Strona główna Ważne Zależy mi na tym, by ludzie czytali dobrą literaturę i poznawali żydowską historię, zwłaszcza tę wrocławską

Zależy mi na tym, by ludzie czytali dobrą literaturę i poznawali żydowską historię, zwłaszcza tę wrocławską

Zdjęcie główne. Urszula Rybicka Archiwum Fundacji Żydoteka

Z Urszulą Rybicką, prezeską Fundacji Żydoteka i założycielką Klubu Książki Żydowskiej rozmawia Olga Szelc

Olga Szelc: Jesteś pomysłodawczynią i założycielką Klubu Książki Żydowskiej we Wrocławiu. Klubowiczki i klubowicze spotykają się już od ponad roku. Skąd pomysł na powstanie takiego właśnie Klubu?

Urszula Rybicka: Chciałam, aby powstało kameralne miejsce do dyskusji o żydowskich książkach; takie, które byłoby miejscem przyjaznym, zarówno dla wielbicieli literatury, jak i dla tych, którzy chcą poznawać kulturę i historię Żydów. Chciałam, abyśmy spotykali się twarzą w twarz i rozmawiali bez pośrednictwa komunikatorów. Spotkania w gronie czytelników i dyskusja na żywo są czymś bardzo ważnym. Klub Książki Żydowskiej spełnia wszystkie te cele, a ponadto jest dla naszej grupy miejscem opiniotwórczym. Czytelnicy dzięki dyskusji mogą pogłębić lekturę książki. Mogą nie tylko o niej rozmawiać, ale także poznać opinie innych osób. Przekonujemy się o tym, że ile osób, tyle różnych odczytań książki, co jest bardzo ciekawe. Widać wówczas, jak wiele może być interpretacji jednej historii. A więc KKŻ jest miejscem twórczym i przyjaznym, bo nawet jak się nie zgadzamy, to umiemy ze sobą rozmawiać spokojnie i z poszanowaniem zdania innej osoby. Wspólnie pogłębiamy też wiedzę o żydowskiej kulturze.

Jaki rodzaj literatury czytają klubowicze? Czym się kierujesz, wybierając książki na spotkania?

Kieruję się dwoma ważnymi dla mnie aspektami. Po pierwsze chcę, żeby była to rzeczywiście bardzo dobra literatura, na poziomie, ale także różnorodna. Taka, która czasem może zaskakiwać czytelników formą, narracją, sposobem opowiadania czy wybraną tematyką. Taka, która może też prowokować do dyskusji. Staram się też, aby za każdym razem klubowicze spotkali się z czymś nowym. Drugi klucz wyboru to upamiętnienie ważnych rocznic w historii żydowskiej. W takich przypadkach skupiamy się na publikacjach, które je opisują, np. gdy była rocznica marca 1968 roku, czytaliśmy „Zapiski z wygnania” Sabiny Baral, kiedy była rocznica wybuchu powstania w getcie warszawskim, sięgnęliśmy po „I była miłość w getcie” Marka Edelmana i Pauli Sawickiej. Są to takie teksty, które łączą w sobie piękno literackie, ale także pogłębiają przeżywanie tych szczególnych momentów.

I przy okazji prowokują do pytań o odczytanie historii bardziej indywidualnej…

Nie zawsze zresztą jest to historia oczywista; taka, którą poznajemy w szkole albo słyszymy o niej w życiu dorosłym. Ważne jest dla mnie osobiste doświadczenie autorów, a więc prezentowanie w ramach KKŻ literatury faktu, dzienników, wspomnień. Ale jako wielbicielka literatury pięknej chętnie proponuję również opowieści fikcyjne, bo one także doskonale odzwierciedlają rzeczywistość, w której żyjemy lub w której żyli bohaterowie.

Dzięki różnorodnym propozycjom, klubowicze poznają też najnowszą literaturę, która powstaje i w Izraelu, ale i na całym świecie, a jest pisana przez żydowskich autorów i tłumaczona na język polski.

