tajniki teatru oraz produkcji takiego wydarzenia, zapraszamy do kontaktu. Teatr „od kuchni”, a zwłaszcza ten Młodzieżowej Akademii Musicalowej, to niesamowite doświadczenie!

Czego życzycie swoim podopiecznym przed wyjściem na scenę?

Magdalena: Dobrej zabawy!

Joanna: Bawcie się dobrze.

Malwina: Zrobiliście już wszystko, a teraz idźcie i bawcie się dobrze.

Pokaż więcej podobnych wiadomości
Pokaż więcej w Kultura

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytaj również

Przy ul. Pomorskiej powstaje trasa rowerowa

Przy ul. Pomorskiej i na placu Staszica powstaje nowa droga dla rowerów. Pierwsze są odcin…