Strona główna Kultura Moją rolą jest służyć muzyce – z Kamilą Siwińską, reżyserką „Manekinów” Rudzińskiego w Operze Wrocławskiej, rozmawia Izabella Starzec

Moją rolą jest służyć muzyce – z Kamilą Siwińską, reżyserką „Manekinów” Rudzińskiego w Operze Wrocławskiej, rozmawia Izabella Starzec

Kamila Siwińska

Izabella Starzec: Ponad 40 lat temu miała miejsce w Operze Wrocławskiej i na jej zamówienie w osobie dyrektora Roberta Satanowskiego premiera „Manekinów” Zbigniewa Rudzińskiego do prozy Brunona Szulca. Tytuł już na dniach powraca, a Pani podjęła się reżyserii przedstawienia. Co było tego powodem?

Kamila Siwińska: Przede wszystkim zdecydowała o tym fascynacja światem literatury Bruno Schulza. W tej operze jako libretto wykorzystany został oryginalny tekst ze „Sklepów cynamonowych”. A muzyka Zbigniewa Rudzińskiego jest od środka wypełniona intencjami, bardzo osobistą treścią, odsłania intymne przeżycia bohatera, jego zmaganie, zagubienie, tragizm. Muzycznie świat ten tętni życiem wielu postaci powołanych do życia przez Jakuba. Ten świat pochłania go bez reszty. Jest to oczywiście zdefiniowana jednostka chorobowa, ale nie o chorobie psychicznej robimy ten spektakl.

A o czym?

– Chcę zapraszać widzów do tego świata Jakuba, który widzi i rozpoznaje więcej, i ma odwagę dostrzegać więcej i marzyć o czymś, co w zasadzie jest niedostępne dla zwykłego śmiertelnika. Jest to na swój sposób antyczna wizja szaleńca – artysty, który zmaga się nie z brakiem rozumu, tylko jego nadmiarem.

Jednak Jakub nie jest jedynym bohaterem tego tytułu. Jak widzi Pani inne postaci tej opowieści?

– Świat Jakuba pełen kolorowych wizji, latających postaci, tętniący życiem, muzyką i namiętnością jest mocno skontrastowany z wyblakłą, nijaką, praktyczną przestrzenią Adeli. Jest to niema postać niani, służącej znanej z prozy Schulza. Jej „bezmyślny i tępy wandalizm” unieważnia całą tą rozbuchaną feerię barw wizji Jakuba. Jednak to tylko ramiona Adeli stają się dla niego bezpiecznym schronieniem przed samym sobą.

Czy ta pierwsza realizacja w jakimś stopniu jest dla Pani punktem odniesienia?

– Materiały z produkcji sprzed ponad 40 lat, które są dla nas dostępne, to: fotografie, program, opisy, recenzje, nagrania audio czy oryginalna autentyczna partytura zapisana kolorowymi notatkami zapewne przez ówczesnego dyrygenta i kierownika muzycznego, Roberta Satanowskiego. Wynika z nich, że nasza interpretacja będzie nieco inna z uwagi na inny czas, inne skojarzenia.

Być może nieco bardziej będziemy się zastanawiać nad miejscem sztuki w czasach pandemii, wojny i terroru. Będzie to też spektakl bazujący na współczesnych środkach wyrazu. Jestem również z wykształcenia fotografikiem i chcę opowiadać obrazem. Stąd projekcje multimedialne czy holograficzne, które pojawią się w spektaklu i będą budulcem tego świata. Te dwie dziedziny – fotografiki i teatru – łączymy tu ze sobą w sposób bardzo istotny.

Bywa, że muzyka stoi niestety nieco na uboczu w różnych koncepcjach reżyserskich w operze. Z jaką uważnością buduje Pani spektakl biorąc pod uwagę właśnie muzykę?

– Pochodzę z takiej szkoły reżyserskiej, w której dużą wagę przywiązuje się do pochodzenia znaczenia słowa opera od odmiany łacińskiego słowa służyć. Moją rolą jest więc służyć muzyce, by wybrzmiała jej treść. Opera jest tak złożonym narzędziem wypowiedzi artystycznej, że wszystkie elementy muszą ze sobą współgrać, być w harmonii, żeby zaistniała.

W jaki sposób lubi pracować Pani ze śpiewakami?