Tak, chciałam zdecydowanie zaprezentować literaturę hebrajską, bo jest mi ona bardzo bliska, uwielbiam pisarzy z Izraela. Zależało mi na tym, aby pokazać bogactwo tej prozy i tematów, które poruszają izraelscy twórcy. Warto przecież wiedzieć, że nie żyją oni tylko tematem Zagłady czy konfliktu bliskowschodniego. Opowiadają o rodzinie, miłości, przemijaniu, relacjach. Możemy się utożsamiać z postaciami z powieści. W ramach KKŻ prezentuję też książki Żydów z diaspory, np. omawialiśmy „Klasztor. Żałobę” Eduardo Halfona, gwatemalskiego pisarza żydowskiego pochodzenia i „Dziennik upadku” Michela Lauba, pisarza z Brazylii. Jest więc w KKŻ literatura światowa i to na najwyższym poziomie.

Klub Książki Żydowskiej organizowany przez Fundację Żydoteka, fot. Natalia Lindner
Klub Książki Żydowskiej organizowany przez Fundację Żydoteka, fot. Natalia Lindner

Czy można powiedzieć, że istnieje kategoria taka jak literatura żydowska i jak ją można – Twoim zdaniem – zdefiniować? Czy taka definicja w ogóle istnieje?

To jest bardzo kontrowersyjne i niełatwe pytanie. Jest też na nie wiele odpowiedzi. Można zastanawiać się, czy jest sens tworzenia takiej definicji, upraszczania i zawężania. Dla mnie oczywiście jest sens próby jej stworzenia, bo promując literaturę żydowską, jednocześnie stwarzam możliwość pogłębiania wiedzy o kulturze i historii Żydów oraz o żydowskim losie. Język sztuki jest do tego doskonałym narzędziem. Na własny użytek definiuję literaturę żydowską w sposób możliwie najbardziej szeroki – jest to po prostu literatura tworzona przez Żydów, ale nie tylko w językach żydowskich. Wydaje mi się, że literatura ta niesie to, co chciałabym uchwycić i przekazać, prezentację osobistej historii, osobistych przemyśleń żydowskiego autora, czyli żydowskiego losu w różnych jego przejawach, miejscach na świecie, okresach historycznych. Dzięki temu poznajemy czyjąś wizję świata, z którą możemy dyskutować, którą możemy zgłębiać i skontrastować ją z naszym doświadczeniem i postrzeganiem wydarzeń historycznych. Oczywiście, można zawęzić ten temat do danych kontekstów historycznych, albo do języków: hebrajskiego, jidysz lub ladino, ale wydaje mi się, że to prezentowałoby tylko jakiś fragment żydowskiego losu. A przecież żydowska diaspora charakteryzuje się właśnie tym, że żyje w różnych krajach, używa różnych języków narodowych i także w tych językach tworzy literaturę. To, że dana osoba nie używa języka żydowskiego, nie sprawia, że nie jest Żydem lub nie przeżywa żydowskiego losu. W tym kontekście ta szeroka definicja jest najlepsza – zwłaszcza na potrzeby Klubu Książki Żydowskiej.

Dzięki kontaktowi z literaturą żydowską – w tym szerokim kontekście – klubowicze mają także przecież możliwość poznania bliżej kultury, tradycji żydowskiej, np. zwyczajów czy obchodzonych świąt…

Tak, w publikacjach, które czytamy w ramach KKŻ bardzo często spotykamy się opisami konkretnych wydarzeń, np. przygotowań do świąt żydowskich, poznajemy specyfikę i niuanse życia żydowskiego, poznajemy bliżej judaizm, ale także relacje panujące w społecznościach żydowskich. Czytanie to bardzo przyjemny sposób uczenia się o specyfice kultury żydowskiej. Takiej prezencji można oczywiście dokonać także podczas wykładu czy prelekcji. Jednak język literatury jest zdecydowanie bardziej pojemny, a przy tym przyjemny. Przy okazji jest to nauka też czytania krytycznego, świadomego – z towarzyszącą refleksją, co czytamy, dlaczego czytamy, co z tego bierzemy dla siebie, jakie rodzą się w nas pytania.

