Strona główna Aktualności Daniel Gołębiowski: „Parkiet zweryfikuje nasze cele” (WYWIAD)

Daniel Gołębiowski: „Parkiet zweryfikuje nasze cele” (WYWIAD)

Przed koszykarzami Śląska Wrocław cztery ostatnie spotkania rundy zasadniczej. Jak zaprezentują się w nich Trójkolorowi? Czy stać ich na awans do fazy play-off? Odpowiedzi na te pytania poszukaliśmy u Daniela Gołębiowskiego, który w rozmowie z Wrocławskim Portalem zdradził plany na najbliższe mecze. 

W trwającym sezonie jest jednym z kluczowych zawodników Śląska Wrocław. W dotychczasowych meczach zgromadził na swoim koncie już 260 punktów, co czyni go trzecim najskuteczniejszym graczem zespołu. Trójkolorowe barwy przywdziewa od zeszłego sezonu, kiedy to udało mu się wywalczyć srebrny medal Orlen Basket Ligi. 

Śląsk Wrocław z Danielem Gołębiowskim w składzie, bo to o nim mowa, zacięcie walczy o miejsce dające udział w fazie play-off. Przed podopiecznymi Miodraga Rajkovica trudne zadanie, wszak o taki sam cel rywalizuje łącznie aż 12 drużyn. Gołębiowski w rozmowie z „Wrocławskim Portalem” podsumował dotychczasową część sezonu, ocenił szanse zespołu w perspektywie zbliżających się spotkań oraz osądził, czy jako jeden z liderów zmaga się z dodatkową presją. 

Rozmowa z Danielem Gołębiowskim, koszykarzem Śląska Wrocław

(Bartosz Bryś): Jakie nastroje panują obecnie w szeregach zespołu?

(Daniel Gołębiowski): Bardzo optymistyczne, bo czujemy, że idziemy w dobrą stronę. Staramy się, aby z meczu na mecz stawać się coraz mocniejszą drużyną. Wydaję mi się, że już w starciu z Anwilem Włocławek zagraliśmy o wiele lepiej, a w następnym meczu zwyciężyliśmy ze Stalą Ostrów Wielkopolski. 

Czujecie niedosyt po przegranej z Anwilem?

Nie jest on jakiś bardzo duży, bo następnym spotkaniem zmazaliśmy tę delikatną plamę. W zespole było dużo walki, zaangażowania – koniec końców zabrakło naprawdę niewiele, żeby cieszyć się z wygranej.

Wygrana ze Stalą dodała wam pewności siebie?

Myślę, że tak, ale sama pewność siebie nie da nam wiele. Chcemy pokazywać na parkiecie swoje umiejętności, dominować w każdym meczu od początku do końca. Codziennie pracujemy na hali treningowej, aby było to możliwe. 

Był to wasz najlepszy występ w trwających rozgrywkach?

Nie analizowałem tego starcia w ten sposób. Chyba żaden z zawodników nad tym się nie zastanawiał, bo chcemy jedynie osiągnąć cel, którym na ten moment jest przypieczętowanie awansu do play-offów, będący cały czas w naszym zasięgu.

Daniel Gołębiowski podczas starcia ze Stalą Ostrów Wielkopolski / fot. WKS Śląsk Wrocław

Pojawiło się w jakimś momencie zwątpienie, czy będziecie w stanie zapewnić sobie miejsce w fazie pucharowej?

Cały czas było trudno i wciąż tak jest. Musimy zachować zimną głowę, walczyć przez czterdzieści minut, a może nawet więcej, i dopiero wtedy będziemy mogli ocenić nasze wyniki. 

Załóżmy scenariusz, w którym zagracie w play-offach. Jaki będzie wówczas wasz cel?

Nie chcemy patrzeć zbytnio do przodu, bo niejedna drużyna myślała o grze w finale, a odpadła już w pierwszej rundzie. Choćbyśmy grali z bardzo mocnym przeciwnikiem, to wszystko może się zdarzyć – taka jest cecha koszykówki. Dużo będzie zależało od dyspozycji dnia. 

