Strona główna Aktualności Czarny Poniedziałek: Jak kamień w wodę – zaginięcie małych braci Palasik. Dziś mieliby 50 lat

Czarny Poniedziałek: Jak kamień w wodę – zaginięcie małych braci Palasik. Dziś mieliby 50 lat

Kryminalna historia Dolnego Śląska, o której rozprawiamy w naszych artykułach, to nie tylko kanibale i mordercy. Sprawa, którą opisujemy dzisiaj, jest innego rodzaju, lecz równie smutna i bolesna. Nie została rozwiązana, być może przez brak należytego rozgłosu. Razi w niej opieszałość policji, śledczych i cała masa zaniedbań. Być może jednak znajdzie kiedyś rozwiązanie? Cierpienie rodziny zaginionych trwa przecież do dziś.

Przejdźmy zatem do sprawy, jednego z najgłośniejszych zaginięć czasów PRL-u i Dolnego Śląska – zaginięcie braci Palasik.

Stronie Śląskie to niewielka miejscowość w powiecie kłodzkim. W czasach PRL znane było przede wszystkim z Huty Szkła Kryształowego „Violetta”, która zatrudniała większość mieszkańców.

Dziś to trochę zapuszczona miejscowość turystyczna, górskie krajobrazy i liczne atrakcje m.in. Śnieżnicki Park narodowy.  W 1979 r. tą spokojną mieściną wstrząsnęła tragedia pewnej rodziny.

RODZINA

Państwo Palasik i ich dzieci żyli bardzo skromnie. Mieszkali w starym budynku w poniemieckim browarze, podwórko, na którym bawiły się dzieci, ogrodzone było z każdej strony blokami, lub komórkami. Mama – Czesława, zajmowała się dziećmi oraz domem, są informacje, że jeszcze sobie dorabiała do rodzinnego budżetu. Jej mąż, ja większość mieszkańców pracował w hucie szkła. Rodzinie nigdy się nie przelewało, ale jak można wyczytać w wielu artykułach, byli naprawdę szczęśliwi. Małżeństwo dorobiło się szóstki pociech, w domu panowało bezpieczeństwo i miłość. Rodzice bardzo się kochali, dzieci były zdrowe i nie sprawiały problemów. Wszystko było na swoim miejscu.

Do czasu…

DZIEŃ GROZY

Był 24 kwietnia 1979 roku. Osiedle, na którym mieszkała rodzina Palasik posiadało mały plac zabaw z huśtawką. Pod wieczór bawiła się na nich trójka z rodzeństwa, najmłodsza 5-letnia Dorotka, 7-letni Mariusz i 9-letni Andrzej. W pewnym momencie Czesława kazała swojej najmłodszej wracać do domu, z racji wieku powinna już szykować się do wieczornej kąpieli i spania. Chłopcy, jako że byli nieco starsi, mogli zostać i bawić się trochę dłużej. Jednak wiedzieli, że sami zaraz też będą musieli wracać, właściwie nie przeszkadzało im to, o godzinie 20 leciała w telewizji kultowa „Bonanza”, którą bracia bardzo chcieli obejrzeć.

Dorotka z niemałym ociąganiem i łzami w oczach wróciła na polecenie matki. W domu jednak nie dawała za wygraną, narzekała i płakała, dlaczego ona już musi wracać, a chłopcy mogą zostać. Czesława po około 15 do 30 minut, postanowiła ściągnąć do domu również dwóch najmłodszych synów. Zawołała ich, ale nikt nie odkrzyknął.

Zeszła na dół, aby zabrać ich do środka. Podwórko okazało się zupełnie puste.

Na takich osiedlach wszyscy się znali, matki na zmianę robiły wiadra herbaty i kanapki dla wszystkich dzieciaków z okolicy. Matka i ojciec założyli, że chłopcy udali się do któregoś z kolegów lub koleżanek. Postanowili więc pochodzić po mieszkaniach sąsiadów i pytać o synów. Chłopców jednak nie było u nikogo znajomego.

Co więcej, mimo że większość mieszkańców miało z okna widok na nieszczęsną huśtawkę, nikt nic nie widział.

Jak powiedzieli później milicjanci – „Wyglądało to, jakby ziemia pod chłopcami się otworzyła, wciągnęła ich i zamknęła się za nimi bezszelestnie”. Jakby wyparowali.

POSZUKIWNIA I TEORIE.

W końcu Czesława nie mając innego wyjścia, udała się na milicję, aby zgłosić zaginięcie synów. Tutaj pojawił się najbardziej skandaliczny aspekt tej sprawy, potwierdzający opieszałość organów PRL-u. Przy zgłoszeniu, matka usłyszała, że rodzina jest liczna i biedna, więc pewnie sama sprzedała dwójkę dzieci, a zgłasza zaginięcie „z przyzwoitości”.  Dokładnie takie słowa usłyszała od funkcjonariusza, w najgorszym dniu swojego życia.

Poszukiwania chłopców nie były zakrojone na ogromną skalę, właściwie milicja mało nie zrobiła zbyt wiele. Najbardziej pomogły zastępy straży pożarnej i żołnierze. Remiza i koszary były całkiem niedaleko osiedla, na którym zaginęli Andrzej i Mariusz.

