Aktualności Bartłomiej Ciążyński. We Wrocławiu faszyzm nie przejdzie! Autor: Redakcja Data publikacji: 9 listopada 2023 W ostatnich latach Wrocław stał się miastem pionierskim, nie tylko w polskiej skali, w zwalczaniu publicznie demonstrowanych zachowań ksenofobicznych i neofaszystowskich. – W tej dziedzinie faktycznie udało się już wiele osiągnąć, wciąż jednak potrzebujemy wsparcia i, być może, zmian w prawie, mówi wiceprezydent Wrocławia Bartłomiej Ciążyński. – Przestrzeń dla wzajemnego szacunku należy budować na każdym poziomie – poziom samorządu, lokalnej wspólnoty i społeczności jest jednym z najważniejszych. Zawsze myślę w ten sposób o moim (z wyboru) Wrocławiu – mieście pod wieloma względami pionierskim i wyjątkowym, lecz i borykającym się z licznymi problemami. Do problemów, o których wspomina Ciążyński, należą do nich z pewnością powtarzające się od lat nienawistne, odrażające i głośne medialnie demonstracje przywodzące na myśl najmroczniejsze momenty z historii Wrocławia – z antysemickim pogromem Kristalnacht (9-10 listopada 1938 r.) na czele. Lista wydarzeń o wyraźnie brunatnym, antysemickim i ksenofobicznym zabarwieniu, które miały miejsce we Wrocławiu, tylko w ciągu ostatnich ośmiu lat jest, niestety, długa. Widoczna jest również opieszałość lub wręcz niechęć organów państwa do ścigania niektórych z ich sprawców. W 2015 r. na wrocławskim rynku antysemita Piotr Rybak spalił kukłę Żyda. W trakcie demonstracji na ulicach miasta były ksiądz Jacek Międlar wraz z autorem książki „Jak pokochałem Adolfa Hitlera” – Romanem Zielińskim, lżyli nie tylko Żydów, Arabów i Ukraińców, ale również poprzedniego prezydenta miasta. Były ksiądz Jacek Międlar – rozwiązana demonstracja na Placu Solnym Odradzanie się brunatnej mowy w nienawiści w mieście i kraju tak naznaczonym przez zbrodnie nazizmu powinno z pewnością spotkać się ze stanowczym przeciwdziałaniem. Na szczęście Wrocław jest dziś miastem pionierskim, nie tylko w skali kraju, w zwalczaniu tego typu zachowań. – Nie mogliśmy na to pozwolić. Od miesięcy przez to miasto, jak mówiła o nim Olga Tokarczuk „z miłością odbudowanym rękami przybyszów, imigrantów, nowych osiedleńców”, płynął brunatny ściek. I jednocześnie na zawołanie oburzonych tym wrocławian słyszeliśmy: nie da się z tym nic zrobić, bo miasto marszu nie może zakazać, bo wolność słowa, prawo do zgromadzeń. W 2019 r. zapowiedzieliśmy odważną, ale też na podstawie i w granicach prawa, odpowiedź na te ekscesy i konsekwentnie realizujemy do dziś, tłumaczy Bartłomiej Ciążyński. Postawa Wrocławia jest dziś wyjątkiem na tle innych polskich samorządów. Marsze Międlara i Zielińskiego były wielokrotnie przerywane przez miasto, a sądy w prawomocnych wyrokach podtrzymały tę decyzję podkreślając, że celem tych zgromadzeń nie było uczczenie pamięci „żołnierzy wyklętych” ani świąt narodowych – organizatorzy traktowali deklarowane cele jako pretekst do szczucia na obcokrajowców, migrantów, Żydów i osób o innym kolorze skóry, orientacji seksualnej lub światopoglądzie. Postawa władz Wrocławia może być pod tym względem przykładem dla takich miast, jak Kalisz – w którym znany antysemita i lider prorosyjskiego bractwa tzw. „kamratów” Wojciech O. spalił przy biernej postawie przedstawicieli miasta i policji (w trakcie deklarowanych obchodów Święta Niepodległości 11 XI) kopię historycznego Statutu Kaliskiego – przywileju tolerancyjnego dla Żydów, wydanego przez księcia kaliskiego Bolesława Pobożnego w 1264 r. Przypadek Kalisza można uznać za ekstremalny, marsze o wyraźnie brunatnym zabarwieniu maszerują jednak również przez ulice polskich miast, w których funkcję prezydentów pełnią postępowi politycy. Dominuje wciąż obawa przed uchylaniem decyzji o rozwiązaniu marszu przez sądy. Prawo daje tymczasem taką możliwość przedstawicielowi gminy. – Trzeba tylko chcieć i umieć je stosować, tłumaczy Bartłomiej Ciążyński, z wykształcenia prawnik i radca prawny. Wrocławska miejska agenda antydyskryminacyjna sprowadza się tylko do przerywania demonstracji nacjonalistów. Z murów regularnie usuwane są nienawistne napisy, w ich zgłaszanie angażują się mieszkańcy miasta. – Wiemy, że nienawiść bierze się z niewiedzy i dlatego uczymy i uczymy się. Mamy we Wrocławiu przeszło sześćdziesiąt klas powitalnych dla dzieci, które nie znają jeszcze języka polskiego i polskiej kultury. Żeby uczyć się i dzielić doświadczeniami przystępujemy właśnie, jako pierwsze miasto w Polsce, do Europejskiej Koalicji Miast Przeciwko Rasizmowi (ECCAR), chcemy też, żeby Wrocław stał się w najbliższym czasie „Restorative City” – Miastem Sprawiedliwości Naprawczej, dodaje Bartłomiej Ciążyński.
Wrocławskie przyjaźnie Witolda Lutosławskiego – z Zofią Owińską, wieloletnią dziennikarką radiową, rozmawia Izabella Starzec Siódmego lutego mija 30 lat od śmierci Witolda Lutosławskiego – jednej z najważniejszych postaci …