Ostatnie wakacyjne spotkanie KKŻ miało miejsca na festiwalu Simcha. Czy od jesieni 2023 spotkania będą kontynuowane? I gdzie będzie można do nich dołączyć?

Tak, zaczynamy już niedługo – 13 września o godzinie 17.00. Spotykamy się w bibliotece wrocławskiej Katedry Judaistyki, to nasze stałe miejsce spotkań. Atmosfera biblioteki i piękne otoczenia książek sprzyjają rozmowom o literaturze. Tym razem będziemy omawiać powieść „Stramer” Mikołaja Łozińskiego. Jest to genialna opowieść o losach Żydów z Tarnowa, inspirowana również historią rodziny autora. KKŻ spotyka się raz w miesiącu. Zachęcam do zajrzenia na media społecznościowe Żydoteki i dołączenia do Klubu.

Jesteś także założycielką Fundacji Żydoteka. Czym zajmujesz się w jej ramach?

Celem Fundacji jest popularyzacja historii i kultury Żydów. Staram się też stwarzać bardziej tolerancyjne środowisko – najlepiej robić to poprzez dzielenie się wiedzą. Chciałabym walczyć z przejawami mowy nienawiści i antysemityzmem, które wciąż – niestety – mają miejsce. Fundacja więc przede wszystkim prowadzi działania edukacyjno-kulturalne, czyli: wspomniany już Klub Książki Żydowskiej, promuje literaturę żydowską, którą opisuję na profilach Żydoteki, przygotowuję też wykłady, spotkania, spacery, prelekcje związane z historią i kulturą życia żydowskiego we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku. Jestem też autorką strony o Żydowskim Wrocławiu. Uważam, że jest to wciąż historia mało znana, jednak fascynująca i warta poznania. Ważne, żebyśmy mieli większą jej świadomość, a także przyjemność życia w mieście, o którym wiemy, kto je budował, jakie są konteksty, jaka jest historia danego budynku. Dlatego promowanie dziedzictwa żydowskiego we Wrocławiu jest mi szczególnie bliskie.

Wrocław przed II wojną światową to było miasto wielonarodowe. Było miejscem spotkań i współpracy różnych narodowości i wyznań.

Takie było i takie jest.

Stworzyłaś stronę Żydowski Wrocław, będąc stypendystką Prezydenta Wrocławia w dziedzinie upowszechniania kultury. W idei tego projektu możemy przeczytać „Żydowski Wrocław to projekt, który ma upamiętnić i podkreślić dorobek żydowskich mieszkańców miasta i ich wpływ na jego rozwój. W codziennym pośpiechu być może nie dostrzegamy, jak wiele miejsc czy instytucji zrodziło się właśnie z ich inicjatywy. Historia nie była jednak dla nich łaskawa. Jej znaczna część została celowo wymazana, a to, co nie zostało wymazane, podległo rozmyciu lub zapomnieniu”. Czy zauważasz w ostatnim czasie większe zainteresowanie żydowską historią Wrocławia niż kilka lat temu?

Wydaje mi się, że świadomość tego tematu rośnie. Wrocławianie mają coraz większy apetyt na poznawanie historii miasta. Powstaje też wiele świetnych inicjatyw, które odkrywają nieznane karty historii stolicy Dolnego Śląska. Myślę, że podkreślanie charakteru miasta jako miejsca wielu kultur jest bardzo ważne. To, jaki jest Wrocław jest wynikiem pięknego zmieszania się i zamieszkania razem różnych społeczności i splatania się losów wielu narodów. Jeśli ktoś jest szczególnie zainteresowany książkami traktującymi o przedwojennej żydowskiej historii Wrocławia, to mogłabym polecić następujące publikacje: „Żadnego prawa – nigdzie” Willy’ego Cohna, „Oblężona społeczność. Wrocławscy Żydzi w czasach nazizmu” Abrahama Aschera czy „Dzieje Żydów we Wrocławiu” Leszka Ziątkowskiego.

