Strona główna Kultura Sięgać po marzenia – Anna Maria Mbayo sobie w rozmowie z Izabellą Starzec

Sięgać po marzenia – Anna Maria Mbayo sobie w rozmowie z Izabellą Starzec

Izabella Starzec: Anno Mario, jesteś wokalistką, kompozytorką, teoretyczką muzyki i pedagogiem. Nie jest to jednak wszystko, co się w Tobie kryje, ponieważ można Cię znaleźć i na ziemi, i na niebie, gdyż niedawno zdobyłaś licencję pilota. Zanim jednak o tym, to przypomnijmy, że 12 czerwca zaśpiewasz swój drugi recital dyplomowy, kończąc tym samym wokalistykę jazzową – jako jej pierwsza absolwentka – w Akademii Muzycznej we Wrocławiu. Czego poszukujesz w śpiewie?

Anna Maria Mbayo: Poszukuję przede wszystkim rozwoju. To są moje drugie studia po teorii muzyki, ale w międzyczasie śpiewałam. Początkowo nauka śpiewu wiązała się z muzyką klasyczną, śpiewałam jako chórzystka, występowałam jako dyrygentka. Serce i życie jednak pokierowało mnie w inną stronę, najpierw w kierunku muzyki gospel. Miała tu duże znaczenie moja duchowość i religijność. W tym się odnalazłam i robię to od wielu lat. Natomiast od czasów studiów teoretycznych marzyłam, by także kształcić się w kierunku wokalistyki jazzowej. Jednak wtedy jeszcze nie było takich możliwości, ale cierpliwie czekałam, wierząc, że przyjdzie wreszcie ten czas. W zeszłym roku otworzyli tę specjalność w Akademii Muzycznej we Wrocławiu. Aplikowałam i dostałam się na studia magisterskie. Przyznam, że jestem bardzo szczęśliwa. Bardzo dużo się nauczyłam pod okiem Doroty Miśkiewicz i wszystkich naszych niesamowitych muzyków i pedagogów jazzowych.

fot. Marzena Matyla

Tradycją muzycznych dyplomów są dwie prezentacje. Jakub Stankiewicz, prowadzący Katedrę Jazzu i Muzyki Rozrywkowej, wspominał w rozmowie, że w jazzie oczekiwania są takie same, a zasadą jest zróżnicowanie tych dwóch recitali dyplomowych. Co zatem zaprezentowałaś podczas pierwszego występu, który odbył się w marcu?

– Podczas tego dyplomu przedstawiłam twórczość autorską, czyli gospel. Właściwie to trudno tak jednoznacznie zdefiniować, bo niekoniecznie wiąże się z konkretną harmoniką, jak kiedyś, czy udziałem chóru. Mówiąc: gospel, mam na myśli bardziej tematykę i współczesne podejście do tej muzyki. Natomiast to, co wyróżniło pierwszy dyplom, to było wejście w większy obszar muzyki improwizowanej i pokazanie, czego się nauczyłam na studiach. Podczas czerwcowego recitalu skoncentruję się już wyłącznie na jazzie.

Jakie masz składy instrumentalne?

 – Pierwszy skład stanowili muzycy, którzy w głównej mierze współpracują ze mną na co dzień i uczestniczyli w nagraniu mojej autorskiej płyty. Przy drugim będą to absolwenci jazzu naszej uczelni w osobach: Jakub Luboiński – saksofon, Olek Miśkiewicz – instrumenty klawiszowe, Bartłomiej Chojnacki – kontrabas i Mateusz Maniak – perkusja. Ponieważ na nasze dyplomowe koncerty wstęp jest wolny, to wszystkich serdecznie zapraszam.

 W Twoich prezentacjach wokalnych nie brakuje też funku i soulu. Jak się w tych stylach odnajdujesz?

