Strona główna Kultura Żydowskie mecyje – o festiwalu SIMCHA z jego dyrektorem artystycznym Stanisławem Rybarczykiem rozmawia Izabella Starzec

Żydowskie mecyje – o festiwalu SIMCHA z jego dyrektorem artystycznym Stanisławem Rybarczykiem rozmawia Izabella Starzec

Izabella Starzec: Czy w związku z tym, że w tym roku przypada 25. Festiwal Kultury Żydowskiej SIMCHA (29.07–4.08.2023) zaprogramowałeś go w jakiś szczególny sposób?

 – Stanisław Rybarczyk, dyrektor artystyczny festiwalu: Gdy kształtowała się koncepcja festiwalu, bardzo chciałem, by był szczególny i – jak to się dzisiaj mówi – „wypasiony”. W miarę pozyskiwania środków finansowych okazywało się, że wiele deklaracji nie przełożyło się na konkrety. Doszedłem więc do wniosku, że pokażę podczas jubileuszowego festiwalu tzw. żydowskie mecyje, czyli różne najpiękniejsze rzeczy z możliwie najszerszych aspektów tej kultury, począwszy od tych najbardziej prostych, np. kuchni żydowskiej, czy tańca, aż po najbardziej wyrafinowane, jak spotkania literackie i poświęcone judaizmowi.

Czyli mimo wszystko udało Ci się stworzyć różnorodny program. W każdym razie każdy znajdzie coś dla siebie – od plenerowych rozrywek, warsztatów, jarmarku, spotkań tanecznych, poprzez koncerty, seanse filmowe, rozmowy literackie, po spacery. Jak widzisz z perspektywy poprzednich festiwali frekwencję na poszczególnych wydarzeniach?

 – Nieustannym wzięciem cieszą się koncerty. Wielkie powodzenie ma jarmark żydowski, który – prawdę mówiąc – tak nie do końca jest żydowski, bowiem takich rękodzielników, czy wystawców jest w Polsce bardzo mało i nie wszyscy też chcą przyjeżdżać na jeden dzień do Wrocławia.

Stałą grupę odbiorców ma kino SIMCHY, ponieważ tu można obejrzeć filmy, które na co dzień nie są w dystrybucji. W tym roku zaprezentujemy m.in. tytuły z kolekcji Ambasady Izraelskiej w Warszawie. Poza tym mają swoich wielbicieli nasze spacery z przewodnikiem. W poprzednich latach bywały tłumy, dlatego też w tym roku wprowadzamy na nie zapisy, ponieważ przy setkach chętnych takie oprowadzanie było mało komfortowe.

Spotkania literackie, i w szerokim znaczeniu, duchowe i kulturowe, też mają swoją publikę. Sądzę więc, że takie nazwiska jak: Konstanty Gebert, Mariusz Urbanek, czy rabin Stas Wojciechowicz, wzbudzą duże zainteresowanie.

Wiadomość z ostatniej chwili, jak podajecie na stronie festiwalu – przyjeżdża wybitny kantor i tenor Israel Rand, który wystąpi w poniedziałek 31 lipca wraz solistami i kierowanym przez Ciebie Chór Synagogi Pod Białym Bocianem. Czym się charakteryzuje jego sztuka wykonawcza, że uznawany jest za jednego z najwybitniejszych w tej dziedzinie śpiewu?

– Rand reprezentuje wielowiekową tradycję kantorów żydowskich, która jest z jednej strony zanurzona w modlitwie, bo przecież taka jest rola kantora, z drugiej strony jest to specyficzna technika śpiewu kantoralnego, oparta na nieco innym kształceniu głosu, niż w bel canto. Polega to na umiejętności śpiewania wysokich tonów przez długi czas, i to jest to, co Israel Rand ze sobą przynosi: bliskowschodni styl naznaczony mikrotonami i zdobnictwem. Ma wspaniały głos i dużą wrażliwość muzyczną – taką, którą kocha publiczność za szczególną ekspresję.

Ciekawostką tego koncertu jest włączenie brzmienia harfy celtyckiej.

