Strona główna Kultura Wratislavia Cantans. Przestrzeń prawdziwej współpracy – z Andrzejem Kosendiakiem rozmawia Izabella Starzec

Wratislavia Cantans. Przestrzeń prawdziwej współpracy – z Andrzejem Kosendiakiem rozmawia Izabella Starzec

Andrzej Kosendiak, fot. Łukasz Rajchert

Izabella Starzec: Na czym polega współpraca dyrektora artystycznego z dyrektorem generalnym festiwalu Wratislavia Cantans?

Andrzej Kosendiak: Myślę, że we wszelkich naszych kontaktach i rozmowach bardzo nam pomaga to, że obaj jesteśmy muzykami. Cieszę się, że Giovanni Antonini widzi we mnie partnera do rozmów, co oczywiście zobowiązuje. Bywał na moich koncertach, słuchał nagrań i myślę, że właśnie ta muzyczna płaszczyzna bardzo nam pomaga w porozumiewaniu się.

Wydaje mi się również, że nasze rozumienie muzyki jest bardzo podobne. Oczywiście, nie do końca się tym samym interesujemy, ale zapraszając Antoniniego do współpracy miałem poczucie, że jest to bliska osoba względem różnych uwarunkowań estetycznych i muzycznych. To właśnie było jednym z powodów, dla których dorozumieliśmy się, a następnie podpisaliśmy kontrakt.

Jak w praktyce wygląda Panów współdziałanie?

– Poruszamy różne tematy, czy w rozmowie bezpośredniej, czy korespondencji mailowej. Nie są to częste kontakty – tylko wtedy, gdy potrzebne jest omówienie różnych kwestii, problemu, jakiejś nowej idei, czy sugestii. Czasami spotykamy się na dłużej. Nie tak dawno temu widzieliśmy się w Toskanii, gdzie spędziliśmy razem cztery dni. Skądinąd w wyjątkowym zupełnie miejscu – zamku, którego właścicielem jest potomek Dietricha Bonhoffera.

Tego samego, który urodził się we Wrocławiu i został stracony w kwietniu 1945 roku za swoje poglądy i działalność antynazistowską?

– Właśnie tego człowieka – nawiasem mówiąc jego potomek jest słynnym kardiologiem. Mieszka w tym zamku, jest także lutnikiem, organizuje koncerty i w takim oto magicznym miejscu dane było nam się spotkać się z Giovannim. Ale też widujemy się we Wrocławiu. Nie zawsze jednak rozmawiamy tylko o muzyce.

Giovanni Antonini ©KEMAL MEHMET GIRGIN
Giovanni Antonini ©KEMAL MEHMET GIRGIN

Jest to możliwe?

– No, może o muzyce w szerokim tego słowa znaczeniu jak najbardziej rozmawiamy, ale nie zawsze o festiwalu.

Co Panu daje taki „pozafestiwalowy” kontakt, który – jak rozumiem – też jest potrzebny?

– Żeby się zrozumieć trzeba umieć rozmawiać – zarówno w prywatnej, jak i w publicznej przestrzeni. Być w dialogu, a nie tylko monologu. Choć nam się z Giovannim też to się zdarza, bo obaj mamy dość duże ego [śmiech].

Mam wielką frajdę przebywania w jego towarzystwie. Jest postacią wybitną – przecież to nie tylko flecista – wirtuoz, wspaniały dyrygent, ale również człowiek wielkiej dbałości o muzyczne detale. Jest to z jednej strony zaszczyt, a z drugiej okazja, by się trochę skonfrontować z własnymi przemyśleniami. Bardzo sobie cenię, że Antonini prowadzi taki dyskurs ze mną.

Patrząc się na to, co wnosi ten wybitny artysta do przestrzeni festiwalowej, jakie Panu nasuwają się spostrzeżenia?

– Wspomniałem już o dbałości o detale, ale też ważne jest nadrzędne przesłanie – ta głębsza refleksja, która stoi za festiwalem. Do tego trzeba dołączyć wielką finezję przy każdym programie. Zatem festiwal przy Antoninim otrzymuje bardzo konsekwentną dramaturgię i – mówiąc może bardziej poetycko – iskrzy się detalami. Każda edycja jest inna, każda frapująca – przynajmniej ja tak to odbieram.

Na co warto w tym roku zwrócić uwagę?

– Moim zdaniem festiwal nie jest już takim wyłącznie importem gwiazd, co często się zdarzało w dawniejszych latach. Wiele programów jest przygotowywanych specjalnie na to wydarzenie. Wielu jest też naszych artystów, którzy we współpracy z innymi muzykami, zespołami i solistami ze świata, wspólnie uczestniczą w poszczególnych projektach. Festiwal daje więc okazję byśmy się przejrzeli, jak w lustrze, i skonfrontowali z tym, co dzieje się na świecie.

Dobrym tego przykładem jest w tym roku wieczór pt. „Anielskie głosy” pod dyrekcją Enrico Onofriego z utworami Antonia Vivaldiego. W tym koncercie weźmie udział Chór Dziewczęcy NFM prowadzony na co dzień przez Małgorzatę Podzielny. Wiele dzieł Vivaldiego powstało właśnie z myślą o dziewczętach z Ospedale della Pietà. Tak więc sięgamy do oryginału wykonań!

Nasze młodziutkie chórzystki wystąpią u boku wybitnych muzyków i wiem, że Giovanni planuje – być może już w przyszłym roku – europejskie tournée i nagranie tego programu na płytę. Tak więc Wratislavia Cantans staje przestrzenią takiej prawdziwej współpracy artystycznej.

Co jeszcze wpisuje się w tak pojętą przestrzeń współpracy?

– Z pewnością „Pory roku” Haydna i program Antoniniego z naszym chórem chłopięcym, który wejdzie w przyszły plan nagraniowy. Jest więcej takich wymiernych przykładów, tych nowych jakości, które się tworzą poprzez festiwal.

Nie jest dzisiaj problemem ściągnięcie różnych nazwisk, artystów. To tylko kwestia pieniędzy. Natomiast tę dodatkową wartość buduje właśnie taka współpraca. Przypomnę tu lata, gdy za kształt artystyczny odpowiadał Paul Mc Creesh – te nasze kontakty nadal trwają, właśnie poprzez projekty, do których Paul zaprasza polskich wykonawców. To jest pokłosiem filozofii festiwalu.

Zawsze mi zależało na naszym wrocławskim środowisku i zbudowaniu tutaj pewnego kapitału artystycznego, który zaistnieje na Wratislavii Cantans. W tym rozumieniu jesteśmy z Giovannim Antoninim bardzo blisko – czym właśnie ten festiwal powinien być.

Pokaż więcej podobnych wiadomości
Pokaż więcej w Kultura

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytaj również

Od wtorku do poniedziałku na jednym bilecie za 59 zł!

W przyszłym tygodniu czekają nas dwa świąteczne dni, dzięki którym można wydłużyć weekend.…