W toku poszukiwań wyklarowało się kilka teorii i hipotez.

Pierwszą poszlaką były zeznania sąsiadki Barbary, kobieta twierdziła, że widziała, jak na teren osiedla wjechał jakiś samochód, do którego chłopcy wsiedli, a ten odjechał wraz z nimi. Te zeznanie jednak nie zostało wzięte pod uwagę, ponieważ powszechnie było wiadomo, że Barbara jest nie do końca poczytalna. Nawet nie sprawdzono tego tropu.

Kolejna teoria była ściśle związana z hutą „Violetta”. W dniu zaginięcia chłopców, miasteczko nawiedziła jeszcze jedna tragedia, w miejscu pracy tysięcy osób wybuchł groźny pożar. Jeden z sąsiadów zeznał, jakoby miał widzieć chłopców w okolicach huty, z zapałkami w rękach, brudnych od sadzy. Zatem teoria oparta o te zeznania głosiła, że chłopcy przyczynili się do pożaru huty i uciekli z domu bojąc się kary i odpowiedzialności. Pomijając fakt, iż absurdalnym jest zakładać, że dwójka małych chłopców mogłaby doprowadzić do takiego pożaru, to z pewnością zostaliby zauważeni przez jeszcze kogoś. Jak mówi po latach Dorota Palasik, w wywiadzie dla podcastu „Morderstwo (nie) doskonałe” – w hucie pracowało tysiące osób, wejście do niej było pilnie strzeżone z uwagi na powszechne w tamtych czasach kradzieże w zakładach pracy. Nie było zatem możliwości, aby dwójka małych dzieci prześlizgnęła się na teren huty.

Jednak o dziwo ta wersja została przyjęta przez większość mieszkańców oraz milicję. Od tamtej sytuacji minęło ponad 40 lat, i wciąż wersja z dobrowolną ucieczką braci jest tą „oficjalną”.

Rodzina natomiast wierzy, że chłopcy żyją, dorośli i być może nawet nie wiedzą, kim tak naprawdę są. Zarówno rodzeństwo, i rodzice zawsze opowiadali się za tym, że chłopcy zostali uprowadzeni.

Była jednak jeszcze jedna teoria, o której ponownie mówiła Dorota Palasik we wspomnianym, wyżej wywiadzie.

Mianowicie, w miejscu pracy Czesławy miała ona pewną koleżankę. Kobieta ta, niestety mimo starań nie mogła zajść w ciąże. Frustracja wywołana niemożnością posiadania potomstwa często prowadzi do skrajnych zachowań. W tym wypadku koleżanka Pani Palasik pewnego dnia powiedziała jej–  „Ty masz szóstkę dzieci, ja nie mogę mieć żadnego. Oddałabyś mi dwójkę”

O dziwo, kobieta ta zniknęła wraz z partnerem, niedługo po zaginięciu chłopców.

NIEKOŃCZĄCE SIĘ CIERPIENIE.

Rodzina Andrzeja i Mariusza, robiła co mogła, aby odnaleźć chłopców. Czesława zasięgnęła nawet rad jasnowidzów, od jednego z nich usłyszała, że jej dzieci żyją. Miała ich jednak dzielić wielka woda. Tą nadzieją matka żyła, do końca swoich dni. Niestety, oprócz tego, że Czesława niemal q ciągu jednego dnia osiwiała ze stresu to podupadła na zdrowiu. Matka chłopców, zmarła na raka po 5 latach od ich zaginięcia. Kolejna tragedia załamała głowę rodziny. Jak mówi Dorota Palasik­– „Tatę mieliśmy wspaniałego, starał się nami opiekować. Ale bardzo kochał mamę, i nasza rodzina już nigdy nie była taka sama”.

Pan Palasik zmarł w 2007 roku, nie doczekał się żadnych informacji o swoich zaginionych synach.

Poszukiwania Andrzejka i Mariuszka trwają nadal, mimo że obecnie mieliby około 50 lat to dla rodzeństwa czas i ich wiek się zatrzymał. Do tej pory można trafić na ogłoszenia, apelująca o jakiekolwiek informacje związane z braćmi.

Pani Dorota Palasik, mówi w wywiadzie, że nadal mówi, że jest ich szóstka. Wciąż poszukują zaginionych, i nikt z nich nigdy nie starał się o uznanie chłopców za zmarłych.

Aby pomóc w poszukiwaniach powstały portrety progresywne. Progresja wiekowa to technika wykorzystywana w kryminalistyce, aby pomóc w odnalezieniu zaginionych nawet po kilkudziesięciu latach. Polega na „postarzeniu” fotografii osób zaginionych, tak aby wyglądały mniej więcej tak jak na ich wiek przystało.

Portrety można zobaczyć, również w naszym artykule.

Każdy, kto mógłby rozpoznać Andrzeja lub Mariusza, proszony jest o kontakt z fundacją ITAKA lub policją.

Foto: Fundacja ITAKA

Pokaż więcej podobnych wiadomości
Pokaż więcej w Aktualności

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytaj również

Czarny Poniedziałek: Zbigniew Czajka. Bezlitosny świdnicki pedofil i morderca [18+]

Dzisiejszy Czarny Poniedziałek to historia przerażającej zbrodni popełnionej na małym dzie…