No właśnie, dość nietypowe to będzie skrzyżowanie harfy celtyckiej i brzmień synagogalnych, ale pomyślałem, że warto to połączyć. Michał Zator jest harfistą i wokalistą, który kilka lat temu urzekł mnie swoimi muzycznymi umiejętnościami. Wykona m.in. „Alleluja” Leonadra Cohena. Jak to zabrzmi z Israelem Randem, to już trzeba się osobiście przekonać przychodząc na koncert.

Przy tegorocznych filmach warto wspomnieć, że w programie przewidziano pięć wieczornych sensów – od niedzieli do czwartku, z bardzo ciekawymi tytułami, wśród który jest m.in. „Przypis” – nominowany do Oscara w kategorii Najlepszy Film Nieanglojęzyczny – komediodramat o dwóch ekscentrycznych profesorach, ojcu i synu, rywalizujących o uznanie w środowisku naukowym, „Przyjeżdża orkiestra” – opowiedziana z wyjątkowym humorem historia egipskiej orkiestry, która zagubiła się w Izraelu, czy „VII klasa” – opowieść o grupie żydowskich przyjaciół z jednej klasy, którzy dorastali w powojennym Wrocławiu. I jest jeszcze akcent moniuszkowski.

 – To będzie prawdziwy rarytas. Film „Overture to glory” w reżyserii Maxa Nossecka powstał w Hollywood w 1940 roku i opowiada o relacjach między twórczością Moniuszki a światem żydowskim. Na moje zaproszenie przyjeżdża pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego Michał Jaczyński, który przybliży nam różne legendy, jakie krążyły na ówczesnym pograniczu kulturowym polsko-żydowskim. Naświetli też zagadnienie transkulturowej transmisji twórczości kompozytorskiej Moniuszki – słuchacze dowiedzą się więc np., że melodie z opery Halka stały się częścią żydowskiego repertuaru ludowego.

 Arcyciekawe! Ale chciałbym tu przywołać tytuł „VII Klasa” i postać wybitnej wrocławskiej malarki Miry Żelechower-Aleksiun, która pojawi się ma festiwalu nie tylko jako osoba przybliżająca kulisy tego filmu, ale również jako artystka prezentująca cykl swoich obrazów pt. „Rut, Ester za zasłoną”.

 Mira mnie przed laty zauroczyła i uwiodła swym malarstwem i grafiką. Te linie, którymi potrafi „wyśpiewać” rzeczywistość i nierzeczywistość! Zaplanowałem odrębne spotkanie z artystką pt. „OBCY / OBCA”, podczas którego opowie o tym, co znalazła aktualnego i uniwersalnego dla ludzi XXI wieku w Księdze Rut i Księdze Ester. Stąd w prezentowanej na Festiwalu twórczości Miry Żelechower-Aleksiun zobaczymy te odniesienia.

Natomiast historia, którą opowiada film „VII Klasa” jest absolutnie wyjątkowa. Otóż Mira jest jedyną, która z tejże klasy pozostała we Wrocławiu. Pozostali, których właśnie połączyła szkoła Towarzystwa Przyjaciół Dzieci przy ul. Trzebnickiej 42, w większości wyemigrowali z Polski w 1957 roku. Obecnie mieszkają w Izraelu, Wielkiej Brytanii, Francji i Danii. W 2007 r., 50 lat po wyjeździe, zorganizowali w swoim rodzinnym mieście spotkanie klasowe.

Przywiązujesz też dużą wagę do spotkań kulturowych i literackich.

 Udało mi się namówić Mariusza Urbanka na opowieść o zmarłym w tym roku Szewachu Weissie, niezwykłym człowieku, który był swoistym zwornikiem kultury polskiej i żydowskiej, jednocześnie przez wiele lat ambasadorem Izraela w naszym kraju. Bardzo się cieszę, że zaproszenie przyjął też Konstanty Gebert, który przybliży nam swoją książkę „Pokój z widokiem na wojnę. Historia Izraela”. Będzie to zupełnie inne spojrzenie z perspektywy wierzącego Żyda, który jednocześnie wiąże ten element wiary z lewicową perspektywą. Wspomniałem już o rabinie Wojciechowiczu, który opowie o Abrahamie i spojrzeniu na człowieka poprzez dialog Abrahama z Wiekuistym.

Te wszystkie wydarzenia są przeze mnie zakomponowywane, jako taka swoista partytura. Oczywiście mam wspaniały zespół, który współpracuje nad poszczególnymi działaniami, niemiej nad każdym z nich mam pieczę i odciskam swoją dłoń.

