Strona główna Aktualności WrocoLoco – testujemy wrocławskie plaże i beach bary. PoSesja Beach Bar i plaża przy Politechnice [18+]

WrocoLoco – testujemy wrocławskie plaże i beach bary. PoSesja Beach Bar i plaża przy Politechnice [18+]

Zacznijmy od położenia. Lepiej chyba się nie da. Na plażę pod Politechniką można dojechać tramwajami, autobusami, rowerami, hulajnogami, a nawet kolejką linową z krzaków po drugiej stronie Odry – o ile akurat działa.

„Teren Politechniki Wrocławskiej – zakaz wnoszenia własnych napoi” informują nas z każdej strony stosowne tabliczki. Posłusznie nie wnosimy – nad plażą i beach barem czuwa surowe spojrzenie zasłużonego rektora Stanisława Kulczyńskiego ze spiżowego pomnika.

W sobotnie lipcowe popołudnie tłumów nie ma. Szybko znajdujemy wolne leżaki, ale to już jedne z ostatnich dostępnych. Leżaki raczej z gatunku delikatnych, bez blokad – lepiej siadać ostrożnie i uważać na ręce. Umieściwszy nisko środek ciężkości, możemy poczuć się pewnie mając za plecami Instytut Budownictwa Lądowego. Tuż obok wznosi się budyneczek, w którym przed laty działał kultowy pub Tawerna. Na leżakach sporo takich, którzy mogą czasy te pamiętać z autopsji. W lipcowym zachodzie słońca lśnią refleksami pomady na hipsterskich brodach, ale pojawiają się i młodsi. Wiadomo, kampus.

Didżej uruchamia konsolę i z głośników rozbrzmiewa u-m-c, u-m-c zmiksowane z hitami z satelity w stylu bum-bum, wyraźny ukłon w stronę boomerstwa. Pojawia się nawet hit Modern Talking. Niezbyt głośno, niemęcząco.



Nadrzeczna promenada, plaża i łąki wzdłuż Wyspiańskiego to jeden ładniejszych fragmentów Wrocławia. Spotkamy tu i spacerowiczów, i młode pary na ślubnych, i zapalonych sportowców skuszonych boiskiem do plażowej siatkówki.

Degustujemy

Wypisana kredą na barze karta drinków nie jest przesadnie rozbudowana – liczy pozycji siedem. Do testów wybraliśmy trzy – wymagające jakichkolwiek umiejętności barmańskich innych niż zmieszaniu wódki z colą (mikstury również obecnej w menu – 14 PLN).

Aperol spritz

Na pierwszy ogień poszedł najdroższy (22 PLN) Aperol spritz. W swej północnowłoskiej ojczyźnie jest to z reguły jeden z tańszych drinków, podawany z orzeszkami, czipsami, oliwkami itp.

Nad Odrą dodatków żadnych nie uświadczymy, ale sam spritz wyszedł doskonale – proporcja Aperolu, prosecco i wody dokładnie taka, jak trzeba – z czystym sumieniem polecamy.

Spritz to idealny lekki drink na cieplejsze dni i długie pogaduchy z przyjaciółmi.

Mojito i Tequila Sunrise

Mojito i Tequila Sunrise (po 20 PLN), sporządzone bez użycia shakera (czyli przez mieszanie w plastikowym kubeczku) wyglądającą fotogenicznie i kusząco, niestety – smakowo to raczej przeciętniaki, tragedii nie ma, wypić można, ale pole do poprawy jest tu doprawdy ogromne.

Piw mamy do wyboru kilkanaście rodzajów, najliczniej reprezentowany jest Okocim, ale amatorzy kraftów też znajdą coś dla siebie.

Kawa w standardowej wrocławskiej cenie 8 – 12 PLN w zależności od rodzaju.

Jedzenie

Z jedzeniem jest albo chudo, albo mieliśmy strasznego pecha. Plażę odwiedziliśmy dwukrotnie, tylko po to, by obejrzeć zimny i zamknięty na głucho wielki grill z napisem Kempa i równie nieczynną budkę z apetycznym napisem „Wursty Burgery”. Nie zjedliśmy więc ani wursta, ani burgera, ani wyrobów grillowego arcymistrza Jacka Kempy, człowieka podpiekającego na ruszcie wszystko – z kangurem, aligatorem i strusiem włącznie (te do skosztowania w Woławinie na Strachowskiego, gdyby ktoś pytał). Pozostały nam na pociechę do wyboru frytki, placki ziemniaczane, gofry i lody z foodtracków. Nie testowaliśmy.

Rzeka jako spektakl

Ponoć Wrocław nazywany bywa „Wenecją północy”. Jeśli tak, Odra pod Politechniką jest naszym Grande Canale. Dzieje się tu co niemiara. Dyskotekowe, udające parowce, statki z roztańczoną młodzieżą, wodni policjanci (komisariat tuż tuż), kajakarze, ludzie uczący się wiosłowania w dziwacznych łódkach… Obok nas jakiś brodaty młodzieniec zrzuca koszulę, bierze rozbieg i z maleńkiego mola wykonuje salto mortale w mętne odrzańskie wody. Wypływa po chwili szczęśliwy, z lekko rozciętą o jakąś dryfującą butelkę głową – wygląda zupełnie jak młody Bohun. Zdjęć nie zamieszczamy, bo aż tak nie kablujemy. Reasumując – jaka Wenecja, takie Canale.

Jako miejsce do siedzenia, sączenia (z procentami lub bez) i gapienia się na świat – klasyczne dolce far niente, plaża pod Politechniką jest idealna. Kontemplować można tu również historyczną, zasłużoną dla Wrocławia wieżę ciśnień po drugiej stronie, liczne łabędzie z młodymi, kaczki – co kto lubi. Komary gryzły leniwie i z rzadka. Błogość.

Technikalia

Węzeł sanitarny – klasyczne dla beach barów tojtojki. Kolejek brak. Plaża i bar nie powodują dużego zaśmiecenia okolicy. Lekki bałagan pojawia się na śmietniku przy toaletach (poza terenem beach baru). Uciążliwość akustyczna: znikoma. Muzyka jest cicha, w bezpośrednim sąsiedztwie brak budynków mieszkalnych.

Podsumowanie

  • Położenie: 6/6
  • Ceny: 4/6
  • Plaża: 5/6
  • Leżaki: 3+/6
  • Widoki: 6/6
  • Drinki: 4/6
  • Jedzenie: 2+/6
    (nie trafiliśmy na działający grill ani czynny foodtrack z burgerami i wurstami)
  • Uciążliwość dla otoczenia: niska

Werdykt

Ocena łączna: Dobra – Polecamy!

Nasza relacja

@wroclawskiportal 🌞 Tym razem zawitaliśmy do PoSesji! Jesteście ciekawi werdyktu? #beachbar #beachbarwrocław #beachbarwroclaw #wroclawskiportal #ocemiam #foodwroclaw ♬ The Nights – Avicii

Dane kontaktowe

PoSesja Beach Bar

ul. Wyspiańskiego 41 Wrocław

Godziny otwarcia

Poniedziałek – czwartek: 11.00 – 23.00

Piątek, sobota, niedziela: 10.00 – 23.00

 

Pokaż więcej podobnych wiadomości
Pokaż więcej w Aktualności

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytaj również

Jak smakuje Messi z jednym (sadzonym) jajkiem? Testujemy burger z Hard Rock Cafe za 52,90 PLN [RECENZJA]

W lokalu na wrocławskim rynku zostajemy usadzeni przez obsługę przy stoliku pod biustonosz…