–Są mi bliskie, jednak to, co dla mnie jako wokalistki jest ważne, to przede wszystkim przesłanie muzyki. Nie wszystko mi odpowiada. Były takie sytuacje na studiach, gdy dostawałam jakieś utwory do przygotowania, z którymi się dosłownie zmagałam. Dlaczego? Ano dlatego, że nie mówiły o czymś, co chwytałoby mnie za serce. Wtedy jedynym językiem stawała się muzyka, co też było dużym wyzwaniem. Starałam się temu sprostać, co również sprzyjało memu rozwojowi. Muzyka, która do mnie przemawia ma często korzenie afrykańskie i amerykańskie. Serce mi wtedy mocniej bije. Może w jakimś stopniu to są sprawy genetyczne.

Założyłaś przed kilku laty wrocławski zespół Gospel Life, który zakończył swoją działalność w 2020 roku. Był Twoim pomysłem, takim muzycznym dzieckiem, prowadziłaś go z pełną pasją i zaangażowaniem. Co się właściwie stało, że już go nie ma?

–To prawda, Gospel Life traktowałam jak swoje dziecko. Co ciekawe, to nie był do końca mój pomysł. Otóż istniała grupa ludzi, która znała mnie z tego, że prowadzę warsztaty gospel i bardzo chciała śpiewać pod moim kierunkiem. Na początku się opierałam, ponieważ wymagało to innej odpowiedzialności, natomiast ostatecznie dałam się przekonać, z czego się bardzo cieszę. Dało mi to wiele radości, poszukiwań repertuarowych, komponowania specjalnie dla zespołu i możliwości spotykania się regularnie z fajnymi ludźmi. Doszłam jednak do takiego momentu, w którym stwierdziłam, że dalej już niewiele mogę zaproponować. To był zespół amatorski, pracowaliśmy regularnie i systematycznie, dochodziły nowe osoby, rozwijaliśmy się, mieliśmy stały skład, ale życie zweryfikowało możliwości prowadzenia zespołu w dalszej perspektywie. Ktoś wyjechał z Wrocławia, inni poszli na studia i okazało się, że są bardzo zajęci, a ja zdałam sobie sprawę, że co roku trzeba będzie zaczynać od początku – poświęcać dużo czasu i energii. Tymczasem w moim życiu pojawiły się nowe obowiązki i sprawy, którym należało sprostać.

Oprócz pracy jako nauczyciel teorii muzyki przyjęłaś na siebie w pewnym momencie obowiązki wicedyrektora PSM II st. im. Ryszarda Bukowskiego. Przecież to również jest mnóstwo pracy, nowych wyzwań, poświęcania czasu młodzieży. Robota Cię szukała, czy Ty jej?

 Potwierdzam, tak – to dużo pracy. Naprawdę nie wiem, jak to wytłumaczyć… Przecież w sumie moją intencją zakończenia pracy z zespołem był także odpoczynek, a tu Artur Wróbel, pełniący obowiązki dyrektora szkoły muzycznej przy Podwalu, zaproponował mi współpracę. W pierwszym odruchu stwierdziłam, że nie, a potem się z tą myślą oswoiłam, przemyślałam i przedyskutowałam, i podjęłam rękawicę. Pomyślałam, że może warto coś zmienić, dać coś od siebie fajnego. Widzę teraz, że dużo razem zdziałaliśmy w tym tandemie. Mam realny wpływ na to, co dzieje się w szkole i to właśnie mnie motywuje oraz utwierdza w słuszności tej decyzji.

To ciekawe – mówisz o wolnym czasie, a jednocześnie całą sobą pokazujesz, że jest inaczej. Szukasz nowych wyzwań i masz zupełnie „odlotowe” marzenia, czego świetnym przykładem może być Twoja licencja pilota. Anno Mario, gdzie w Tobie tkwiła taka właśnie potrzeba uzewnętrznienia swojej energii i pasji, by jeszcze poszybować w przestworza?