Powróćmy do strony muzycznej Festiwalu. Wspomnieliśmy o koncercie z Izraelem Randem, ale przecież zaprosiłeś jeszcze wielu innych twórców. Oparłeś się na dobrych znajomych, czy też nowych gościach?

W większości są to nazwiska, które już pojawiały się na Festiwalu. Zainaugurujemy go muzycznie w sobotę 29 lipca koncertem zespołu Klezmafour, który ciągle poszukuje swojego oblicza. Jest tu połączenie muzyki klezmerskiej z mocnym, rockowym uderzeniem i eksperymentem. Przyjedzie Magda Brudzińska z klezmerami z Krakowa. Uwielbiam ją za te piękne pieśni i melodie, które śpiewa w jidysz i po hebrajsku. Wystąpią dwa zespoły zagraniczne, w tym kapela z Ukrainy, która gra muzykę Zakarpacia. Są oni nam bardzo bliscy kulturowo a jednocześnie odlegli. Pojawią się na tym koncercie nuty żydowskie, huculskie, łemkowskie, rumuńskie, romskie, ukraińskie. Hudaki Village Band są naprawdę niesamowici. Przyjedzie też zespół klezmerski Shum Davar z czeskiej Pragi, który tworzą artyści z Moraw, Czech, Białorusi i Gruzji. To jest taka „klezmerka”, która obejmuje ogromny tygiel kulturowy. Myślę, że są to świetne propozycje dla spragnionych różnorodności tej muzycznej kultury.

Festiwal zamknie Bester Quartet – wybitni artyści, którzy od 25 lat przynoszą radość wielbicielom muzyki żydowskiej. Grają fantastycznie, z emocjami, naturalnością, meandrują w tych klimatach klezmerskich, ale też mają swój własny świat wypowiedzi artystycznej.

Będzie też czas na wyciszenie emocji?

W piątek 5 sierpnia, już po festiwalu, w dniu szabatu z pewnością tak. Będzie spotkanie z Jerzym Kichlerem, który chętnie odpowie na różne pytania i otwarte nabożeństwo, na które zapraszamy wrocławian.

Może zdradzimy na zakończenie, co ma Quentin Tarrantino do festiwalu SIMCHA?

Oj nie, ja to chciałem trzymać w tajemnicy!

A ja uważam, że warto to ujawnić.

Skoro już powiedziałaś, to trudno. Otóż na Festiwalu badaczka dziejów Żydów na Dolnym Śląsku, Tamara Włodarczyk, opowie o wrocławskich korzeniach izraelskiego króla popu – Svika Picku – piosenkarzu, kompozytorze, osobowości telewizyjnej, który swoją edukację muzyczną rozpoczął we Wrocławiu. Zmarł niedawno. Był teściem Quentina Tarrantino.

To myślę, że wielu chętnych przyjdzie na to spotkanie z Tamarą Włodarczyk, by posłuchać tych niezwykłych opowieści, jak i na wiele innych wydarzeń festiwalowych.

 Jest ich bardzo dużo, nawet część nakłada z innymi, co było nie do uniknięcia z racji mnogości propozycji. Poza tym każde z nich ma swoją publiczność i myślę, że frekwencja dopisze.

A masz jakieś marzenie festiwalowe na przyszłość?

Chciałbym zorganizować SIMCHĘ na ulicy Włodkowica, żeby wytańczyć  szacunek i tolerancję. Nie na darmo jest tu Dzielnica Wzajemnego Szacunku! Postawiłbym na ulicy scenę z zespołem i zaprosił wszystkich do wspólnego tańca.

Czego Ci serdecznie życzę, a czytelników informuję, że szczegółowy program festiwalu można pobrać w formacie PDF pod niniejszym linkiem:  https://simcha.art.pl/wp-content/uploads/2023/07/ulotka_25_simcha_internet.pdf

Pokaż więcej podobnych wiadomości
Pokaż więcej w Kultura

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytaj również

Prawie 1100 interwencji, 16 nietrzeźwych kierowców – policjanci podsumowali ostatni weekend

Od piątku do niedzieli wrocławscy policjanci przeprowadzili prawie 1100 interwencji. Zatrz…