– Parafrazując słynne słowa Piny Bausch, mogę powiedzieć, że nie interesuje mnie, jak śpiewasz, tylko co wyśpiewujesz. Na pewno będę dążyć do sytuacji, w której śpiewacy w trakcie swojej aktywności na scenie będą skupiać uwagę przede wszystkim na intencjach postaci, na powodach, dla których wskrzeszamy to dzieło, nad tajemnicą w nim zawartą. Do tego oczywiście ta trudna, choć piękna muzyka będzie musiała być przez nich zaanektowana w sposób pełny, będzie musiała wrosnąć w ich serca. 

Co dla Pani jest najważniejsze w „Manekinach”?

– Postać Jakuba z „Manekinów” to dalekie echo biblijnego Jakuba z Księgi Rodzaju. Jakub to ten, który walczy z Bogiem. Walczy też ze swoim bratem bliźniakiem. Tak jak swój daleki pierwowzór, próbuje pokonać ludzką naturę, dosięgnąć boskości, tajemnicy stworzenia. Jest jednak twórcą materii a nie ducha. Wydobywa z siebie jedynie krzyk rozpaczy twórcy (nie stwórcy), który mimo, że jest sam stworzony na obraz i podobieństwo Boga, może jedynie parodiować dzieło stworzenia i buntować się przeciw żałosnej drugorzędności.

Bliskie mi jest zmaganie człowieka z materią twórczą. Potrzebę tworzenia w ogóle, a w szczególności potrzebę tworzenia teatru odczuwam jako błogosławieństwo i przekleństwo zarazem. Jako bodziec do życia i powód do umierania; jako chwilę spełnienia i wieczną tęsknotę. Wymiar tragiczny tego stanu wyznacza właśnie konflikt pomiędzy libido i śmiercią, życiem a miłością, prawdą a fałszem. Kiedy napięcie między nimi osiąga najwyższy punkt, wybuch staje się nieunikniony. Moment krytyczny odsłania kwintesencję: realizacja boskiego potencjału nie oznacza „stanie się bogiem” –  pełni można  doświadczać jedynie w sobie samym.

Zanim tytuł pojawi się na początku marca w Operze Wrocławskiej, premiera odbędzie się 25 lutego w Muzeum Żydów Polskich Polin w Warszawie, ale chyba w mało teatralnych warunkach?

– To prawda, sala audytorium w Muzeum Polin nie jest klasyczną sceną teatralną, jednak to przepiękna przestrzeń dająca nam również wiele możliwości. Zwłaszcza, że nie budujemy świata tego spektaklu scenografią. Używamy gry świateł, wspomnianych już multimediów a przede wszystkim obecności śpiewaków i orkiestry na scenie.

Do tej współpracy doszło w zasadzie z inicjatywy Muzeum, z którym rozmawiałam o tym projekcie jeszcze przed pandemią, później – wiadomo – wiele spraw nam to pokrzyżowało. Gdy wróciliśmy do tematu, dyrekcja – ze względu na rozmiary przedsięwzięcia – chciała, by znalazł się koproducent, który zaanektuje dzieło do swojego repertuaru. Naturalnym kierunkiem dla mnie był powrót do matecznika „Manekinów”, czyli do Wrocławia. Teraz radujemy się tym powrotem.

… i zapraszamy na spektakle do Opery Wrocławskiej już od 1 marca 2024.

 

Zbigniew Rudziński „Manekiny”

SPEKTAKLE: 1, 2, 3 marca 2024 g. 19.00

Kierownictwo muzyczne – Trajan Muryń

Inscenizacja, reżyseria, scenografia – Kamila Siwińska

Kostiumy – Martyna Cierpisz

Choreografia – Katarzyna Witek

Obsada:

Jakub – Tomasz Rudnicki

Polda – Liliana Jędrzejczak

Paulina – Aleksandra Malisz

Draga – Barbara Bagińska

Adela/Magda Wang – Eliza Kruszczyńska

Edzio Kaleka – Jędrzej Tomczyk

Anarchista Luccheni – Aleksander Zuchowicz

manekiny - plakat

Pokaż więcej podobnych wiadomości
Pokaż więcej w Kultura

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytaj również

Od arii operowych po pieśni i piosenki ludowe w Impart Centrum

Stowarzyszenie im. Richarda Straussa i Strefa Kultury Wrocław zapraszają na Recital Iryny …