Ważne jest to, aby pamiętać, że historia wrocławskich Żydów była piękna, ale jednocześnie tragiczna. Zostali niemal unicestwieni przez dwa totalitaryzmy. Najpierw był to hitleryzm, który początkowo wygnał, a potem zamordował wrocławskich Żydów. Po II wojnie światowej panował przez kilka lat bardzo owocny okres. Do Wrocławia przyjeżdżali ocalali z Zagłady Żydzi, próbując właśnie tutaj odbudować życie żydowskie. To wtedy na przykład powstał Teatr Żydowski. Niestety, już niebawem reżim komunistyczny zaczął sukcesywnie zmniejszać autonomię i wolność społeczności żydowskiej, redukował ją, wiele osób zmusił do wyjazdu. W mieście zostało więc bardzo niewielu Żydów, a ci, którzy tu żyli, byli zmuszeni do ukrywania swojej tożsamości, wręcz wyrzekania się jej. Odrodzenie kultury żydowskiej i wolność obywatelska pojawiły się po 1989 roku wraz z nastaniem wolnej Polski. Myślę, że przeżywamy teraz bardzo dobry czas. Mogłabym go nazwać trzecim okresem odrodzenia życia żydowskiego we Wrocławiu w historii współczesnej

Jeśli ktoś chciałby zwiedzić Wrocław śladami żydowskich mieszkańców, to jakie są najmniej oczywiste miejsca z nimi związane? Bo wiadomo, Dzielnica Czterech wyznań, Synagoga, Cmentarz Żydowski przy ulicy Ślężnej, ale co jeszcze? Gdzie jeszcze można odnaleźć te ślady?

Zależy mi na tym, aby pokazywać to, co nieoczywiste i to, co nieznane, bo żydowska społeczność to oczywiście nie tylko synagogi i cmentarze. Pięknym przykładem jak działała i rozwijała się żydowska społeczność są majestatyczne i eleganckie domy towarowe: dzisiejsza Renoma, Kameleon, Feniks czy pasaż Niepolda, będący przed II wojną światową domem towarowym na świeżym powietrzu. Ślady żydowskie można znaleźć również na osiedlu Borek, którego część została ufundowana przez najbogatszego mieszkańca Wrocławia, kupca i filantropa Juliusa Schottländera. piękne wille zamieszkiwali żydowscy przedsiębiorcy i artyści, kolekcjonerzy dzieł sztuki, a ich kolekcje były porównywane ze zbiorami najwybitniejszych muzeów świata. Mamy oczywiście Park Południowy, również ufundowany przez Juliusa Schottländera i przekazany miastu w 1877 roku, a także liczne kamienice w Rynku, które miały żydowskich właścicieli. Jest też bardzo piękny i mniej znany cmentarz żydowski przy ulicy Lotniczej, który jest czynny do dziś i odbywają się tam pochówki. Jest takich miejsc we Wrocławiu wiele i warto je odkrywać.

A czym są Stolpersteine i dlaczego warto ich poszukać na wrocławskich ulicach?

To kamienie pamięci, które są częścią europejskiej instalacji artystycznej upamiętniającej ofiary Zagłady. Ich ogrom znajduje się w żydowskiej dzielnicy w Berlinie, co robi wstrząsające wręcz wrażenie. Na mosiężnych kostkach brukowych widnieją imiona i nazwiska, daty urodzenia, a także daty i miejsca śmierci żydowskich rodzin zamieszkujących niegdyś daną kamienicę. Autorem kamieni pamięci jest Gunter Demnig, niemiecki artysta, który zaczął je tworzyć w latach 90. XX wieku. On też nadał im nazwę. We Wrocławiu jest ich około 20. Stolpersteine mają nam uświadomić, ile osób zostało zamordowanych, ile – przez zbrodnie nazizmu – zniknęło z danej społeczności. Mają upamiętniać tych, którzy żyli przed nami i tworzyli nasze miasto.

W roku 2021 otrzymałaś wyróżnienie w konkursie Nagroda POLIN. Czym było dla Ciebie to wyróżnienie? Jak pomogło Ci w Twojej pracy?

