Strona główna Felietony Piłkarski Śląsk Wrocław klubem zapomnianym

Piłkarski Śląsk Wrocław klubem zapomnianym

To jest totalny paradoks, że dopiero gdy piłkarski Śląsk Wrocław znalazł się naprawdę tuż pod gilotyną oznaczającą jego spadek do I ligi, mieszkańcy Wrocławia zaczęli śledzić jego poczynania. To widać było nawet na trybunach Tarczyński Areny, gdzie podczas trzech ostatnich meczów średnia widownia wyniosła 12 482, a wcześniejsze trzy domowe mecze (w tym spotkanie z Lechem, które nieco zaburza obraz) zgromadziły średnio 8 705 widzów. Najwięksi fanatycy każdego klubu chcieliby rzec, że ich ukochany klub ma rzesze fanów i jest potęgą, ale akurat Śląsk Wrocław wydaje się być klubem zapomnianym, a raczej zapominanym. 

Wrocław to nie Neapol

No właśnie, a dlaczego nie? Spora część kibiców piłki nożnej z pewnością widziała niedawne sceny z Neapolu, gdy tamtejsze Napoli przypieczętowało pierwszy od 30 lat tytuł mistrzowski. Na ulicach pojawiły się setki tysięcy kibiców, by wspólnie świętować. Restauratorzy prześcigali się w pomysłach na stworzenie dań gloryfikujących piłkarzy. Fani malowali swoje auta na kolor błękitny tak bardzo związany z klubem. Oczywiście można pomyśleć, że to tzw. „kibice sukcesu”, ale w tym miejscu warto podkreślić, że Napoli jeszcze nie tak dawno było całkowitym bankrutem, a w ostatnich latach nawet w kuriozalnych sytuacjach oddawali prym Juventusowi, Interowi czy Milanowi. Przez ten cały czas klub mógł liczyć jednak na swoich fanów, a turyści odwiedzający stolicę włoskiego regionu Kampania przecierali oczy ze zdumienia, jak dużo tego klubu jest w przestrzeni publicznej. Miasto żyje swoim Napoli na co dzień i pamięta o nim.

Nie jest to też Dortmund

Podobnie jest w Dortmundzie. Klub pod koniec lat 90 wygrywał nawet Ligę Mistrzów, ale to wszystko odbiło mu się czkawką i stanął na krawędzi bankructwa. Wyprowadzał go z tego nomen omen największy ligowy rywal, czyli Bayern Monachium. Bawarczycy poratowali atrakcyjną pożyczką, co również musiało być ciężkie do przełknięcia przez najbardziej zagorzałych fanów Borussii. Niemniej klub stanął na nogi, kibice byli przez cały ten trudny czas razem z nim. Choć dortmundczycy pozostają w cieniu wielkiego FCB, to jednak ich kibice pokazują na każdym kroku, co to znaczy miłość do klubu. Kiedy w ostatniej kolejce kończącego się właśnie sezonu ich piłkarze wypuścili z rąk niemal pewne mistrzostwo kraju, na trybunach nie było wybuchu agresji. Wręcz przeciwnie. Świat obiegły wzruszające sceny zwłaszcza z udziałem płaczącego trenera Borussii, który stał przed trybuną tych najbardziej zagorzałych fanów i słyszał, jak skandowali jego imię i nazwisko, aby wesprzeć go w tym trudnym momencie. Tak to już właśnie w Dortmundzie, że tam również miasto żyje klubem. 

Śląsk nie stanowi integralnej części życia mieszkańców

W kontekście Śląska tak nie jest, a dla całego środowiska związanego z tym klubem to pewnie wielka szkoda. Tym bardziej że Wrocław ma wielki potencjał. Jest to jedno z największych polskich miast. Do tego klub gra na nowoczesnym, dużym obiekcie. Sam klub ma bogatą historię i może poszczycić się wieloma trofeami, w tym dwukrotnym mistrzostwem kraju. 

Rzecz w tym, że nie stanowi on integralnej części życia mieszkańców. Na co dzień się o nim nie rozmawia. Ba! Nawet w dniu meczu w ogóle się na mieście tego nie odczuwa. W licznie powstających biurowcach, w których pracują setki tysięcy ludzi, nie da się usłyszeć podczas korytarzowych rozmów na ten temat. Podobnie też przechadzając się pomiędzy straganami na targowiskach, czy stojąc na przystankach komunikacji. 

Ryba psuje się od głowy

Winny tej sytuacji jest sam klub, a właściwie osoby nim zarządzające. Kiedy drużynie nie idzie sportowo, to pracę tracą trenerzy. W Śląsku w trakcie dopiero co zakończonego sezonu pracę stracił też Dariusz Sztylka, czyli dyrektor sportowy, który wcześniej jako piłkarz Śląska stał się prawdziwą legendą klubu. Natomiast w kontekście ogólnego funkcjonowania klubu nie zadziało się nic więcej. 

Dlatego tym bardziej potrzebny jest nowy inwestor, który posprząta ten bałagan i wprowadzi nowe życie do klubu, ale też i mocniej otworzy się na mieszkańców Wrocławia. Spora część z nich na pewno ma ten klub w sercu, tylko że jest on, póki co gdzieś schowany głęboko oraz zapomniany.  

Pokaż więcej podobnych wiadomości
Pokaż więcej w Felietony

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytaj również

Usuwanie brodawek metodą SWIFT – nowoczesne podejście do dermatologicznych problemów

W świecie nowoczesnej medycyny, technologie rozwijają się w zaskakującym tempie, oferując …