Do końca sezonu zasadniczego pozostały wam do rozegrania cztery mecze. Jakiegoś z nich szczególnie się obawiacie?

Każdego kolejnego. Nie patrzymy na nie w ten sposób, bo wszystkie ekipy, z którymi się zmierzymy, mają określone atuty. Musimy wejść na boisko i „gryźć parkiet” – nieistotne czy w Hali Stulecia czy w Hali Orbita czy na wyjeździe w Sopocie. Spotkanie z Treflem na pewno będzie wymagające, aczkolwiek myślę, że uda nam się zrealizować wszystkie plany oraz udowodnić, że zapracowaliśmy na miejsce w najlepszej ósemce. 

Jest jakiś aspekt w waszej grze, który jeszcze chcecie poprawić przed tymi pojedynkami?

Musimy pracować nad tym, co już mamy i skupiać się na aspektach, które analizowaliśmy do tej pory i widzimy w nich pewne niuanse do poprawy. Nie możemy nagle wszystkiego diametralnie zmienić. Dużo zależy od sztabu szkoleniowego oraz naszej wiary. 

Niedawno nastąpiła zmiana na stanowisku trenera. Zaskoczyła was – jako zawodników – informacja o zwolnieniu Jacka Winnickiego?

Wydaję mi się, że nikt z nas się tego nie spodziewał, ale taką decyzję podjął zarząd. Wszyscy jesteśmy profesjonalistami i musieliśmy szybko zareagować oraz dopasować się do nowych realiów. 

W poniedziałek zatrudniono Miodraga Rajkovica, a już w środę graliście kolejny mecz. Jak wyglądały dwudniowe przygotowania?

Bardzo intensywnie. Trener przekazał nam dużo wiedzy oraz poruszył wiele aspektów, do których musieliśmy się błyskawicznie zaadaptować. Kto szybciej się odnalazł, wchłonął więcej nauki i dzięki temu otrzymał szansę, aby pokazać się na parkiecie. 

Jakie są największe różnice pomiędzy Miodragiem Rajkovicem i Jackiem Winnickim?

Nie chciałbym ich oceniać w taki sposób, ponieważ każdy szkoleniowiec ma swój styl pracy oraz aspekty, na których bardziej się skupia.  Pracę trenera definiują później tylko wyniki, kwestia szczęścia i fakt, czy piłka będzie regularnie wpadała do kosza. Ja patrzę na to wyłącznie w taki sposób.

Czego przede wszystkim wymaga od was nowy trener?

Koncentracji, zaangażowania i dostosowania się do przeciwnika, ale jednocześnie daje nam też sporą wolność. 

Trener Miodrag Rajković w trakcie narady z drużyną / fot. WKS Śląsk Wrocław

Po meczach z Anwilem i Stalą pojawiły się w sieci głosy zwracające uwagę na waszą lepszą dyspozycję. Ty też dostrzegasz pewną zmianę?

W pewnym stopniu jest to tzw. efekt nowej miotły. W klubie pojawiła się osoba, która w krótkim czasie musi osiągnąć określony cel. Nikt nie jest czarodziejem – trener Rajković również. Nie ma on magicznej różdżki, aby sprawić, by drużyna grała w sposób identyczny do jego wyobrażeń. Wszystko wymaga upływu czasu. Kiedy zatrudniono Jacka Winnickiego, to również pojawiła się nowa energia i każdy chciał pokazać większe zaangażowanie. W szerszej perspektywie potrzebujemy stabilizacji, bo zawsze istnieje ryzyko kontuzji czy mniejszej ilości szczęścia w czasie meczu. 

Wspomniałeś o kontuzjach, które dręczyły zespół na początku sezonu. W międzyczasie pojawiało się sporo zawirowań personalnych – zawodnicy przychodzili, za chwilę odchodzili. Trudnym zadaniem było przystosowanie się do takiej sytuacji?