 Tak mam, że gdy mi się coś zamarzy to sięgam po to, spełniam marzenia i sięgam po kolejne. To chyba dobrze? Przecież warto marzyć. Oczywiście nie wszystko okazywało się dla mnie. Wcześniej np. trochę tańczyłam, uprawiałam sport, jeździłam motocyklem, co nie znaczy, że to pozostało.

Jeśli chodzi o latanie, to już jako nastolatka myślałam o tym. Wtedy jednak trzeba było pójść do szkoły wojskowej, być dobrym w wychowaniu fizycznym, matematyce i fizyce. Nie było mi z tym po drodze, więc zdałam na studia do Akademii Muzycznej, co oczywiście było bardzo dobrą decyzją, a po latach pojawiła się pewna inna możliwość, z której skorzystałam.

Co to takiego było i kiedy się zdarzyło?

Po latach spotkałam kolegę, który w rozmowie powiedział mi, że przyjechał do Wrocławia na szkolenie, ponieważ jest pilotem i robi licencję zawodową. Można zatem się szkolić prywatnie w różnych ośrodkach. Tak trafiłam doSzymanowa pod Wrocławiem, gdzie rozpoczęłam szkolenie w ośrodku szkolenia Noble WingsAcademyw duchu fajnej przygody, która bardzo mi się spodobała. Tam spotkałam fantastycznych ludzi, którzy dodatkowo mnie tą pasją zarazili. Są tam również piloci linii pasażerskich, którzy szkolą takich ludzi jak ja. A to uczucie latania, pilotowania samolotu jest nie do opisania!

Na jakie jednostki masz obecnie uprawnienia?

Na takie, których masa nie przekracza 5700 kilogramów. Najczęściej są to jednosilnikowe awionetki.

Możesz brać na pokład pasażera?

Jak najbardziej – moi znajomi chętnie z tego korzystają [śmiech].

Masz w tym momencie tzw. licencję PPL, czyli tzw. turystyczną i jak wiem, szkolisz się w kierunku licencji zawodowej. Co to dokładnie oznacza i jakie nowe możliwościz niej wynikają?

 Po pierwsze, będę mogła latać na innych modelach samolotów, po drugie – zarabiać na tym, do czego nie uprawnia moja aktualna licencja. Z drugiej strony, nie będzie mi to specjalnie potrzebne, bo nie planuję przebranżowienia. Bardziej chodzi mi o mój własny rozwój, zdobycie wiedzy i kompetencji.

 Jak przygotowujesz się do lotu?

 To jest szereg czynności ważnych dla bezpieczeństwa. Gdy jestem pierwsza w hangarze to muszę wyciągnąć samolot, przed każdym lotem muszę sprawdzić go podczas tzw. przeglądu przedlotowego.

Latanie, jak mi się wydaje, jest podobne w pewnym sensie do ćwiczenia na instrumencie, gdyż trzeba nieustannie się szkolić, podtrzymywać umiejętności, formę. W lotnictwie ważny jest nalot. Jak często możesz pozwolić sobie na pilotaż?

Zauważyłam, że w okresie, gdy czekałam na oficjalne potwierdzenie otrzymania licencji – czyli mniej więcej cztery tygodnie, podczas których nie latałam – już czułam, że trochę mi to wypadło z rąk. To jest ważne dla wszystkich pilotów, bez względu na środek transportu i doświadczenie. Trzeba nieustająco się szkolić. Tak jak ze śpiewaniem – każda dłuższa przerwa jest niekorzystna. Staram się więc regularnie latać, minimum raz w tygodniu.

Anno Mario, życzę Ci spełnienia wszystkich marzeń, które tak harmonijnie tworzą Twoją niezwykłą osobowość i oczywiście wybiorę się na Twój recital dyplomowy!

Dziękuję serdecznie!

Pokaż więcej podobnych wiadomości
Pokaż więcej w Kultura

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytaj również

Przy ul. Pomorskiej powstaje trasa rowerowa

Przy ul. Pomorskiej i na placu Staszica powstaje nowa droga dla rowerów. Pierwsze są odcin…