Byłam bardzo znobilitowana tym wyróżnieniem, ponieważ jest ono przyznawane przez największą żydowską instytucję w Polsce, czyli Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Na co dzień pracuję sama – piszę, poszukuję informacji, czytam. W takich chwilach, gdy otrzymuje się takie wyróżnienie czy stypendium, jest mi bardzo miło, bo wiem wówczas, że moja aktywność jest ważna nie tylko dla mnie, ale także dla innych osób. Moja praca jest dostrzeżona, doceniana. Pokazuje, że moje pomysły mają wartość. Dodaje mi skrzydeł i upewnia, że wybrałam właściwą drogę zawodową.

Jako autorka współpracowałaś m.in. również z czasopismami „Chiduszem” i „Midraszem”. Jaka jest obecnie rola i siła oddziaływania żydowskich magazynów w Polsce? Na ile są ważne dla samej żydowskiej społeczności, a na ile edukacyjne dla osób z zewnątrz?

Niestety – przyznaję to z przykrością – żydowska prasa papierowa w Polsce upada. „Midrasz” od kilku lat już nie istnieje. Z kolei dzięki pracy w „Chiduszu” poznałam w praktyce, jak powinno się przedstawiać żydowskie tematy. To było bardzo cenne doświadczenie.
Dla mnie jednak obecnie najważniejsze jest to, aby skutecznie docierać do czytelników. Nie wiem, czy prasa papierowa dzisiaj ma na to duże szanse. Dlatego zdecydowałam się założyć Żydotekę w mediach społecznościowych i wykorzystać nowoczesne narzędzia, jakie daje internet. Chciałam być tam, gdzie są czytelnicy i żeby pokazywać im nowe oblicze żydowskiej kultury, ale także historię i tradycję. Uważam, że żydowskie media internetowe czy papierowe, mają ogromną wartość i powinno się o nie dbać. Oprócz tego, że czytają je przedstawiciele społeczności żydowskiej, są one bardzo ważnym narzędziem edukacyjnym dla nieżydowskich czytelników. Powinny być więc atrakcyjne w formie i treści.

Jaką książkę czytasz obecnie i jakie książki mogłabyś / chciałabyś polecić czytelnikom wrocławskiego portalu, gdyby chcieli zacząć przygodę z literaturą żydowską?

Na początek zawsze polecam opowiadania Etgara Kereta. Głównie dlatego, że sama zaczynałam właśnie od nich, tak spotkałam się z prozą hebrajską. Teksty te mają lekką formę i są pisane sprawnym, miejscami zabawnym językiem. Autor łamie przy tym wiele schematów, które przypisujemy literaturze żydowskiej. Bywa nieco przewrotny, abstrakcyjny.
A teraz czytam „My, kobiety z Teatru Kalambur. Herstorie”, czyli Twoją książkę. I jest to dla mnie publikacja ważna, bo są w niej losy Żydówek, a także opowieści związane z artystycznym życiem Wrocławia.

Bardzo dziękuję! Za sięgnięcie po książkę i za rozmowę.

Olga Szelc

Więcej informacji o działaniach Urszuli Rybickie, Fundacji Żydoteka i spotkaniach Klubu Książki Żydowskiej znajdziecie na stronach:
https://zydowskiwroclaw.pl/
https://www.facebook.com/zydoteka

Urszula Rybicka jest publicystką, recenzentką i edukatorką. Ukończyła Uniwersytet Wrocławski. Jest założycielką i redaktorką Żydoteki – jedynego polskiego medium o literaturze żydowskiej, a także strony https://zydowskiwroclaw.pl/

Czytelnikom przybliża przede wszystkim literaturę, kulturę i historię Żydów. Prowadzi wykłady, warsztaty i spotkania autorskie poświęcone tematyce żydowskiej. Urszula Rybicka jest prezeską Fundacji Żydoteka, której celem jest popularyzacja kultury i historii Żydów. Za swoje działania otrzymała wyróżnienie w konkursie Nagroda POLIN 2021, jest także dwukrotną stypendystką Prezydenta Wrocławia.

Pokaż więcej podobnych wiadomości
Pokaż więcej w Ważne

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytaj również

Od wtorku do poniedziałku na jednym bilecie za 59 zł!

W przyszłym tygodniu czekają nas dwa świąteczne dni, dzięki którym można wydłużyć weekend.…