Moim zdaniem każda drużyna ma swoje problemy i wszędzie pojawiają się określone trudności. Nie tylko my odnosiliśmy kontuzje, ale zawodnicy innych zespołów również. Musimy skupiać się na sobie, bo tylko wtedy jesteśmy w stanie realnie coś osiągnąć. Jeśli jest dostępnych sześciu zawodników, to i tak musimy wyjść na boisko. Kiedy możemy zagrać wyłącznie w pięciu, dalej musimy walczyć. Liczy się wyłącznie efekt końcowy – nasze ewentualne zwycięstwo, zadowolenie kibiców oraz zarządu. 

Obecnie jesteś trzecim najskuteczniejszym zawodnikiem w drużynie. Dorobek indywidualny też jest dla Ciebie istotny?

Nie, ponieważ bez tego, co dzieje się dookoła mnie, nie byłbym w stanie zdobywać punktów. Muszę się dostosować do zespołu. Moja gra jest także efektem wymagań trenera. To wszystko się ze sobą łączy, a na koniec kluczowe jest to, czy wygramy. 

Brakowało w Śląsku zawodnika o takich umiejętnościach, jakie ma Marek Klassen?

W tym sezonie mieliśmy już siedmiu rozgrywających, więc trudno to definiować. Marek jest z nami dłużej, poznaliśmy się i wiemy, czego my możemy od niego oczekiwać, a on od nas. Dzięki temu lepiej się wszystkim współpracuje. Na tym też polega nasza praca – musimy dobrze grać oraz jednocześnie stworzyć grupę ludzi, której wspólnie zależy na osiągnięciu jakiegoś celu. 

Jak mógłbyś ocenić Angela Nuneza? Jest w zespole zaledwie kilka tygodni, a już zdążył pokazać duże umiejętności. 

Gdy przychodzi nowy zawodnik, to pojawia się w drużynie zupełnie nowy twór, bo każdy koszykarz musi nauczyć się systemu i sposobu gry swoich kolegów. Jest to dość długotrwały proces, a my obecnie nie mamy odpowiedniej ilości czasu. Angel zagrał z nami pierwszy mecz dopiero 10 marca. Udanie wkomponował się do składu, dobrze czuje się w drużynie, ale musiał upłynąć miesiąc, żeby tak się stało. Gdybyśmy pozyskali teraz nowego gracza, to też musiałby minąć pewien okres, aby udało mu się zaadaptować w Śląsku. 

W pięciu meczach Angel Nunez (przy piłce) zdobył już 60 punktów / fot. WKS Śląsk Wrocław

Ten sezon jest w waszym wykonaniu dużą sinusoidą. Zastanawia mnie, jaki cel stawialiście przed sobą na starcie rozgrywek?

Nie mieliśmy żadnego określonego zadania ani wygórowanych oczekiwań. Sytuacja była na tyle dynamiczna, że każdy reagował na bieżąco. Życie i parkiet definiują, w jaką stronę mamy zmierzać. 

W dotychczasowych meczach mieliście spore problemy z utrzymywaniem korzystnego rezultatu. Z czego to wynikało?

W głównej mierze z braku konsekwencji w kluczowych momentach. Pojawiały się momenty, kiedy mogliśmy przesądzić o wyniku i zamknąć rywalizację, ale tego nie robiliśmy. 

Doświadczyliście w tym sezonie wielu trudnych momentów. Dużo dało wam wówczas wsparcie kibiców?

Oczywiście. Szanujemy oraz doceniamy naszych fanów i bardzo się cieszymy, że wspierają nas na każdym naszym meczu. Jest to dla nas ważny element i mamy sporo uznania dla wiernych kibiców, którzy wybierają się także na spotkania wyjazdowe. 

Rozmawiał: Bartosz Bryś

Pokaż więcej podobnych wiadomości
Pokaż więcej w Aktualności

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytaj również

Bartłomiej Koprowski po awansie do Superligi: „Zazdroszczę moim zawodnikom”

Za sprawą zwycięstwa nad MKS-em Wieluń szczypiorniści Śląska Wrocław zapewnili sobie awans…